Od kiedy pamiętam, zakupy były moim lekarstwem na wszystko – na nudę, stres, nawet na te dni, kiedy czułam, że życie przecieka mi przez palce. Nowa sukienka, pachnące jeszcze skórą szpilki czy elegancka torebka – to wszystko sprawiało, że choć przez chwilę czułam się kimś więcej. Paweł, mój mąż, zawsze patrzył na to z chłodnym dystansem. „Kupujesz szczęście na kredyt” – mówił. Z jego perspektywy pieniądze były narzędziem, a nie celem. Dla mnie były furtką do świata, w którym mogłam udawać, że mam wszystko pod kontrolą.
Mąż ograniczał wydatki
Ostatnie miesiące nie były jednak łatwe. Paweł coraz częściej kontrolował nasze finanse, co wywoływało we mnie frustrację. A Black Friday? To przecież moje święto, moment, na który czekałam cały rok. Tymczasem rano okazało się, że mój dostęp do wspólnego konta został zablokowany. Wściekłość i upokorzenie kotłowały się we mnie jak burza. Paweł tłumaczył to rozsądnym zarządzaniem budżetem, ale ja widziałam w tym zamach na moją wolność.
Marek, mój brat, zawsze był moją opoką. Starszy o osiem lat, odkąd pamiętam, ratował mnie z każdej opresji – czy chodziło o naprawę roweru, czy o pierwsze złamane serce. Wiedziałam, że teraz też mogę na niego liczyć. Przecież to nie tak, że chciałam go oszukać – po prostu potrzebowałam pieniędzy na coś, co według mnie było ważne. Czy to naprawdę grzech poprosić brata o pomoc, skoro Paweł nie chciał mnie zrozumieć?
Byłam wściekła
– Nie wierzę, że naprawdę to zrobiłeś! – wrzasnęłam, patrząc na Pawła z niedowierzaniem. Stał w kuchni, jak gdyby nigdy nic, spokojnie mieszając kawę.
– To nie jest twoje konto, Ewa, tylko wspólne – odpowiedział chłodno, nawet na mnie nie spoglądając. – Nie mogłem pozwolić, żebyś znowu wydawała pieniądze na jakieś bzdury.
– Bzdury? – zasyczałam. – Ty to nazywasz bzdurami? Przecież wiesz, że czekałam na Black Friday! To jedyna okazja, żeby kupić te rzeczy taniej!
– Taniej nie znaczy, że nas na to stać – odpowiedział z irytującym spokojem. – Mamy kredyt na mieszkanie, rachunki i plany na przyszłość. A ty myślisz tylko o kolejnej torebce czy butach.
– To moje pieniądze tak samo jak twoje! – wrzasnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Paweł odłożył łyżeczkę na blat i wreszcie spojrzał na mnie. Jego spojrzenie było zimne i wyrachowane, jakby właśnie tłumaczył coś niesfornemu dziecku. – Nie, Ewa. To pieniądze, które razem zarobiliśmy. I razem podejmujemy decyzje. Koniec z tym.
– Nie możesz mnie tak traktować! – rzuciłam, próbując powstrzymać drżenie głosu.
– Nie traktuję cię w żaden sposób. Po prostu próbuję zapobiec katastrofie. Może czas zacząć myśleć długoterminowo?
To było jak policzek. Jakby sugerował, że moje pragnienia, moje potrzeby nie mają znaczenia. Owszem, może nie byłam najbardziej oszczędną osobą na świecie, ale czy to znaczyło, że on ma prawo decydować za mnie?
– Wiesz co? Nie zmienisz mnie, Paweł. Próbujesz zrobić ze mnie kogoś, kim nigdy nie będę – rzuciłam ostro.
Zamiast odpowiedzieć, westchnął i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą z moją złością. Stałam tam jeszcze chwilę, próbując zebrać myśli. Co teraz? Musiałam działać, i to szybko. Był ktoś, kto mnie zrozumie. Kto zawsze rozumiał. Marek.
Zadzwoniłam do brata
Siedziałam na kanapie, obracając w dłoniach telefon. Wyświetlacz raz po raz gasł, bo nie mogłam zdecydować się, czy zadzwonić. W głowie kłębiły się myśli. Co mu powiedzieć? Marek zawsze miał dla mnie serce, ale nie był naiwny. Musiałam go przekonać. Gdy w końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę, poczułam dziwną mieszankę ulgi i napięcia.
– Hej, siostra, co tam? – Jego głos był ciepły, jak zawsze.
– Marek, ja… mam problem. Nie wiem, co robić – zaczęłam, próbując brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
– Co się stało? Wszystko w porządku?
Westchnęłam, teatralnie przeciągając ciszę, jakbym wstydziła się tego, co za chwilę powiem.
