„Mam 65 lat i zarejestrowałam się w biurze matrymonialnym. Tęsknię za bliskością drugiego człowieka i igraszkami”

emerytka szukająca faceta w internecie fot. Adobe Stock, pikselstock
„Szukam sympatycznego pana na jesienne pogody, na hulający wiatr, na długie, ciemne wieczory. Zrobiłabym mu na drutach ciepłą kamizelkę, upiekłabym ciasto ze śliwkami (takie mi się najlepiej udaje!), przytulałabym się do niego i dałabym mu wszystko, czego by chciał, gdybym od niego dostała to, o co mi chodzi…”.
/ 15.07.2023 08:30
emerytka szukająca faceta w internecie fot. Adobe Stock, pikselstock

Samotna kobieta po sześćdziesiątce… Na co taka jeszcze może czekać? Moja przyjaciółka stwierdziła, że wszystko już za nami.

– Dzieci na swoim, faceci wolą młodsze, każdy dzień szary i niemrawy…

– Przestań! – zezłościłam się na nią. 

– Może od razu założyć sznurek na szyję?

– A wiesz, czasami myślę, że to byłoby jakieś wyjście! Szczególnie, kiedy mnie od rana bolą stawy i nie mogę się rozruszać – stęknęła na pokaz Ola.

Spojrzałam na nią ze strachem, czy i ja nie jestem taka sama: zrzędliwa, niezadowolona i wiecznie z ustami w podkówkę?

Ostatnio dawno niewidziana znajoma westchnęła w trakcie rozmowy: 

– Starzejemy się. Czasu nie oszukasz!

Sama wyglądała ładnie i młodo, więc chyba mnie miała na myśli…

Czuję okropną potrzebę miłości. Wstydzę się mówić o tym głośno, bo zaraz jest gadanie, że taka stara baba, że nie wiadomo czego jej się zachciewa.

A ja tylko pragnę bliskości z drugim człowiekiem, czułości, odrobiny ciepła i tego dreszczu, który sprawia, że krew w żyłach to nie jest samo wapno.

Z psem nie pogadam, do teatru nie pójdę

Teraz jest taki terror młodości, że jak starsza pani ogląda kremy albo inne balsamy w salonie kosmetycznym, to dziewczyny chichoczą i szepczą: 

– Tu tylko kwas solny pomoże!

Wiem, co mówię, bo niedawno spotkała mnie taka przykrość.

Dwie nastolatki bardzo długo wybierały jakieś tusze i pudry, więc wcisnęłam się między nie, żeby zapytać młodziutką sprzedawczynię o jakieś mazidło dla przedziału sześćdziesiąt plus.

Jak one wszystkie na mnie spojrzały!

Nic nie kupiłam. Poszłam jak zmyta po nivejkę do kiosku Ruchu. Od tamtego momentu boję się nawet wchodzić do eleganckich kosmetycznych salonów…

Podobną sytuację miałam u dentysty.

– Może by zrobić implant? – zapytałam energiczną panią stomatolog.

– Eee – machnęła ręką. – Nie ma sensu. W pani wieku tylko dostawka, i to nie porcelanowa, bo to ciężkie, a kości szczęki u starych ludzi kruche i mogą nie wytrzymać. Zresztą po co pani taki wydatek? Na ile lat pani to planuje? Nie szkoda kasy?

Po zastanowieniu uznałam, że miała rację, tylko dlaczego była tak okrutnie szczera? Mogła przecież powiedzieć mi to samo delikatniej, nie tak na odlew…

– Nie chciało się jej wysilać – moja przyjaciółka oceniła całe zdarzenie bardzo sensownie. – Uważa, że w tym wieku masz skórę jak na byku. Nic cię nie zaboli, a gdyby nawet, wytrzymasz, nawet nie piśniesz. Stara znaczy odporna, ot co.

No więc tak się człowiek plącze między tymi energicznymi, kreatywnymi, z perspektywami i urodą, z młodą skórą i zdrowymi kolanami, które nie bolą na zmianę pogody. Wybiera autobusy niskopodłogowe, bo łatwiej do nich wsiadać, w pociągu szuka przedziału blisko ubikacji, a wieczorami stara się już nie wychodzić z domu, co najwyżej z pieskiem, na szybkie siusiu. Bo ciemno, niebezpiecznie.

