Moi rodzice odeszli przedwcześnie na serce. Na szczęście w momencie tej tragedii miałam już u swego boku kochającą rodzinę –wspaniałego męża, dwoje dzieci i satysfakcjonującą pracę zawodową, dzięki czemu łatwiej było mi pogodzić się z ich śmiercią.
Po rodzicach odziedziczyłam dom wraz z przylegającym do niego ogrodem, kilka hektarów gruntów rolnych, a także sporych rozmiarów zakład przetwórczy, którym ojciec kierował praktycznie do ostatnich chwil swojego życia. Zarówno mama, jak i tata byli jedynymi dziećmi swoich rodziców, toteż wydawało się, że kwestie spadkowe nie będą nastręczać większych trudności.
Testament mnie zaskoczył
Jakieś osiem tygodni po ostatnim pożegnaniu taty skontaktował się ze mną prawnik, u którego przed kilkoma laty mój ojciec zostawił testament na wypadek swojej śmierci, wraz z adnotacją i podpisem mamy. I właśnie ten news zwalił mnie dosłownie z nóg.
Okazało się, że zgodnie z oświadczeniem zmarłej, nie byłam jedyną spadkobierczynią – miałam siostrę, starszą ode mnie, która również miała prawo do spadku po naszej biologicznej matce.
Z dokumentów wynikało także, że moja nieznana krewna początkowo trafiła do sierocińca, a następnie przygarnęła ją rodzina zastępcza. Gdy osiągnęła pełnoletniość, postanowiła opuścić dotychczasowe miejsce zamieszkania i przeniosła się w okolice wschodniej granicy naszego kraju. Od tamtej pory słuch po niej zaginął i nikt nie miał pojęcia, co się z nią dzieje ani gdzie przebywa.
Nic wcześniej nie wiedziałam
Trudno mi było pojąć, że mamę to zupełnie nie obchodziło, ale taka była prawda. W korespondencji, którą do mnie skierowała i umieściła wśród dokumentów, wyjaśniała, że kiedy rodziła swoją pierworodną, nie skończyła nawet siedemnastu lat. Ojciec dziecka zginął po pijaku, rozbijając się na motocyklu, a moi dziadkowie nie chcieli nawet słuchać o niechcianej wnuczce. Mama nie miała więc innej opcji, niż oddać dziecko.
Podobno walczyła o córkę. Opuściła rodzinny dom, mając już spory brzuch, jednak rodzice ją odnaleźli i wyszli z propozycją rozwiązania tej sytuacji. Zobligowali się mianowicie do tego, że z daleka dopilnują, aby dziecko miało zapewnioną przyszłość. Obiecali, że znajdą dla maleństwa opiekunów i że będzie otoczone miłością. Postawili tylko jeden wymóg: moja mama wymaże to dziecko z pamięci, skończy edukację, wyjdzie za mąć i będzie wiodła życie tak, jak trzeba. Zrozpaczona, przerażona i osamotniona nastolatka przystała na wszystkie warunki.
Byłam najważniejsza
Matka całą miłość i troskę okazywała wyłącznie mnie – stałam się jej największą radością i oczkiem w głowie. Ojciec poznał prawdę dopiero wtedy, gdy mamę dopadł pierwszy atak serca. Wtedy zdecydowała się wyznać mu sekret o istnieniu drugiej córki.
Z jakiegoś powodu mama i tata postanowili nie odnajdywać mojej siostry, ale trudno mi powiedzieć, dlaczego to zrobili. Może kierowali się dobrem własnym, moim albo opinią ludzi wokół? Tego nie wyjawili. Postąpili podobnie jak babcia i dziadek, stwierdzając, że wystarczy, jak dziewczyna dostanie spadek po nich. Zupełnie, jakby pieniądze znaczyły najwięcej na świecie.
Cóż, u nas w domu faktycznie tak sądzono. Ja też mam tę wadę i przejmuję się sprawami finansowymi bardziej niż czymkolwiek innym. Moim zdaniem pieniądze może i szczęścia nie dają, ale lepiej nie narzekać na ich brak. I myślę, że każdy, kto zaznał życia i z groszem, i bez grosza, zgodzi się ze mną w tej kwestii.
