„Gdy sąsiad zalał mi łazienkę, zamiast awantury poszłam z podziękowaniem. Zalane ściany były początkiem powodzi uczuć”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Mindful Media
„Nie mogłam powstrzymać rumieńców na twarzy na jego widok. Przeszkadzał mi jednak mój własny strach i kompleksy, które zostały mi po poprzednim, nieudanym związku. Ledwo co udało mi się wydostać z toksycznej relacji”.
/ 14.01.2025 11:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, Mindful Media

Zawsze miałam problem z czasem między styczniem a pierwszymi oznakami wiosny. Odkąd pamiętam, ten okres mnie przygnębiał, choć długo nie rozumiałam przyczyny. Ostatnio jednak coś do mnie dotarło – być może chodzi o to nagłe uspokojenie po świątecznej gorączce. W tym czasie życie jakby zwalnia tempa, a wszystko wokół wydaje się zastygać w bezruchu. Można odnieść wrażenie, że zabrakło już rzeczy, które mogłyby nas zaskoczyć.

Zrujnował mi łazienkę

W moim przypadku samotność jest podwójnie trudna – nie męża ani nawet chłopaka. Jakby tego było mało, alergia na zwierzęta przekreśla możliwość posiadania futrzastego przyjaciela.

Codzienność wyglądała identycznie – samotne oglądanie kolejnych odcinków serialu i świadomość, że życie przecieka przez palce. Trwałam w kompletnym bezruchu. Wydawało mi się, że ta sytuacja jest już na stałe, że nic nie da się zmienić… Aż do pewnego momentu.

– Cholera jasna! – krzyknęłam, wchodząc pod prysznic.

To, co mi kapało na głowę, pochodziło od sąsiada z góry. Poleciałam na wyższe piętro i zastukałam do jego drzwi. Czekałam wieczność, zanim w końcu je otworzył. Gdy to zrobił, cofnęłam się o krok. Koleś był totalnie pijany.

– Witam kochaną sąsiadkę – wybełkotał.

– Przez pana mam potop w łazience – powiedziałam.

– To na pewno nie ja…

– Niech pan sprawdzi szybko, czy ktoś nie zostawił odkręconej wody w łazience – pogoniłam go.

Byłam załamana

Kiwnął głową i powoli poczłapał we wskazanym kierunku.

– Rany boskie! – usłyszałam jego przestraszony krzyk.

Minęła dobra chwila zanim wrócił, człapiąc w mokrych skarpetkach.

– Ppp… przepraszam… już załatwione… – wybełkotał pod nosem.

Pobiegłam szybko do domu. Rzuciłam wszystkie ręczniki na kafelki w łazience i od razu zadzwoniłam do ubezpieczyciela. Powiedzieli, że specjalista od wyceny szkód zjawi się następnego dnia. No cóż, nie miało sensu stać i obserwować, jak sufit pęcznieje. Postanowiłam się zdrzemnąć.

Obudził mnie jakiś stłumiony odgłos. Ruszyłam biegiem w stronę tego dziwnego dźwięku. Dotarłam pod drzwi łazienki. Kilka kafelków odpadło od ściany i runęło na podłogę.

Czekał mnie generalny remont łazienki. Miałam nadzieję, że odszkodowanie z ubezpieczenia wystarczy na pokrycie wszystkich prac.

Powiadomiłam szefa przez telefon, że muszę zostać w domu. Na szczęście w pracy podeszli do sprawy ze zrozumieniem. Tuż przed jedenastą usłyszałam dzwonek.

– Witam, przyjechałem w sprawie szkody… – zaczął, ale nagle urwał: – Marta?

Poczułam jak się czerwienię. Ze wszystkich możliwych inspektorów musiał to być właśnie on?!

Zaskoczył mnie

W poprzedniej pracy miałam kolegę Piotrka. Był nie tylko przystojny, ale też świetnie znał się na książkach. Co więcej, miał dystans do samego siebie. Spotkać kogoś o takiej kombinacji cech to prawdziwa rzadkość.

Nie mogłam powstrzymać rumieńców na twarzy na jego widok. Przeszkadzał mi jednak mój własny strach i kompleksy, które zostały mi po poprzednim, nieudanym związku. Ledwo co udało mi się wydostać z toksycznej relacji. Nie planowałam angażować się w kolejne romantyczne komplikacje, nawet gdyby taki wspaniały facet w ogóle zwrócił na mnie uwagę.

Te wszystkie dylematy przestały mieć znaczenie w momencie, gdy Piotr odszedł do innej firmy. Wkrótce i ja znalazłam nową posadę… A teraz stał tutaj, na wyciągnięcie ręki.

Byłam w pomiętej piżamie, bez odrobiny kosmetyków na buzi. Moje policzki płonęły, a tłuste kosmyki włosów, których nie mogłam umyć, opadały bezładnie na twarz. Wyglądałam okropnie.

– Piotrek! Co za miłe zaskoczenie! Wejdź – powiedziałam, otwierając szerzej drzwi. – Może masz chęć na kawę? – Spytałam z nutką nadziei w głosie.

– Bardzo chętnie – odpowiedział, posyłając mi uśmiech. – Byłem już w paru mieszkaniach dzisiaj. Nawet nie miałem kiedy wypić porannej kawy. Zerknę na tę łazienkę, a później sobie spokojnie porozmawiamy.

