Ostatnie tygodnie były dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Na rok przed planowanym przejściem na emeryturę usłyszałam, że moje stanowisko w Zielonej Górze jest likwidowane. Jako pocieszenie zaproponowano mi możliwość dokończenia ostatniego roku pracy w oddziale firmy w Gorzowie.
Traktowali się jak obcy ludzie
– Przecież to szmat drogi! – zdenerwowałam się nie na żarty.
Trudno mi było pojąć, że chcą mi zrobić taki przekręt, kiedy byłam już prawie u kresu pracy zawodowej. Cóż, międzynarodowy biznes to nie jakaś niewielka rodzinna działalność. Tutaj nikt nie traktuje pracowników z przesadną atencją. Nie podoba się jednemu, to już czeka następny chętny.
Pewnie sądzili, że poszli mi na ustępstwo, skoro nie wylali mnie na zbity pysk, a jedynie oddelegowali. Kogo tak naprawdę obchodzi, że przez tę decyzję byłam zmuszona wynająć mieszkanie w Gorzowie, a do domu mogłam wracać tylko na weekendy? Nasza rodzina ledwo się przez to wszystko trzymała. Janusz kompletnie nie radził sobie z dopilnowaniem Kuby. Był dla niego zbyt pobłażliwy.
Z mojego punktu widzenia dziecko staje się samodzielne, gdy zaczyna zarabiać na siebie. Dopóki kształci się na studiach i my go finansujemy, ma obowiązek stosować się do reguł obowiązujących w naszym domu. Kłopot w tym, że te reguły działały tylko wtedy, kiedy ja tam przebywałam.
Po moim wyjeździe zapanował totalny chaos. Faceci mieszkający razem kompletnie olali swoje obowiązki: zero sprzątania, zero gotowania, a do tego prawie w ogóle ze sobą nie gadali. Kiedy w domu brakuje kobiecej ręki, to jest po prostu dramat. Choć łączą ich więzy krwi, to tata z synem nie stwarzali nawet pozorów, że mają ze sobą coś wspólnego. Wiedli zupełnie odrębne życia, a ich jedynym celem stało się niewchodzenie sobie w drogę.
W domu panowała totalna anarchia
Zawsze kiedy wracałam do mieszkania, scenariusz był podobny. W środku panował totalny bałagan, lodówka świeciła pustkami, a oni zajmowali się własnymi sprawami.
– Dlaczego nikt nie poprasował ciuchów? Od tygodnia leżą w tym samym miejscu – starałam się wprowadzić choć odrobinę porządku, ale moje słowa nie robiły na nich większego wrażenia. Zdążyli przywyknąć do życia pod moją nieobecność.
Na początku miałam nadzieję, że boleśnie odczują mój brak i pojmą, jak bardzo się dla nich poświęcałam. Obecnie byłam już pewna, że świetnie odnajdują się beze mnie. Nasz dom zamienili w typowo męską norę z nieposłanymi wyrkami i stosami ciuchów, które co wieczór powiększały się o nowe warstwy. Totalna anarchia, od samego patrzenia robiło mi się niedobrze.
Z upływem czasu sytuacja jedynie się pogarszała. Próbowałam znaleźć jakieś wytłumaczenie dla Kuby, jednak Janusz kompletnie mnie rozczarował.
Sądziłam, że facet w jego wieku potrafi ogarnąć dom, ale gdzie tam! Kompletnie nie podołał takiemu wyzwaniu. Znowu pomyślałam, że koniecznie trzeba nimi wstrząsnąć, ale poza stękaniem i tak nic nie zdziałałam.
Zrobiłam porządki, wyprasowałam ciuchy, przygotowałam jedzenie i opuściłam dom zirytowana, jak co tydzień. Także na siebie, bo faceci obecni w moim życiu sobie nie radzą, a ja daję na to przyzwolenie.
Następny tydzień w pracy zleciał mi błyskawicznie. Kupa klientów, spotkań i masa nerwów. Wpadałam do domu po pracy i nierzadko siedziałam jeszcze nad papierami. Jak się jest w ciągłym biegu, to dni mijają w mgnieniu oka.
Brakło mi czasu, by zastanowić się, jak poradzić sobie z niechlujstwem mojego męża i syna. Wsiadałam do wagonu, otwierałam książkę i odpływałam, nim zdążyłam przebrnąć przez pierwszą kartkę. Tak było za każdym razem.
Miałam wątpliwości, czy trafiłam pod odpowiedni adres
Tym razem prawie przespałam swoją stację. W ostatniej chwili opuściłam pociąg i złapałam taksówkę do domu. Zrezygnowałam z robienia zakupów. Koniec z przygotowywaniem im jedzenia na zapas! Przecież to dorośli ludzie!
Protestowałam w głowie, ale zdawałam sobie sprawę, że to nie zemsta, bo jak zawsze wybiorą niezdrowe i kosztowne żarcie na dowóz. Gdy weszłam do środka, coś było nie tak.
