„Moja sąsiadka uważa, że po 50. nie wypada fantazjować w łóżku. A ja jestem jurną wdową i chcę się jeszcze zabawić”

Wesoła kobieta po 50. fot. iStock by Getty Images, Wavebreakmedia
„– Może według ciebie kobieta po 50. powinna tylko siedzieć w domu pod kocem i oglądać telewizję? Otóż ja uwielbiam igraszki w łóżku! – powiedziałam podniesionym głosem. – Nawet dziś chętnie poznam jakiegoś mężczyznę i zaproszę go do sypialni”.
/ 19.09.2024 21:15
Wesoła kobieta po 50. fot. iStock by Getty Images, Wavebreakmedia

Marzę o tym, żeby zobaczyć swoją sąsiadkę z mieszkania obok za kilkadziesiąt lat, kiedy osiągnie mój obecny wiek. Teraz jest taka urodziwa i pełna wigoru... Ciekawa jestem, czy nadal będzie wtedy wygadywać te wszystkie głupoty, które tak mocno mnie dotknęły. Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.

Młodzież uważa, że panie, które skończyły pięćdziesiąt lat, nie powinny uprawiać seksu. Co więcej, według nich nawet myślenie o zbliżeniach czy poruszanie tego tematu w rozmowach jest nie na miejscu. Kiedy takie mądrale dowiadują się, że kobiety ignorują ów zakaz, ogarnia ich totalne zaskoczenie połączone z ogromną odrazą i zakłopotaniem. Przekonałam się o tym pewnego cudownego popołudnia, gdy moja dwudziestoośmioletnia sąsiadka z naprzeciwka zaprosiła mnie do swojego mieszkania na ploteczki i kawę...

Był miły i ciepły dzionek

Tego dnia nie spieszyło mi się z niczym, więc z radością przystałam na propozycję spotkania. Pomimo znacznej różnicy wieku, bo Iwonka jest niemalże o połowę młodsza ode mnie, nigdy nie stanowiło to dla nas przeszkody w porozumieniu. Tematy do pogaduszek zdawały się nie mieć końca. Rozsiadłyśmy się wygodnie na ławce tuż pod domem sąsiadki i delektując się smakiem aromatycznej kawy, rozpoczęłyśmy przyjacielską pogawędkę o rozmaitych sprawach.

– Powiedz mi, Marzena, cały czas przebywasz w mieszkaniu jedynie w towarzystwie swoich czworonogów… Czy nie czujesz się samotna? – Iwona nagle zadała to pytanie.

– Dlaczego tak znienacka zainteresowało cię to, jak się czuję? – byłam lekko zdumiona. Nasze pogawędki sporadycznie dotyczyły mnie i moich zmartwień. Z reguły to ona dzieliła się swoimi trudnościami z pociechami oraz partnerem, szukając u mnie otuchy.

– Wiesz co, minęły już trzy lata odkąd odszedł twój mąż, a ty wciąż jesteś sama. Podziwiam cię, że sobie radzisz. To na pewno nie jest łatwe… Ja będąc na twoim miejscu, pewnie bym się poddała… – przerwała na chwilę.

– Święta racja, nie jest różowo. Zdarza się, że mam pretensje do Mirka, że mnie tak zostawił samą – wzdychając, pogrążyłam się w ponurych rozmyślaniach.

Naprawdę brakowało mi mojego męża

Prawdę mówiąc, od kiedy mój mąż odszedł, moje życie nie było usłane różami. Przeżyliśmy razem ponad 25 lat i wciąż darzyliśmy się gorącym uczuciem. Zupełnie jak zaraz po weselu. Okropnie mi go brakuje. Naszych pogaduszek, obiadków we dwoje, spontanicznych wycieczek poza miasto… Jego czułości, opanowania. No i, między nami mówiąc, tej wojskowej emeryturki.

Od kiedy zabrakło przy mnie męża, z coraz większym trudem przychodziło mi opłacanie wszystkich rachunków za dom tylko z mojej pensji. Opłaty, raty pożyczek, podatki, polisy… A do tego dochodziły jeszcze kłopoty z przeciekającymi kurkami, płytkami łazienkowym odpadającymi od ściany czy rynną, która się oberwała. Mój mąż potrafił poradzić sobie z takimi problemami w mgnieniu oka. Pasjonowało go dłubanie w domu i nawet specjalnie nie musiałam go do tego namawiać. Właśnie dlatego, kiedy zakończył swoją aktywność zawodową, zdecydowaliśmy się opuścić metropolię i zamieszkać na prowincji. Po to, żeby miał co robić w ogrodzie, mógł tam coś dłubać albo stawiać. No i jeszcze, żeby mógł sobie od czasu do czasu skoczyć na rybki do pobliskiej rzeczki…

Teraz do najdrobniejszych napraw potrzebowałam pomocy specjalistów. Kiedy przychodziło do uregulowania należności za wykonaną pracę, nieraz miałam ochotę się rozpłakać. Zastanawiało mnie, skąd biorą się tak wygórowane stawki...

