„Nie mam pojęcia, o czym myślał mój syn, gdy brał ślub z Żanetą. Zanim się obejrzy, ta cwana lalunia wydoi go z kasy”
„Jestem przekonana, że gdy wyciągnie z niego wszystkie pieniądze, zwyczajnie kopnie go w tyłek. Na szczęście mieszkanie i działka są jego własnością sprzed ślubu i synowej nic do tego. A przecież on tylko sponsoruje jej drogie zachcianki i prezenty”.

- listy do redakcji
Zaprosiłam Maćka z Żanetą na niedzielny obiad. To było już trzecie zaproszenie, które ponowiłam. Na dwa poprzednie odmówili, twierdząc, że są bardzo zabiegani i nie mają czasu. Teraz wreszcie przyjechali. Pominę już to, że spóźnili się dokładnie dwie i pół godziny. Mieli być na dwunastą, a dotarli na czternastą trzydzieści.
Ponoć mój syn musiał skończyć pilny projekt do pracy i podjechać do swojego szefa. Wiem, że teraz czasy są ciężkie i młodzi dużo pracują. Jednak myślę, że Maciek naprawdę nie ma chwili dla siebie. W tej swojej korporacji wciąż wyrabia jakieś szalone nadgodziny. Jest programistą, dlatego zarabia naprawdę dobrze. Jednak goła pensja, jak ją nazywa, ponoć nie wystarcza na wszystkie wydatki, dlatego bierze jeszcze dodatkowe zlecenia, które kończy wieczorami i w weekendy.
Mój mąż i syn są strasznie naiwni
Staram się nie wtrącać do życia młodych, ale tutaj ewidentnie coś jest nie tak. Mąż jednak cały czas tłumi moje zapędy do szczerej rozmowy z synem.
– On wybrał Żanetę i widać, że bardzo ją kocha. Nie nam oceniać ich styl życia i podział domowych obowiązków – Bogdan, jak zwykle, starał się łagodzić sytuację, gdy utyskiwałam na tak długie spóźnienie młodych.
– Ale jaki podział obowiązków? Czy ty tam widzisz w ogóle jakiś podział? Podział to mamy my. Oboje pracujemy. Ja ogarniam dom, pranie, gotowanie. W zamian ty masz na głowie nasze samochody, robisz większe zakupy i zajmujesz się naszym ogrodem. Gdy ja myję w soboty okna, ty kosisz trawę, przycinasz winogron, przesadzasz truskawki. Czy u nich widzisz coś takiego? – już całkiem traciłam cierpliwość do naiwności tego mojego poczciwego męża.
Dobry z niego człowiek, ale za bardzo wierzy innym ludziom i często wynikają z tego problemy. Bogdan zupełnie nie nadaje się do dzisiejszego świata. Jest specjalistą w swojej pracy i kocha majsterkowanie. Dzięki temu jest w stanie zrobić niemal wszystko sam w domu, a my oszczędzamy na fachowcach. Jednak zdecydowanie nie potrafi bronić swojego i ludzie zwyczajnie wchodzą mu na głowę. Nie umie nikomu odmawiać, dlatego zarówno rodzinka, jak i znajomi, i to nawet ci dalsi, wciąż wmanewrują go w jakąś pomoc.
Zwykle są to symboliczne przysługi, które zajmą przysłowiową chwilkę. Okazuje się jednak, że najczęściej są dużo bardziej czasochłonne, niż mogłoby się wydawać i mój mąż jest zmuszony zmieniać swoje własne plany, aby pomagać innym. Zazwyczaj nie doczekuje się wzajemności. Po prostu przyjęło się, że na Bogdana można zawsze liczyć. Chociażby się waliło i paliło, on ruszy z pomocą niczym ten honorowy rycerz ze starych powieści. Na szczęście ja nad nim czuwam i coraz częściej nie pozwalam, żeby dawał się wykorzystywać innym.