To naturalne, że chcę mieć kogoś, z kim ten świat będzie do zniesienia i nie taki obcy… Tylko gdzie go znaleźć?

Jakiś czas temu zarejestrowałam się w biurze matrymonialnym. Wcale nie miałam wielkich wymagań; szukałam miłego pana mniej więcej w moim wieku, w miarę zdrowego, bez rażących dziwactw, nielubiącego samotności. 

Niestety, z dwudziestu paru ofert ani jedna nie była dla mnie.

Odzywali się albo starzy wyjadacze poszukujący opiekunek i pielęgniarek na stare lata, albo młodsi, którzy chcieli sobie zapewnić ciepły kąt i pełną michę. Żaden nie napisał, co oferuje w zamian, uważali się za skarby i oczekiwali tylko zachwytu i wdzięczności. Co drugi chciał się od razu do mnie wprowadzać!

Wiedziałam, że nie tędy droga.

Zapisałam się na Uniwersytet Trzeciego Wieku, lecz i tam spotkałam przede wszystkim kobiety. Facetów jak na lekarstwo, a jeśli już jakiś się pojawiał, to albo od razu nie był sam, albo otaczał go wianek siwych, rudych, czarnych i blond kobitek, z których każda była gospodarna, sympatyczna, niebiedna, samodzielna i zainteresowana stworzeniem nowego związku na stare lata.

Uznałam, że nie ma sensu się ścigać.

Dwa razy byłam w sanatorium, ale tam też nie spotkałam nikogo dla siebie.

No więc pytam, jak i gdzie mam szukać sympatycznego pana na jesienne pogody, na hulający wiatr, na długie, ciemne wieczory? Zrobiłabym mu na drutach ciepłą kamizelkę, upiekłabym ciasto ze śliwkami (takie mi się najlepiej udaje!), przytulałabym się do niego i dałabym mu wszystko, czego by chciał, gdybym od niego dostała to, o co mi chodzi…

– W starym piecu diabeł pali – Ola popatrzyła na mnie surowo, kiedy jej opowiadam o moich pragnieniach i marzeniach. – Ty się kiedyś jeszcze doigrasz!

Trzeba łapać życie, cenić każdą chwilkę

Tłumaczyłam jej, że nic w tym złego, przecież ludzie w każdym wieku mają prawo do miłości. Nawet emerytki.

– Komu tym robię krzywdę? – spytałam. – Dzieci zajęte sobą tylko marzą o tym, żeby matka nie przeszkadzała i niczego od nich nie chciała. Sąsiedzi pozamykani we własnych chałupach, krewni i znajomi żyją własnymi sprawami. A ja chcę pójść do kina, do teatru, na wystawę. Na spacery latam z pieskiem, ale to nie to samo. Co w tym złego, że potrzebuję partnera?

– Ale ty gadasz także o sprawach łóżkowych – zaperzyła się przyjaciółka.

– A to zbrodnia jakaś? Mam gorszą cerę, kiepskie mięśnie, sporo zmarszczek… Wiem o tym! Uważasz, że dlatego powinnam się ubrać w czarny worek i schować do mysiej dziury?

Olka tylko sapnęła ze złością, a wtedy ja z satysfakcją oznajmiłam:

– Właśnie mam zamiar dać takie ogłoszenie: „Szukam pana na ostatnią dekadę. Bądź moim listopadem!”.

– I gdzie to zamieścisz?

– W internecie! Kupuję komputer i zaczynam chodzić na specjalne kursy dla seniorów. Szybko się nauczę go obsługiwać, to nic trudnego. Jeśli chcesz, ciebie też na ten kurs zapiszę…

– Zapisz – oznajmiła niespodziewanie Ola. – Może to ty masz rację?

– Pewnie, że mam. I uśmiechnij się wreszcie. Pamiętaj, że czego lipiec nie dowarzy, to… listopad dosmaży! Nie będziemy głodne, zobaczysz.

Czytaj także:
„Babcia na stare lata straciła głowę dla faceta z sanatorium. Cwaniak bezlitośnie ją omamił i wydoił z oszczędności życia”
„Zachłanna baba po 10 latach związku rzuciła mnie dla kasiastego dewelopera. Zachciało jej się jeździć Porsche na stare lata”
„Mojemu teściowi na stare lata zebrało się na amory. Przyprowadza do domu o ćwierć wieku młodsze lafiryndy!”

Redakcja poleca

REKLAMA