„Pieniądze szczęścia nie dają i jestem na to dowodem. Za żadne skarby nie da się kupić szczerej miłości i zaufania”

Matka z córką fot. Getty Images, PeopleImages
„Mam już prawie 30 lat i wywodzę się z dość biednej rodziny. Teraz mogę powiedzieć, że moje warunki bytowe nieco się poprawiły, choć wciąż muszę kombinować, jak cokolwiek zaoszczędzić. Uważam, że szczęście nie zależy od zasobności portfela”.
/ 02.05.2024 13:15
Matka z córką fot. Getty Images, PeopleImages

Mam niecałe 30 lat i pochodzę się z biednej rodziny. Dzisiaj mogę powiedzieć, że moja sytuacja materialna się poprawiła, choć wciąż muszę kombinować, jak cokolwiek zaoszczędzić. Cały czas jestem pewna, że szczęście nie zależy od grubego portfela. U boku mam wspaniałego małżonka oraz dwie cudowne córeczki. Dla mnie liczy się przede wszystkim ciepło rodzinnego gniazda i uczucie łączące mnie z ukochanym. Zawsze proszę o to w modlitwach. Cieszę się z tego, co mam i to mi wystarcza.

Byłam najstarsza z całego rodzeństwa, więc spoczywało na mnie mnóstwo zadań. Moim obowiązkiem było nawet dbanie o ubrania, żeby później mogła je nosić moja młodsza siostra. Mama nie podjęła nigdy żadnej pracy, nie zapisała się nawet w urzędzie pracy jako bezrobotna, bo żal jej było pieniędzy na podróż do miasta.

Los mnie nie rozpieszczał, ale nie narzekałam

Mój ojciec to natomiast niezwykle pracowity facet, który ciężko harował, by utrzymać naszą rodzinę. Jako że nie pił, zawsze dobrze mu to wychodziło. Szalenie go podziwiałam i nadal to robię. Tata pracuje jako murarz w niewielkiej firmie budowlanej. Dorabiał też, malując kuchnie czy układając płytki. Ten skromny człowiek ani razu nie podniósł na nas ręki i zawsze miał dla nas czas, nawet gdy padał ze zmęczenia. Nie podnosił też głosu, nawet kiedy na to zasługiwałyśmy. Dlatego było nam wstyd go rozczarować.

Postanowiłam, że mój przyszły małżonek będzie właśnie taki jak ojciec. Nie zamierzałam iść w ślady innych kobiet, dla których liczyło się tylko to, by w ogóle wyjść za mąż. Wolałam zostać singielką, niż związać się z facetem, który nie będzie mnie szanował albo kochał naszych dzieci.

Niespecjalnie interesowałam się chłopakami, z charakteru jestem dość nieśmiała. Na dodatek zajmowanie się domem i dojazdy do szkoły zabierały mi tyle czasu, że i tak nie miałam kiedy randkować.

Po ukończeniu szkoły średniej miałam spore kłopoty ze znalezieniem pracy – w naszej okolicy bezrobocie jest naprawdę wysokie. Jeden jedyny raz udało mi się dostać etat z urzędu pracy. Skierowano mnie na staż do jednej z firm, jednak kiedy się skończył, nie zaproponowano mi stałej posady. To wtedy poznałam swojego przyszłego małżonka. Wprawdzie byłam zatrudniona  w biurze, ale niekiedy zlecano mi też inne zadania, takie jak roznoszenie oficjalnych pism do okolicznych firm i mieszkańców miasta.

Właśnie tak poznałam Bogdana

Musiałam doręczyć mu jakieś zawiadomienie, które wymagało pokwitowania. Nie było to proste zadanie, bo gdy go spotkałam, akurat grzebał coś pod autem, na dodatek był cały umorusany. Poprosił mnie o chwilę cierpliwości i poszedł się domyć. Jego głos był niezwykle przyjemny, a uśmiech bardzo sympatyczny. Może i nie grzeszył urodą, ale od razu wpadł mi w oko. Nie wypadało mi jednak dać tego po sobie poznać, a poza tym praktycznie nic o nim nie wiedziałam. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

Wracając kiedyś wraz z ojcem z zakupów w mieście, usłyszeliśmy jakieś niepokojące stukanie dobiegające z naszego leciwego samochodu. Postanowiliśmy więc zajechać do pobliskiego warsztatu. Jak się okazało, był to ten sam zakład, do którego trafiłam wcześniej z pismem, wykonując stażowe obowiązki. Spotkałam tam tego sympatycznego młodego faceta o przyjaznym spojrzeniu i ciepłym uśmiechu. Gdy mnie zobaczył, odezwał się:

My chyba się już znamy, zgadza się?

Mój ojciec zrobił zdziwioną minę, ja również byłam zaskoczona, że ten facet mnie zapamiętał, bo spotkaliśmy się wcześniej tylko jeden raz. Ale było to całkiem przyjemne uczucie. Tej nocy nawet pojawił się w moim śnie. A kolejnego dnia przypadło mi w obowiązku zanieść mu jakieś pismo. Pomyślałam sobie, że to musi być przeznaczenie. Nic innego.