Maciej jest dokładnie taki sam jak jego ojciec. Również wszystkim spieszy z pomocą i nie ma za grosz asertywności. Tylko, że on nie trafił na żonę podobną do mnie, która stopowałaby te jego altruistyczne zapędy. On trafił na Żanetę, która zwyczajnie go wykorzystuje. Mój syn w ogóle nie potrafi postawić się żonce. Ba, on spełnia wszystkie jej kaprysy i gotowy jest rzucać jej płatki róż pod stopy, niczym jakiejś udzielnej królowej. A synowa bezczelnie to wykorzystuje, wmawiając Maćkowi, że to właśnie na tym polega szczęśliwe małżeństwo.
Synowa od razu mi się nie spodobała
Już gdy mi ją przedstawił, wiedziałam, że ta dziewczyna jest kuta na cztery łapy, jak to się nieładnie mówi. Owszem, zgrabna jak modelka. Do tego doskonale „zrobiona”. Perfekcyjne pasemka prosto z salonu, modnie przycięta grzywka, staranny makijaż, efektowny manicure i drogie ciuchy. Mój syn był wpatrzony w nią jak w obrazek. Wydawała mu się prawdziwą pięknością. Chociaż ja, sprawnym okiem kobiety, szybko dostrzegłam mankamenty jej urody, bo to żaden ideał. Po prostu jest zadbana i wie, jak ukryć swoje niedoskonałości, podkreślając jednocześnie to, co najlepsze.
– Chłopak jest młody, niedoświadczony, dlatego zakręciła mu w głowie. Widać, że to cwana flirciara, która wie, jak wykorzystać kobiece atuty, żeby uwieść mężczyznę – tłumaczyłam mężowi, gdy młodzi wyszli z naszego domu. – Ale Maciek przejrzy jeszcze na oczy i zrozumie, że to nie jest kobieta, z którą poważnie myśli się o przyszłości.
– Oj Baśka, Baśka. Tylko czasami nie knuj przeciwko nim. Daj młodym odetchnąć od tej swojej nadopiekuńczości – mąż, jak zwykle, nie widział, w czym w ogóle tkwi problem.
– To nie jest nadopiekuńczość, tylko instynkt matki, która wie, co dla jej dziecka jest najlepsze – wycedziłam ze złością, bo już te jego mądrości zaczęły naprawdę działać mi na nerwy.
– Młodzi dadzą sobie radę bez twojej pomocy. Posłuchaj mnie i nie wtrącaj się w związek syna. Już nie pamiętasz, że przepędziłaś dwie poprzedniczki Żanety? – Bogdan wytoczył ciężkie działa, dlatego na jakiś czas dałam sobie spokój.
Wyczuła, że przy Maćku dobrze się ustawi
Bardzo źle zrobiłam, że posłucham wtedy męża i dałam sprawom toczyć się własnym torem. Żaneta szybko zauważyła, że Macieja czeka naprawdę dobra przyszłość, dlatego będzie mogła wygodnie żyć jego kosztem i grzać się w jego sukcesach.
Nasz syn miał trzypokojowe mieszkanie po rodzicach Bogdana i działkę na wsi po dziadkach z mojej strony. Właśnie kończył informatykę i już robił staż w dużej firmie z zagranicznym kapitałem słynącej z dobrych zarobków, przejrzystych ścieżek kariery i atrakcyjnych benefitów dla najlepszych pracowników. Do tego był jedynakiem, dlatego kiedyś również po nas miał odziedziczyć cały majątek.
Tymczasem jego dziewczyna pochodziła z przeciętnej rodziny, w której się nie przelewało. Starała się robić lepsze wrażenie, ale było widać, że żyje na dużo niższym poziomie niż my. Jej rodzice mieszkali w dwupokojowym mieszkaniu w bloku, zarabiali przeciętnie i mieli jeszcze dwójkę młodszych dzieciaków na utrzymaniu. Na finansowanie fanaberii najstarszej córki zwyczajnie nie było tam pieniędzy.
A sama Żaneta nigdy za bardzo nie garnęła się do pracy. Skończyła technikum ekonomiczne, ale nie poszła na dalsze studia w tym kierunku. Zrobiła kurs zdobienia paznokci i zaczepiła się w niewielkim salonie kosmetycznym w naszym mieście. Ja wiem, że na tego typu usługi jest teraz spory popyt, ale kokosów na tym raczej nie zarobi. Zwłaszcza jako szeregowa pracownica, a nie właścicielka salonu.