Nie chciałam się dzielić
Denerwują mnie osoby, które myślą, że wszystko powinno samo wpaść im w ręce, tak bez żadnego wysiłku czy starań. Moim zdaniem to jest po prostu deprawacja i strasznie mnie to wkurza, gdy tylko o czymś takim usłyszę. Nic dziwnego więc, że pomysł, by podzielić się tym, co mi się słusznie należy z jakimś zupełnie przypadkowym człowiekiem, nie przypadł mi do gustu i podeszłam do tego z dużą rezerwą. Miałam poczucie, że spotyka mnie wielka niesprawiedliwość i że to, co się dzieje, jest po prostu nie fair!
– Gdyby wyszło na jaw, że dziadkowie rzeczywiście wspomagali ją finansowo – kontynuowałam – to w sumie już otrzymała to, co powinna. Trzeba by sprawdzić, co to za jedni z tej drugiej strony. Kto wie, a nuż jej prawdziwy ojciec był bogaty i ze strony tej rodziny należałoby się spodziewać jakiegoś zadośćuczynienia. Dlaczego tylko mama miałaby dźwigać całą odpowiedzialność za dziecko na swoich barkach? Żeby mieć czyste sumienie? Ja to nawet rozumiem, ale po co mnie w to wszystko wciągnęła?
– Słuchaj, Renata, zastanów się nad tym, co mówisz! – mówił mój małżonek, ale przecież on zawsze jest taki wyrozumiały, gdy chodzi o innych. – Powinnaś być wdzięczna za to, że w ogóle masz siostrę, a ty non stop mówisz o pieniądzach. Nie da się tego słuchać!
Odszukałam siostrę
Zajęło to trochę czasu, ale w końcu udało się ją odszukać. Wyszło na jaw, że ma gromadkę dzieciaków, schorowanego męża i kiepską pracę za marne grosze. Ten spadek był dla niej jak dar z nieba, więc nikogo nie zdziwiło, że przyjęła go z otwartymi ramionami i od razu chciała odnowić rodzinne więzi.
Wyszło też na jaw, że jest łudząco podobna do mojej córki. Tak bardzo, że aż mnie to wkurzyło, bo przyszło mi do głowy, że w ten sposób próbuje się na siłę wedrzeć w moje życie. A jej głos brzmiał identycznie jak głos naszej mamy! Kiedy zadzwoniła po raz pierwszy, aż mnie zmroziło. Wysunęła propozycję rodzinnego spotkania. Odrzuciłam ją bez zastanowienia.
Przeraziła mnie wizja, że wejdzie mi na głowę z całym swoim klanem, zacznie domagać się kolejnych podarunków, aż w końcu oskubie mnie ze wszystkiego. Gdyby jej sytuacja materialna prezentowała się korzystniej, to pewnie bym tak nie spanikowała, ale ona sprawiała wrażenie kogoś, kto ledwo wiąże koniec z końcem, więc nie ma się co dziwić moim obawom.
Nie miałam, z kim porozmawiać
Nic do niej nie czułam, była mi zupełnie obca i w ogóle nie miałam ochoty jej poznawać czy utrzymywać z nią kontakty.
– Niech bierze, co jej i znika! – burknęłam. – Koniec tematu! Niech radzi sobie sama.
Kto wie, może gdyby mąż był wtedy w domu, zdołałby mnie powstrzymać i uspokoić... Niestety, w tamtym okresie mało przebywał w mieszkaniu, bo był bardzo zajęty pracą i bez przerwy jeździł w delegacje. Tak naprawdę nie miałam, z kim otwarcie porozmawiać o swoich obawach.
Nie należę do osób przesadnie otwartych, nie mam bliskich przyjaciółek, a współpracownicom również nie opowiadam o swoich sprawach. Uważałam, że gdybym zaczęła rozpowiadać o swoich problemach, prędzej czy później wszyscy by to rozdmuchali, obgadując mnie za plecami od stóp do głów.