– Do trzech razy sztuka – powiedział z uśmiechem. – Może da się pani zaprosić na kawę? Proszę się zgodzić.

Czułam niesamowitą tremę, ponieważ nigdy wcześniej nie umawiałam się z żadnym facetem w kawiarni. Emocje sprawiły, że dłonie strasznie mi dygotały, więc dla bezpieczeństwa od razu oznajmiłam, że piję kawę bez cukru, żeby przypadkiem go nie rozsypać. Ale nie było aż tak strasznie – gadaliśmy przez dwie godziny i ani przez moment nie brakowało nam wątków do rozmowy. Przy pożegnaniu wypalił prosto z mostu, że wpadłam mu w oko.

– Nie sądziłem, że takie kobiety jeszcze chodzą po tym świecie.

Wspomniał, że od świtu do nocy ciężko pracuje, ale jeśli zgodziłabym się od czasu do czasu wyskoczyć z nim na kawę albo do kina, to byłby zadowolony. Nie miałam nic przeciwko. Tak się zaczęła nasza historia.

Chodziliśmy ze sobą ponad rok i po tym czasie doszliśmy do wniosku, że bardzo nam razem dobrze i szkoda czasu na dojazdy do siebie. Bogusław zaprosił mnie, żebym poznała jego rodziców. Stresowałam się jeszcze bardziej niż przed naszą pierwszą randką w kawiarni. Mój chłopak uspokajał mnie, że jego rodzice są w porządku i na pewno mnie polubią. I faktycznie, od razu nawiązaliśmy dobry kontakt i przypadliśmy sobie do gustu, chociaż zauważyłam, że martwi ich to, że nigdzie nie pracuję. Oboje byli raczej cisi i spokojni, zupełnie jak nie z tego świata. Tata Bogusia przeszedł zawał i musiał na siebie uważać.

Byłam wtedy już po stażu, ze statusem osoby bezrobotnej. Oczywiście jak tylko nadarzała się okazja, dorabiałam sobie parę groszy, na przykład jako kelnerka na weselach, ale to było tylko dorywczo. Uważałam jednak, że lepsza taka fucha niż żadna. Miałam też świadomość, że nie jestem jakąś szczególnie dobrą partią dla faceta. Jak każdy, miałam swoje wady i zalety. No, może nieco więcej tych drugich.

– Wiesz, jesteś pierwszą dziewczyną w moim życiu i szczerze mówiąc, nie do końca wiem, jak wyglądają takie oświadczyny. Nie żartuj ze mnie, po prostu taki mam charakter. Samochody zawsze interesowały mnie bardziej niż kobiety. Dość wcześnie musiałem zająć się warsztatem i wziąć na siebie obowiązki taty, więc małżeństwo nie chodziło mi po głowie. Aż do chwili, gdy cię zobaczyłem. Wtedy stwierdziłem: albo właśnie ta, albo żadna. Zapytam prosto z mostu: wyjdziesz za faceta, który jest prostym mechanikiem?

Wzruszenie ścisnęło mi gardło

Z tej nieopisanej radości ledwo tylko skinęłam głową na znak zgody. Wtedy polały się łzy, rzecz jasna łzy szczęścia, bo od dłuższego czasu nie miałam wątpliwości co do swoich uczuć względem niego. Ślub wzięliśmy pięć lat temu. Ja dbam o ognisko domowe i dzieci, a Bogdan zapewnia rodzinie byt.

Nie prowadzimy wystawnego życia. Nasz dom dzielimy z rodzicami męża, ale mamy swoją prywatną przestrzeń – dwa pokoje i łazienkę tylko dla nas. Kuchnia, którą współdzielimy, to moje małe imperium – teściowa czeka na operację stawu biodrowego. Natomiast dzięki pomocy mojego taty w tym roku udało nam się odnowić elewację budynku, a w przyszłym planujemy wymianę dachu.

Nie jest łatwo zaoszczędzić jakieś większe pieniądze, a moim marzeniem jest wyjazd z całą rodziną nad Bałtyk. Nasze córeczki dość często chorują, a pediatra sugerował zmianę klimatu. Obecnie jednak niestety nie możemy sobie na to pozwolić. Mimo to głęboko wierzę, że ta nasza sytuacja finansowa kiedyś ulegnie zmianie. Czasem zastanawiam się nad tym, co do tej pory otrzymałam od losu i dochodzę do wniosku, że nie mam powodów do narzekania. Mam też nadzieję, że wspólnie doczekamy jeszcze lepszych lat.

Aleksandra, 29 lat

Czytaj także:
„Ze zdradzonej żony stałam się kochanką. Już zapomniałam, jak boli niewierność i krzywdzę inną kobietę”
„Teściowie traktowali mnie jak wywłokę, a teraz chcą mi się zwalić na głowę. Prędzej skończę w piachu, niż na to pozwolę”
„W spadku po rodzicach dostałam pieniądze, mieszkanie i siostrę. Myślałam, że mnie oskubie, a ona mi pomogła”

Redakcja poleca

REKLAMA