– Właśnie, może warto by coś z tym zrobić? Znalazłabyś sobie jakiegoś zaradnego faceta. Na pewno twoje życie stałoby się wtedy prostsze – niespodziewanie usłyszałam głos Iwony, który wyrwał mnie z rozmyślań.

Przyjrzałam się jej uważnie z pewną dozą nieufności. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak mocno kochałam swojego małżonka i nie rozglądałam się za żadnym zastępstwem. Skoro więc nawiązała do tego tematu, musiała coś knuć.

Sympatyczny gość, ale niekoniecznie w moim typie

– Masz już kogoś upatrzonego? – rzuciłam pytanie, na co ona odpowiedziała szerokim uśmiechem.

– No właśnie, chyba tak! Wczoraj wieczorem gadałam z Wojtkiem i wpadliśmy na pomysł, że powinnaś spróbować z moim teściem. Ty wdowa, on wdowiec, obydwoje wolni… Jakoś byście się dogadali. W końcu we dwoje zawsze jest jakoś weselej – wyrzuciła z siebie wszystko za jednym zamachem.

Oferta sąsiadki, nie ukrywajmy, zupełnie mi nie leżała. Miałam okazję poznać ojca jej męża podczas imprezy z okazji kolejnych urodzin Wojtka i chwilę z nim pogadać. Sympatyczny facet, ale kompletnie nie moja bajka. Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Przede wszystkim pod względem umysłowym. On jest fanem discopolowych brzmień, a ja preferuję utwory Czajkowskiego. I mówię serio.

Szczerze mówiąc, kompletnie nie brałam pod uwagę opcji zacieśnienia z nim relacji. Mimo to postanowiłam nie wspominać o tym Iwonie. Nie zależało mi, żeby pomyślała, iż mam się za nie wiadomo kogo.

– Hmm, raczej średnio to widzę. Jak miałoby to według ciebie wyglądać? Dzieli nas taka odległość. Poza tym, no wiesz… – odpowiedziałam, nie wdając się w szczegóły.

– Daj spokój, nie szukaj problemów na siłę. To naprawdę świetny facet! – wykrzyknęła. – Mówię ci, to super gość. W domu to złota rączka. Dachy, krany, podłogi, wszystko ogarnie. Widziałaś te nasze schody? To jego robota. Wojtek tylko trochę go wspomagał. A jaki z niego gospodarz! Jak teściowa odeszła, to nauczył się sprzątać i gotować, chociaż wcześniej tego nie robił. Rodzina była w szoku. Zarabia nieźle i podobno ma jakieś oszczędności w banku. No i lubi grzybobrania, zupełnie jak ty. Same plusy! Może zorganizuję jakiś obiadek i wtedy sobie pogadacie, trochę się zapoznacie. Kto wie, może coś z tego będzie – paplała przejęta.

– Daj spokój, Iwonka, nie ma co się nastawiać. Nie warto, żebyś marnowała na to swoją energię. Bez wątpienia twój teść jest bardzo pociągającym facetem i naprawdę niezłym materiałem na męża, ale ja odpuszczam – weszłam jej w słowo.

– Jesteś absolutnie przekonana? – uniosła brwi.

– W stu procentach – posłałam jej przepraszający uśmiech. Iwona zamilkła. Przez moment intensywnie nad czymś rozmyślała. Po chwili nagle jakby oprzytomniała.

– O rany, no faktycznie! Chyba masz rację, to absolutnie nie dla ciebie! Totalnie wyleciało mi z głowy coś istotnego! – chwyciła się za czoło.

– Serio? Niby co takiego? – zdziwiłam się i jednocześnie poczułam ulgę, że w końcu doszłyśmy do porozumienia i będziemy mogły zamknąć ten wątek, ale zżerała mnie ciekawość, co takiego sprawiło, że tak raptownie zweryfikowała swoje poglądy.

Wiadomo, że faceci mają swoje potrzeby

– Słuchaj, mój teść to czasem tak ze dwa razy w tygodniu ma ochotę na ten, no wiesz… – zarumieniła się.

– Ten? Chodzi ci o to, że od czasu do czasu raczy się jakimś trunkiem? – kompletnie nie załapałam, o co jej chodzi.

– E, nieee… Wcale nie to mam na myśli… – sąsiadka zaczęła dziwnie się wiercić.

– No to o czym ty w końcu mówisz? Mogłabyś jaśniej? – powoli traciłam cierpliwość.