To był kolejny cios
Oprócz tego borykałam się z własnymi kłopotami. Moje samopoczucie pozostawiało wiele do życzenia, a objawy sugerowały, że wkraczam w przedwczesną menopauzę, co napawało mnie niepokojem. Chodziłam przygaszona, straciłam na wadze. Znajome dopytywały, czy nie mam jakichś problemów małżeńskich, bo widziały, że posmutniałam, ale prawda okazała się zupełnie inna i dużo bardziej przykra!
W końcu wybrałam się do lekarza i przeszłam badania. Jego diagnoza zabrzmiała w moich uszach jak wyrok. Potem wizyty u kolejnych dwóch specjalistów, konsultacje i wciąż to samo. Nie miałam, co się łudzić.
Kiedy los zaczyna płatać figle kobiecie, to już cała lawina nieszczęść się na nią wali! Mężczyzna by tego ciężaru nie udźwignął, ale kobieta nie ma wyboru i musi sobie jakoś poradzić, zwłaszcza jeśli dopadnie ją choroba i wyrzucą ją z pracy. A jakby tego było mało, to jeszcze mąż, który do tej pory był wierny i kochający, nagle stwierdza, że ma dość i odchodzi, bo przecież jest jeszcze młody i zasługuje na odrobinę radości! Dokładnie tak było ze mną i z Marianem.
Byłam załamana
Nawet pieniądze nie przynoszą ukojenia, choć bez wątpienia łatwiej żyć mając środki finansowe do dyspozycji. Mimo to, siedząc samotnie po zmroku w kuchni, serce ściska przerażenie, a łzy nie chcą płynąć z oczu. W pokoju obok smacznie śpią dzieci, a ty zastawiasz się, jak poradzą sobie, gdy zabraknie cię na tym świecie, skoro własny ojciec doszedł do wniosku, że są dla niego ciężarem i postanowił od nich odejść.
Jesteś sama jak palec, tylko twój wierny czworonóg dotrzymuje ci towarzystwa. On również nie śpi, wpatrując się w ciebie swoimi mądrymi ślepiami i opierając łeb na twoich kolanach. Jednak zamiast czerpać choć z tego radość, trapią cię ponure rozważania – kto zaopiekuje się twoim pupilem, da mu jeść i pogłaszcze czule po mordce? Ta myśl tylko pogłębia twoją rozpacz!
Do głowy napływają przerażające wizje, tak straszne, że aż cię paraliżują. Dłonie drżą ci niekontrolowanie, a ty kompletnie nie masz pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji.
Tylko ona chciała mi pomóc
No i w końcu, chcąc jakoś ukoić ten strach, mimo że zegar już dawno wybił północ, chwytasz za komórkę, wpisujesz cyferki i kontaktujesz się … z siostrą. Następnie usiłujesz coś wytłumaczyć, zdobyć się na słowa przeprosin, jakoś nawiązać rozmowę, ale tylko szlochasz do słuchawki, więc ona dopytuje:
– Dasz radę przetrwać jeszcze kilka godzin? Pakuję się natychmiast i jadę do ciebie najbliższym pociągiem. Nie przejmuj się niczym, ogarnę wszystko, nie zostaniesz sama z tym… Wytrzymasz do mojego przyjazdu?
Sytuacja wciąż jest trudna, nie ma cudownego ozdrowienia, ale mimo wszystko ta noc jakby straciła swój koszmarny charakter.
– Dam radę, przeczekam to – zapewniam. – Ale przyjedziesz? Na sto procent?
– No pewnie. I mów mi w końcu po imieniu, jestem Anka.
– W porządku, Anka. W takim razie czekam...
Nigdy nie pomyślałabym, że siostra, która wciąż była dla mnie obca, wyciągnie do mnie pomocną dłoń. A jednak.
Renata, 46 lat
Czytaj także: „Z Agatą było mi wygodnie, bo robiła dla mnie wszystko. Tylko pokazałem coś palcem, a ona już leciała”
„Mam zaledwie 30 lat, a wiodę życie staruszki. Pragnę odmiany i szaleństwa, a nie wrastania w kanapę jak mój mąż”
„Rodzina traktowała mnie jak pokojówkę i kucharkę. Byłam o krok od tego, by rzucić wszystko i już nigdy nie wracać”