– Paweł… zablokował mi dostęp do konta. A ja mam zaległe rachunki do zapłacenia. Wiesz, nic wielkiego, ale pilnego. Wiesz, jak to jest...
– Czekaj, co? Dlaczego zablokował? – zapytał podejrzliwie.
– Uważa, że za dużo wydaję. – Próbowałam brzmieć skruszona. – Ale to nie o to chodzi, Marek. Ja po prostu znalazłam się w sytuacji, gdzie potrzebuję małej pożyczki. Oddam ci, obiecuję.
Okłamałam go
W słuchawce zapadła cisza. Poczułam, jak ściska mnie w żołądku.
– Ewa, nie chcę się wtrącać w wasze sprawy, ale to dziwne. Jesteście małżeństwem, powinniście to razem rozwiązać.
– Rozwiązać? Marek, ja próbowałam! Ale on mnie traktuje jak dziecko! – W moim głosie zabrzmiało coś, co miało być desperacją. – Proszę, to tylko raz. Wiesz, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
Westchnął ciężko, a ja wiedziałam, że mam go w garści.
– Ile potrzebujesz?
– 2 tysiące. Wystarczy na zaległości i trochę na zapas, żeby nie musieć znowu go o coś prosić.
– 2 tysiące? – jego głos zdradzał zaskoczenie. – Ewa, to nie jest mała kwota.
– Wiem, Marek. I dlatego tak mi głupio, że muszę cię o to prosić. Ale obiecuję, że oddam. Niedługo dostanę premię i wszystko ci zwrócę.
Znowu cisza. Zacisnęłam palce na telefonie, czekając na wyrok.
– Dobrze. Ale to ostatni raz, Ewa. Rozumiesz?
– Dziękuję ci! Naprawdę. Nie wiesz, jak bardzo mi pomagasz.
Rozłączyłam się i poczułam ulgę, ale zaraz potem przyszło coś jeszcze – dziwne ukłucie w środku. Czułam, że Marek mi wierzy. Że oddałby mi ostatni grosz, gdyby musiał. Ale ja miałam już w głowie listę zakupów, które właśnie trafiły do koszyka online. Kliknęłam „Zapłać”. Marek nigdy się nie dowie.
Brat był podejrzliwy
Kolejne dni mijały w dziwnej atmosferze. Paweł wydawał się mniej zainteresowany tym, co robię, co akurat działało na moją korzyść. Dzięki przelewowi od Marka mogłam spokojnie zaszaleć na wyprzedażach. Nowa torebka, perfumy i te wymarzone botki – wszystko już czekało na swoją premierę. Byłam szczęśliwa. Przynajmniej na chwilę.
Marek jednak najwyraźniej nie zamierzał zostawić tematu. Zadzwonił do mnie w środę, akurat gdy przymierzałam jedną z nowych sukienek przed lustrem.
– Ewa, mam chwilę. Pogadamy? – Jego ton był dziwnie rzeczowy.
– Jasne, co tam? – Usiadłam na kanapie, próbując brzmieć naturalnie.
– Zastanawiam się, co to były za rachunki, które musiałaś opłacić? Nie chcesz mi czegoś więcej powiedzieć? – zapytał.
Zamarłam na moment, ale szybko się pozbierałam.
– Och, Marek, to były takie różne sprawy. Trochę za prąd, trochę za wodę... Wiesz, Paweł się tym zajmował, a jak zablokował konto, to zostałam z niczym.
Straciłam czujność
– Rozumiem. Ale wiesz, dziwne, bo widziałem twoje ostatnie zdjęcie na Instagramie – dodał ostrożnie.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Zdjęcie?
– Tak, to z nową torebką. Wydaje mi się, że to raczej nie był rachunek za prąd – powiedział sucho.
Serce zaczęło mi bić jak szalone.
– Marek, daj spokój. Przecież nie muszę ci się tłumaczyć z każdego wydanego grosza.
– Ewa, ale to były moje pieniądze. Więc może jednak powinnaś.
Cisza w słuchawce zaczęła mnie uwierać. Próbowałam obrócić sytuację na swoją korzyść.
– Naprawdę? Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam, muszę się przed tobą spowiadać? Marek, zawsze mogłam na ciebie liczyć, ale teraz zaczynam mieć wątpliwości.
– Nie zmieniaj tematu. Ewa, ja cię pytam wprost: czy te pieniądze poszły na zakupy? – w jego głosie słychać było rozczarowanie.
– Nie wszystkie. Część tak, ale tylko dlatego, że… że chciałam poczuć się lepiej. Paweł traktuje mnie jak głupią. Ty tego nie zrozumiesz – wyrzuciłam z siebie w emocjach.
