„Moja córka baluje, a ja zajmuję się jej dziećmi. Całkiem zapomniała, że jest matką, bo jej się to znudziło”

babcia z wnukami fot. Getty Images, STOCK4B Creative
„Prawda jest taka, że Karolina po prostu nie chce się nimi zajmować. Najważniejsze są dla niej imprezy i znajomi, a wnuki stają się dla niej niewygodnym obowiązkiem. Widzę to, choć nigdy bym tego nie powiedziała na głos”.
/ 08.09.2024 14:30
babcia z wnukami fot. Getty Images, STOCK4B Creative

Nie wiem, kiedy ostatni raz moja córka spędziła ze swoimi dziećmi popołudnie. Dzieci są małe, potrzebują matki, ale coraz rzadziej o nią pytają. To mnie boli najbardziej. Boję się, że kiedyś zupełnie o niej zapomną, a ja... ja nie jestem w stanie jej zastąpić.

Dzieci są na mojej głowie

Każdy mój dzień wygląda tak samo. Budzę się wcześnie rano, przygotowuję śniadanie dla wnuków, odprowadzam ich do szkoły, a potem robię zakupy i sprzątam. Wieczorem pomagam im z lekcjami, szykuję kolację, a Karoliny znów nie ma. Zawsze znajdzie jakiś powód, żeby nie wracać na czas – impreza, spotkanie ze znajomymi, wyjazd na weekend. 

Pamiętam, jaka Karolina była przed urodzeniem dzieci. Mądra, ambitna, zawsze z planem na przyszłość. Zawsze wiedziała, czego chce. A teraz? Wszystko się zmieniło. Gdy urodziła Filipa i Hanię, początkowo wydawało się, że sprosta nowym obowiązkom, ale szybko zaczęła uciekać. Na początku były to wyjścia na kawę, później weekendy z koleżankami, a teraz... teraz praktycznie jej nie ma. Dzieci przychodzą do mnie z pytaniami, które przeszywają moje serce.

– Babciu, dlaczego mama nigdy nie zostaje z nami? – zapytała ostatnio Hania.

– Mama ma dużo pracy, kochanie – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie.

Prawda jest taka, że Karolina po prostu nie chce się nimi zajmować. Najważniejsze są dla niej imprezy i znajomi, a wnuki stają się dla niej niewygodnym obowiązkiem. Widzę to, choć nigdy bym tego nie powiedziała na głos. Każdego dnia czuję narastający gniew i żal. Dzieci zasługują na lepsze życie, na prawdziwą matkę. Staram się dawać im miłość, ale wiem, że nie jestem w stanie w pełni zastąpić Karoliny. Zastanawiam się, ile jeszcze wytrzymam, zanim ten gniew wybuchnie.

Nie umiem mu tego powiedzieć

Adam, mąż Karoliny, dzwoni regularnie z zagranicy, gdzie pracuje, aby utrzymać rodzinę. Z każdym telefonem staje się coraz bardziej zaniepokojony. Pytania o to, jak radzą sobie dzieci, stają się coraz bardziej nerwowe, a ja próbuję łagodzić sytuację. Nie chcę w pełni ujawniać prawdy, bo wiem, jak to go martwi. Czasami czuję, że Adam podejrzewa, co naprawdę się dzieje, ale nie chce tego przyznać.

– Jak tam Karolina? Widzisz, żeby się bardziej angażowała? – pyta mnie ostatnio.

– Jest... zajęta – odpowiadam, unikając szczegółów. Nie mam serca mu powiedzieć, że Karolina zaniedbuje dzieci coraz bardziej. On też czuje, że coś się psuje w ich małżeństwie, ale przez swoją pracę nie może być tutaj i osobiście zmierzyć się z problemem.

Adam zaczyna sugerować, że postraszy Karolinę, że zabierze jej prawo do opieki nad dziećmi, jeśli nie zmieni swojego podejścia. Sama zaczynam się nad tym zastanawiać. Czy to dobry pomysł? Może, jeśli Karolina zostanie postawiona przed takim wyborem, w końcu zrozumie, co traci? Z jednej strony nie chcę tego dla niej, z drugiej... muszę myśleć o wnukach. Próbuję chronić rodzinę, ale coraz trudniej udawać, że wszystko jest w porządku.

Tak nie może być

Sytuacja w końcu się zaostrzyła. Zgłosiłam sprawę do sądu rodzinnego, bo nie mogłam już dłużej patrzeć, jak wnuki cierpią przez nieobecność Karoliny. Serce mi pękało, ale musiałam działać. Sąd rozważał odebranie jej praw rodzicielskich, a ja czułam, że to wszystko przeze mnie. Zastanawiałam się, czy zrobiłam dobrze, czy naprawdę nie było innego wyjścia.

Poczucie winy rozdzierało mnie od środka. Kocham Karolinę, to moja córka, ale co mogłam zrobić? Wnuki były zaniedbywane, a ja nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Każdego dnia, gdy widziałam ich smutne twarze, wiedziałam, że podjęłam trudną, ale słuszną decyzję. Jednak lęk przed konsekwencjami nie opuszczał mnie ani na chwilę.