Z przedpokoju zniknęła połowa butów, a pozostałe stały równo pod ścianą. W mieszkaniu ani grama kurzu, ciuchy poukładane, a łazienka i kuchnia aż błyszczały. W powietrzu unosił się zapach płynu do mycia podłóg i świeżo wypranej odzieży. Może w końcu wzięli sobie do serca to, co im mówiłam?
Przez chwilę miałam wątpliwości, czy trafiłam pod odpowiedni adres. Przeszło mi przez myśl, że chłopaki mogły wynająć kogoś do sprzątania. Nagle z jednego z pokoi dobiegł mnie głos Kuby. Zapukałam delikatnie i zajrzałam do środka. Kubuś siedział tam z przepiękną rudowłosą dziewczyną. No i wszystko jasne – to ona stała za tą niespodziewaną przemianą mieszkania.
– Witam serdecznie – powiedziała lekko speszona moim nieoczekiwanym najściem.
– Witam. Strasznie przepraszam, nie miałam pojęcia, że Kuba ma towarzystwo – wytłumaczyłam. Normalnie Kuba zmroziłby mnie spojrzeniem, ale tym razem radośnie przedstawił mnie swojej znajomej.
– Siemka, mamo. Super, że wróciłaś. Poznaj Julkę, studiujemy na jednym roku.
Dziewczyna podniosła się i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Sprawiała wrażenie naprawdę sympatycznej osoby. Jednak to, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to wysiłek, jaki faceci włożyli w przygotowanie domu przed jej wizytą. Byłam totalnie zaskoczona ich ogromnym zaangażowaniem!
Wyszłam z pokoju, zostawiając dzieciaki, i udałam się do pokoju dziennego. Mąż miał podejrzany uśmiech na twarzy.
– I co, zauważyłaś? – zerknął w moim kierunku. – Ogarnęliśmy chatę.
– Pewnie specjalnie na moje przybycie, co? Zdziwiłam się, że dywanika na schodach nie rozwinęliście, ale niech będzie, daję wam plusa. Długo wam to wszystko zajęło?
– Jak tylko Julka zadzwoniła, że wpadnie dziś do Kuby, to harowaliśmy jakieś osiem godzin.
– Że co?! Osiem godzin?! Ja was nie potrafiłam zagonić, żebyście talerze ze zmywarki wyciągnęli, a to trzy minuty góra!
Pokochałam ją z całego serca, naprawdę
– Wydaje mi się, że Kuba stracił głowę dla tej dziewczyny. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby tak się starał. Wyobraź sobie, że nawet szyby umył!
– Niemożliwe, szyby?
– Podobno ta Julka to istna perfekcjonistka – powiedział z uśmiechem na twarzy.
– A zatem znane powiedzenie, że przeciwne bieguny wzajemnie się przyciągają, ma w sobie sporo prawdy. Zupełnie jak w naszym przypadku!
– Masz na myśli to, że piękna pokochała bestię? – zapytał żartobliwie, a ja cisnęłam w niego poduszką.
– Ej, ej, ej. To nie powinno tu leżeć, wszystko musi być na swoim miejscu – odparł rozbawiony, odrzucając ją z powrotem.
Nigdy bym nie przypuszczała, że coś takiego może się wydarzyć. Przez następne tygodnie wracałam do domu bez żadnego stresu. Byłam pewna, że kiedy jest Julka, wszystko lśni czystością. Kuba stracił dla niej głowę i zaczęli też wspólnie przygotowywać posiłki. Julka zawsze pamiętała, żeby zostawić dla mnie chociaż jedną porcję.
Ilekroć moim oczom ukazuje się nieskazitelnie wysprzątane wnętrze, a w nozdrza uderza aromat pieczonej wołowiny, nie szczędzę jej pochwał i postanawiam, że stanę się najlepszą teściową, jakiej świat jeszcze nie widział.
Pewnego dnia, gdy na zewnątrz panowała paskudna aura, po powrocie do domu przywitała mnie… parująca zupa.
– Niech tylko się nie posprzeczają zanim skończę pracę i przejdę na emeryturę! – puściłam oczko do mojego męża, nie kryjąc zachwytu.
– Dzisiaj to ja stanąłem przy garach. Stwierdziłem, że powinienem czasem zrobić coś miłego dla swojej żonki!
Zaczynam powoli dochodzić do wniosku, że cuda naprawdę się zdarzają!
Grażyna, 59 lat
Czytaj także:
„Przepisałem dom na wnuka, a on wysyła mnie do przytułku. Chętnie by mnie zobaczył z oczami zamkniętymi na wieczność”
„Przez lata tyrałem na zachcianki żony, a ona wiecznie narzekała. W końcu wyszedłem z domu i już nie wróciłem”
„Życie pod jednym dachem z synową to był koszmar. Wreszcie powiedziałem dość – młodzi mają się słuchać albo wyprowadzić”