– Wiesz, on to prawdziwy ogier, zresztą jak każdy chłop w tej rodzinie. Czasami musi po prostu, jak to się mówi, spuścić parę. Ciocia gadała, że kręcił z taką jedną, miała chyba z trzydzieści parę lat. Wpadała do niego w każdą niedzielę, zaraz po mszy. Ale ją wykopał, bo interesowała ją tylko kasa – tłumaczyła zawstydzona Iwonka.

– Aha, masz na myśli seks? – nagle mnie oświeciło.

– No właśnie – odparła z ulgą. – W końcu to jeszcze całkiem młody gość, nie przekroczył nawet sześćdziesiątki. A ty już swoją młodość masz za sobą – westchnęła.

– Jak to, swoją młodość mam za sobą? Przecież jestem od niego młodsza, chyba o jakieś sześć lat! – poczułam się urażona.

– Tylko sześć. Nie gniewaj się, ale sama wiesz, że kobiety w tym wieku już raczej nie fantazjują o takich sprawach. A teść ma swoje potrzeby… – stwierdziła tonem znawcy.

Stałam jak wryta, zszokowana tym, co słyszałam

Z moim Mireczkiem uprawialiśmy seks minimum dwa razy w tygodniu, traktując to jako coś absolutnie oczywistego. Szczerze powiedziawszy, teraz oddawaliśmy się miłosnym igraszkom jeszcze chętniej i z większą swobodą niż dawniej, ponieważ już nie musieliśmy się obawiać nieplanowanej ciąży. Tabletki nigdy mi nie służyły, więc pomimo naszej ostrożności po każdym zbliżeniu towarzyszył mi strach przed wpadką. A po przekwitaniu? Można się całkowicie oddać rozkoszy bez obaw! To było cudowne uczucie.

– Coś ty! Nie fantazjują? Myślisz, że jak człowiek jest w moim wieku, to już tylko mu zostaje przykryć się kocykiem, usiąść w bujanym fotelu i oglądać telewizję? Ja to uwielbiam figle w łóżku! – wykrzyknęłam.

– Chyba sobie ze mnie żartujesz, no nie? – spoglądała na mnie z powątpiewaniem.

– Nie, to nie są żarty. Szczerze mówiąc, nawet dzisiaj chętnie bym się z kimś pobawiła. Problem w tym, że jak do tej pory nie udało mi się znaleźć faceta, który by mi pasował – odpowiedziałam.

– Daj spokój, na pewno sobie ze mnie kpisz, Marzenka... Poza tym, kobiety po pięćdziesiątce nie powinny już wyczyniać takich numerów. Ani o tym gadać... Ależ ty masz odwagę – pokiwała głową z niedowierzaniem.

– Niby czemu nie powinny? To jest gdzieś zabronione, czy jak? – przycisnęłam ją.

– No bo to takie obleśne i niesmacznie wygląda... Te zwisające cycki, skóra cała w zmarszczkach. Ble, aż mi się robi niedobrze, jak sobie to wyobrażam – wykrzywiła się z obrzydzeniem.

Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że nie dopiłam kawy. Byłam wkurzona jak diabli! Zdenerwowało mnie, że ta moja śliczna i wciąż młoda sąsiadka wygłasza tak durne poglądy.

Dlaczego kobiety wysyła się na seksualną emeryturę?

Gdy znalazłam się w mieszkaniu, dla pewności przyjrzałam się sobie w lustrze. Wcale nie prezentowałam się źle. Moje ciało może i nie wyglądało tak super jak kiedyś, ale niczego obrzydliwego w nim nie dostrzegłam. Moje piersi i brzuch były nawet bardziej jędrne niż u Iwony, bo nie rodziłam dzieci ani ich nie karmiłam piersią…

Nie obraziłam się na Iwonkę śmiertelnie. Od tego czasu jednak nie poruszamy już tego tematu. Coraz bardziej korci mnie natomiast, żeby poznać jakiegoś mężczyznę. I zaprosić go na górę do mojej sypialni. Okna mam akurat z widokiem na dom Iwony. Może więc pewnego dnia specjalnie nie zasłonię rolet. Niech sobie popatrzy i pozazdrości!

Marzena, 52 lata

Czytaj także:
„Straciłam głowę dla ucznia, choć wzbraniałam się przed zakazaną miłością. Gdy wzięliśmy ślub, rodzice się mnie wyrzekli”
„Moje małżeństwo było idealne, dopóki nie zamieszkała z nami teściowa. Mąż pozwalał jej rządzić nawet w sypialni”
„Na emeryturze zakochałem się w młodszej kobiecie. Było cudownie, dopóki nie dostałem listu z banku”

Redakcja poleca

REKLAMA