Karolina nie wiedziała jeszcze, co się dzieje. Oficjalne powiadomienie miało dopiero nadejść, ale wkrótce miała się zmierzyć z rzeczywistością. Bałam się tej chwili. Zawsze miałam nadzieję, że uda mi się przemówić jej do rozumu, że wróci do dzieci, zanim będzie za późno. Teraz czułam, że mogłam przekroczyć pewną granicę, której już nie da się cofnąć. Czy Karolina zmieni swoje życie, czy naprawdę straci dzieci?

Musi wziąć na siebie odpowiedzialność

Karolina w końcu stanęła twarzą w twarz z konsekwencjami swoich wyborów. Gdy otrzymała powiadomienie od sądu, początkowo nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Była w szoku, a jej reakcja to przede wszystkim złość i niedowierzanie. Zarzuciła mi, że zdradziłam ją, wtrącając się w jej życie i wciągając do tego sąd.

– Jak mogłaś mi to zrobić?! – krzyczała, a w jej oczach widziałam gniew, ale też ból.

Starałam się zachować spokój, choć w środku byłam rozbita. Wiedziałam, że to musiało się stać, ale widok Karoliny w takim stanie łamał mi serce. Próbowałam jej wytłumaczyć, że nie chodziło o odebranie jej dzieci, ale o to, żeby zrozumiała, jak bardzo je zaniedbuje.

– Nie chciałam tego, ale nie zostawiłaś mi wyboru – powiedziałam cicho. – Dzieci cię potrzebują. Musisz w końcu wziąć za nie odpowiedzialność.

Choć widziałam w jej oczach bunt, dostrzegłam też coś jeszcze – cień refleksji. Może po raz pierwszy zrozumiała, że jej zachowanie ma realne konsekwencje. To była chwila, na którą czekałam, choć bałam się, że może być już za późno. Martwiłam się o wnuki, które potrzebowały swojej matki, nawet jeśli ja starałam się im ją zastąpić.

Może wreszcie coś zrozumiała

Karolina, choć początkowo buntowała się przeciwko decyzji sądu, zaczęła podejmować pierwsze kroki, by odbudować relacje z dziećmi. Przychodziła wcześniej do domu, próbowała spędzać z nimi czas, choć na początku nie było to łatwe. Filip i Hania, przyzwyczajeni do jej nieobecności, początkowo reagowali z dystansem. Gdy Karolina proponowała wspólne zabawy lub spacery, widziałam ich niepewność, a czasem nawet niechęć.

– Chodź, pójdziemy razem na plac zabaw – mówiła, a Hania spuszczała wzrok, patrząc w moją stronę, jakby szukając u mnie wsparcia.

Było to dla mnie trudne do oglądania. Widziałam, że Karolina stara się naprawić swoje błędy, ale dzieci nie były pewne, czy mogą na niej polegać. Wewnętrznie czułam ulgę, że Karolina podjęła próbę, ale jednocześnie bałam się, że nie wytrwa. Czy to była prawdziwa zmiana, czy tylko reakcja na groźbę utraty praw do opieki?

Ja sama nie wiedziałam, jak długo to potrwa, ale postanowiłam dać jej szansę. Starałam się wspierać Karolinę, choć obawy o wnuki wciąż tkwiły we mnie głęboko. Obserwowałam każdy jej krok, mając nadzieję, że tym razem naprawdę się uda.

Zrozumiała, że jest matką

Z czasem sytuacja zaczęła się powoli stabilizować. Karolina coraz częściej angażowała się w życie dzieci, a one zaczęły jej ufać, choć wciąż z pewną ostrożnością. Filip uśmiechał się coraz częściej, a Hania, choć nadal była nieśmiała, zaczęła zgadzać się na wspólne spędzanie czasu z matką. Widziałam, że dla Karoliny było to trudne, ale jednocześnie widziałam w niej determinację, której wcześniej brakowało.

Mimo tych zmian, wciąż czułam niepokój. Bałam się, że Karolina mogła wrócić do swoich starych nawyków, kiedy tylko poczuje, że dzieci znowu jej ufają. Byłam gotowa wkroczyć, jeśli sytuacja znów by się pogorszyła, ale też chciałam dać jej przestrzeń, by mogła udowodnić, że jest zdolna do zmiany. Ostatecznie zdałam sobie sprawę, że to proces – długi, pełen prób i błędów.

Chociaż nie byłam pewna, co przyniesie przyszłość, chciałam wierzyć, że Karolina wreszcie zrozumiała, jak ważna jest dla swoich dzieci. Dzieci powoli zaczęły odnajdywać swoją mamę na nowo, a ja z ulgą patrzyłam, jak rodzina, mimo trudnych chwil, ma szansę na odbudowę. I choć wciąż byłam dla nich wsparciem, wiedziałam, że to Karolina musi teraz wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszłość swoich dzieci.

Halina, 62 lata

Czytaj także:
„Narzeczony zrobił mi niespodziankę. Tak zaszalał na kawalerskim, że w podróż poślubną pojechałam z kimś innym”
„Mąż wrócił z delegacji z niespodzianką. Po tym, co odkryłam w walizce, czuję do niego tylko wstręt”
„Zakochałam się w życiu na wsi, ale nie w pracy na polu. Mąż założył mi chomąto i gnał do roboty”

Redakcja poleca

REKLAMA