Mieliśmy wspólne pasje

W czasie gdy on oglądał wszystkie uszkodzenia, szybko włączyłam ekspres i pobiegłam się przebrać. Machnęłam tusz na rzęsy i przypudrowałam twarz, żeby nie świecić jak lampion.

Po chwili Piotrek wpadł do pokoju z dokumentami, które wymagały podpisu. Nie mogłam się skupić, więc tylko przeleciałam wzrokiem po kartkach, bazgrząc na dole swoją sygnaturę. Później rozsiedliśmy się naprzeciwko.

Czułam się strasznie skrępowana, a moje policzki, mimo warstwy kosmetyków, wciąż płonęły czerwienią. On natomiast nie przestawał być tym samym czarującym i atrakcyjnym facetem.

– Chyba jesteś zafascynowana tą książką, co? – Powiedział, sięgając do regału, gdzie stały trzy inne edycje tego samego dzieła Bułhakowa.

– Kiedy czytam kolejne tłumaczenia, za każdym razem poznaję tę historię inaczej.

– Też tak mam.

Pogadaliśmy trochę o wspólnych znajomych, ale po jakimś czasie Piotrek przypomniał sobie, że czeka na niego praca. Gdy był już przy drzwiach, nagle się zatrzymał.

– Właściwie… skoro mam już twój telefon… – pokazał dokumenty, które trzymał w ręku – może pozwolisz, że czasem się odezwę?

Czy mogłabym mieć coś przeciwko? No jasne, że nie! Pomyślałam, że warto spróbować szczęścia, póki mam okazję.

Los mi sprzyjał

Wieczorem przysłał pierwszą wiadomość. Następnego dnia rano znowu napisał. Tak zaczęła się nasza wymiana SMS-ów i telefonów. Spotkaliśmy się najpierw w kinie. Później poszliśmy na pizzę. Kolejnym razem wybraliśmy się do teatru. Spędziliśmy też wspólnie czas w ogrodzie zoologicznym.

Nasze relacje stawały się coraz bliższe, a między nami rosło napięcie. Pojawiły się pierwsze czułe gesty – trzymanie się za dłonie, delikatne objęcia i pocałunki.

Dzieliłam swój czas między pracę, nadzorowanie remontu w moim lokum i wizyty u Piotrka. Swoją drogą, to naprawdę niesamowity zbieg okoliczności, że znów się spotkaliśmy. I to w tak dziwnych okolicznościach – zalanie od sąsiada sprawiło, że właśnie on musiał przyjść oszacować szkody.

– Powiem ci jak było naprawdę – wyznał któregoś dnia. – Trochę pokierowałem losem. Gdy w dokumentach przewinęło się znajome nazwisko, koniecznie chciałem sprawdzić, czy to faktycznie jesteś ty. Miałem nadzieję, że uda mi się na ciebie wpaść. Dużo o tobie myślałem przez ten czas i bardzo żałowałem, że tamta sytuacja… no cóż, że wszystko tak właśnie się skończyło…

Dosłownie oniemiałam

– Już wtedy się we mnie podkochiwałeś?

W pierwszej chwili poczułam wielką radość, ale zaraz potem zrobiłam się zła.

– Czemu nigdy o tym nie powiedziałeś?! Po prostu odszedłeś z pracy… Myślałam, że traktujesz mnie tylko jak koleżankę z biura.

– To nieprawda. Przysięgam, znaczyłaś dla mnie o wiele więcej niż zwykła współpracownica. Ale to nie był dobry moment. W sprawach sercowych timing też ma znaczenie. Twoje życie było wtedy zagmatwane, nie chciałem dokładać ci jeszcze swoich zmartwień. Nie jestem mistrzem w mówieniu o emocjach, ale chciałbym być z tobą każdego dnia.

– Czekaj, czy ty sugerujesz...?

– Doszedłem do wniosku, że powinniśmy spróbować zamieszkać pod jednym dachem. Zobaczymy wtedy, czy zwykła codzienność będzie nam pasować tak samo jak randkowanie.

Po dwóch tygodniach jechałam do mieszkania Piotrka obładowana pudłami pełnymi książek, torbami wypchanymi po brzegi ubraniami i kilkoma niezbędnymi dla mnie rzeczami.

Zrozumiałam, że darzy mnie prawdziwym uczuciem, gdy zaczął robić przestrzeń na moje rzeczy – oddał część swojej garderoby, zorganizował miejsce w łazience, zwolnił szuflady w komodach i wstawił nowy regał do pokoju, żebym mogła trzymać tam swoje książki. Od tego momentu dokładał wszelkich starań, by jego cztery kąty stały się także moimi.

Teraz już nie patrzę na zimę przez pryzmat tego, czy jest dobra czy zła. Mam przy sobie osobę, której widok sprawia mi radość po powrocie do domu. Kogoś, kto niecierpliwie czeka, aż się pojawię.

Marta, 36 lat

Czytaj także:
„W styczniu odkryłem puste konto. Żona nie chciała się przyznać, co zrobiła z kasą, ale poznałem jej sekrecik”
„Uwielbiałem swoją żonę, ale stała na drodze do spełnienia mojego marzenia. Podjąłem decyzję, której nie pożałowałem”
„Znalazłam taniutkie mieszkanie i myślałam, że złapałam prawdziwą okazję. Ale szybko musiałam znów pakować walizki”

Redakcja poleca

REKLAMA