Syn sponsoruje drogie zachcianki żony
Małżeństwo z naszym synem było więc dla niej szansą, żeby dobrze się ustawić. Zdaje się, że od samego początku miała taki plan, a Maciek dał się jej złapać w sidła. Może to także i moja wina, że nie nauczyłam go, że niektóre kobiety to prawdziwe modliszki. Jeszcze na długo przed weselem dziewczyna przeprowadziła się do jego mieszkania i zaczęła żyć całkowicie na jego koszt.
Drogie prezenty, markowe torebki i perfumy, biżuteria, ubrania – wszystko to kupowała na koszt mojego syna. Zabierał ją do modnych restauracji, na weekendy w górach czy nad morzem, zagraniczne wycieczki, fundował wczasy. A przecież on też nie zarabiał na starcie ogromnych pieniędzy. Moim zdaniem powinien najpierw budować swoją karierę i odkładać oszczędności, a nie przepuszczać ciężko zarobionych pieniędzy na kolejne zachcianki rozpieszczonej żony. No ale ona okręciła go sobie wokół palca i ciągnie z niego kasę całymi strumieniami.
– Bogdan, musimy coś z tym zrobić. Ona żyje na koszt Macieja i powoli oskubie go ze wszystkiego, co zarabia. Czy ty nie widzisz, że ten chłopak się przepracowuje, żeby mieć za co, spełniać te jej absurdalne kaprysy? – już wielokrotnie próbowałam wytłumaczyć mężowi, ale on wciąż powtarza tylko, żebym się nie wtrącała.
Tymczasem Żaneta odeszła z salonu, twierdząc, że nie opłaca się tam pracować za grosze. Przekonuje wszystkich, że więcej zarabia na prywatnych zleceniach, ale mam duże wątpliwości co to tego. Owszem, może i zrobi czasami paznokcie jakiejś koleżance, ale to nie jest stałe źródło dochodu. Do tego to, co ona zarobi, to jakaś kropla w morzu jej wciąż rosnących wydatków.
Co myślał mój syn, biorąc ślub z taką pijawką?
Jestem przekonana, że ta cwana lalunia wydoi go z kasy, a potem zwyczajnie kopnie w tyłek. Na szczęście mieszkanie i działka są jego własnością sprzed ślubu i Żanecie nic do tego. Ale przecież on niczego nie jest w stanie odłożyć, sponsorując jej wydatki, na które zwyczajnie ich nie stać.
Czara goryczy przelała się podczas tego nieszczęsnego niedzielnego obiadu. Wystrojona synowa pochwaliła mi się nieopatrznie, że Maciej na urodziny kupił jej nowe auto prosto z salonu. Raty będzie teraz spłacał przez kolejne lata. A mnie coś się zdaje, że w pewnym momencie ona go całkowicie oskubie, puści z torbami i złoży pozew o rozwód.
Nie wierzę, że ta dziewczyna kiedyś stanie się przykładną żoną i matką, skoro teraz praktycznie większość domowych obowiązków wykonuje mój syn. Tymczasem Żaneta biega na spotkania z przyjaciółkami, chodzi na zakupy, do fryzjera, kosmetyczki, na masaże, Spa, siłownię i bóg wie, gdzie jeszcze.
Muszę interweniować. Dopóki jeszcze nie jest za późno, żeby ratować mojego syna przed tą harpią.
Barbara, 55 lat
Czytaj także:
„Częściej obchodziłam Dzień Teściowej niż Dzień Kobiet. Synowa myśli, że jestem już tylko maszynką do pilnowania wnuków”
„Mam 65 lat i dużo młodszego kochanka. Sąsiadki patrzą krzywo, ale to nie moja wina, że chłopcy lubią bogate emerytki”
„Miałam dość harowania w domu, więc zatrudniłam nianię. Zaopiekowała się nie tylko moją córką, ale też mężem”