– Nie, Ewa, myślę, że jednak rozumiem – przerwał mi. – Tylko że nie spodziewałem się, że wykorzystasz mnie w ten sposób.
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się. Patrzyłam na ekran telefonu, czując, jak fala gorąca rozlewa się po moim ciele. W głowie kołatała mi tylko jedna myśl: „Czy on naprawdę odpuści, czy dopiero zacznie drążyć?”
Brat był rozczarowany
Marek przyjechał w piątek, niespodziewanie. Gdy zobaczyłam go w drzwiach, serce zaczęło mi walić. Nie miał tej zwykłej, serdecznej miny. Zamiast tego w jego oczach kryło się coś, co trudno było zignorować – chłodna determinacja.
– Możemy porozmawiać? – zapytał, wchodząc bez zaproszenia.
– Oczywiście, o co chodzi? – próbowałam brzmieć spokojnie, ale wiedziałam, że nie będzie łatwo.
Usiadł na kanapie, rozglądając się po salonie. Jego wzrok zatrzymał się na torebce, którą z dumą prezentowałam w mediach społecznościowych. – To nowy zakup? – spytał z pozorną obojętnością.
– Marek, proszę cię... Przyszedłeś tu oceniać moje zakupy? – Uśmiechnęłam się wymuszenie.
– Nie, Ewa. Przyszedłem dowiedzieć się, dlaczego mnie okłamałaś – odpowiedział bez cienia emocji.
Zamarłam.
– Nie kłamałam. Potrzebowałam pomocy. Paweł… – zaczęłam, ale przerwał mi.
– Nie zwalaj tego na Pawła.
– Ale Marek, to wszystko przez niego! On mnie ogranicza, nie rozumie!
– To nie ma znaczenia – powiedział ostro. – Liczy się to, że mnie wykorzystałaś. Myślałem, że jestem dla ciebie kimś ważnym.
– Marek, proszę cię... – Próbowałam zagrać na emocjach, ale on tylko pokręcił głową.
– Wiesz co? Jeśli nie potrafisz być szczera, to nie licz więcej na moją pomoc. Zrobiłaś ze mnie głupca.
Z tymi słowami wstał i wyszedł, zostawiając mnie z rosnącym poczuciem winy. Próbowałam wmówić sobie, że przesadza, ale gdzieś w środku wiedziałam, że tym razem posunęłam się za daleko.
Chyba przesadziłam
Minęły dwa tygodnie, a Marek nie odezwał się ani razu. Każda próba kontaktu kończyła się milczeniem. Wysłane wiadomości pozostawały bez odpowiedzi, a gdy raz spróbowałam zadzwonić, usłyszałam jedynie chłodny dźwięk sygnału przerwanego po kilku sekundach. Zaczynało do mnie docierać, że tym razem sprawy zaszły za daleko.
Paweł też się zmienił. Nie kłóciliśmy się, ale czułam dystans. Wracał późno z pracy, nie pytał, jak mi minął dzień, i coraz częściej zasypiał na kanapie z laptopem na kolanach. Nie miałam odwagi pytać, czy coś się dzieje. Sama nie wiedziałam, jak miałabym mu to wszystko wytłumaczyć.
Siedziałam wieczorem w salonie, wpatrując się w ekran laptopa. Koszyk na jednej z platform zakupowych był pełen, ale tym razem nie nacisnęłam „Kup teraz”. Zamiast tego przeglądałam stare zdjęcia – nasze wspólne z Markiem, sprzed kilku lat. Na jednym z nich staliśmy razem w górach, oboje uśmiechnięci, bez żadnych trosk.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam zrozumieć, jak mogłam doprowadzić do takiej sytuacji. Marek zawsze był dla mnie wsparciem, a ja go zdradziłam, wykorzystałam jego zaufanie.
Telefon zadzwonił, a ja odruchowo spojrzałam na ekran. Niestety, to nie był Marek. Paweł, stojąc w progu pokoju, zapytał cicho:
– Coś się dzieje?
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego spojrzałam na konto bankowe. Było niemal puste, a jedynym, co mi zostało, było poczucie straty.
– Nic, Paweł– wyszeptałam.
Po raz pierwszy od dawna poczułam, że muszę coś zmienić. Tylko nie wiedziałam jeszcze, jak to zrobić.
Ewa, 36 lat
Czytaj także: „Przepuszczałam kasę rodziców, aż zablokowali mi karty. Spanikowałam, gdy nagle kazali mi iść do pracy”
„Znalazłam w aucie męża drogie perfumy i czekałam, aż mi je da. Na próżno, bo bawidamek miał inne plany”
„Przez głupotę męża wylądowałam na zasiłku. Patrzę na światło w pustej lodówce i ryczę z bezsilności”