„Cwana szwagierka chciała oskubać moją rodzinę z kasy. Wykorzystała nierozgarniętego syna, by zachować czyste rączki”

załamana bratowa fot. iStock, elenaleonova
„Czułam, że drżę ze złości. W przeciwieństwie do siostry rzadko pogrążałam się w smutku. Przeciwnie, naszła mnie ochota, aby natychmiast skontaktować się z Grzegorzem i dowiedzieć się, kto zasugerował Kamilowi ten genialny plan”.
/ 09.12.2023 11:15
załamana bratowa fot. iStock, elenaleonova

Ponad 14 lat minęło od ostatniego spotkania na żywo z naszą starszą siostrą, dlatego jej wizyta w Polsce stanowiła dla mnie istotne wydarzenie. Dokładałam wszelkich starań, aby zapewnić jej komfortowy pobyt, który pozwoliłby jej zrelaksować się i poczuć niemal jak we własnym domu.

Niemal, bo niestety, nasz rodziny dom już nie istnieje. Zatroszczyłam się o wszystkie szczegóły, w tym o zgodność menu z dietą, której Ela musi przestrzegać.

Obawiałam się, że na lotnisku będę płakać jak bóbr. Jednak kiedy Ela zjawiła się w hali przylotów, nie tylko ja nie mogłam powstrzymać łez. Moje pociechy, brat oraz jego młodszy potomek, a nawet mój małżonek nie potrafili ukryć emocji na widok „ciotki zza oceanu”.

Sama Ela twierdziła, że przez cały czas trwania lotu nie rozstawała się z chusteczkami. Twierdziła, że choć próbowała zasnąć w samolocie, nieustannie wracały do niej wspomnienia i smutek, że już nie ujrzy naszych rodziców na żywo.

Byłam szczęśliwa

Elżbieta nie była w stanie zidentyfikować połowy z nas. Nie jest to zaskakujące. W momencie, kiedy Rysiek zabierał ją do USA w 2008 roku, mój Arek właśnie ukończył szkołę podstawową, a Marta niedawno przystąpiła do swojej pierwszej komunii. Dzieci naszego brata Grzesia były jeszcze młodsze. Elżbieta nie rozpoznała także swojej bratowej. Dopiero kiedy Ala rzuciła się do pocałunków i zaczęła mówić swoim charakterystycznym, skrzeczącym głosem, Ela doznała olśnienia:

– Ach, to ty, Alu! Myślałam, że Grzesiek ma nową żonę...

– Siostra, kto by wymieniał tak wyjątkową kobietę? – wybuchnął śmiechem mój brat. – Ala ma może trochę więcej ciała do kochania, ale przynajmniej mam do czego się przytulić – żartował, mimo że mojej bratowej nie podobały się te sarkastyczne uwagi.

W ciągu pierwszych 48 godzin Ela nieustannie odpoczywała. Zrozumiałe, biorąc pod uwagę różnicę czasową i rezultaty niedawnej choroby.

– Wiesz, Basieńko, chemioterapia jeszcze we mnie siedzi – skarżyła się, choć widać było po niej, że powoli odzyskuje pogodę ducha.

Elżbieta zdecydowała się na pobyt u mnie. Nie było to dziwne, jeśli weźmie się pod uwagę, że dysponuję największą ilością wolnego miejsca. Dodatkowym atutem jest ogród – niewielki, ale wystarczający, aby rano przechadzać się po trawie w piżamie. W porozumieniu z Grzesiem zdecydowaliśmy, że jego mieszkanie byłoby dla Eli zbyt ciasne, a hałas z ulicy i spaliny mogłyby okazać się przesadnie uciążliwe.

Plan jej wizyty był przez nas precyzyjnie wyznaczony. Początkiem miało być odwiedzenie miejsca pochówku naszych rodziców, następnie planowaliśmy spotkania rodzinne, w tym wyprawę do kuzynki mieszkającej w Łodzi. Potem mieliśmy w planach tydzień w Kościelisku, gdzie Ela spotkała Ryśka po raz pierwszy w życiu... I być może, jeżeli zdrowie siostry na to pozwoli, wyjazd do Gdańska, miasta pochodzenia mojego szwagra.

Rysiek odszedł od nas siedem lat temu. Jego życie przerwał rak. Od momentu postawienia diagnozy, do jego śmierci minęły zaledwie cztery miesiące. Ela miała więcej szczęścia, choć początkowo nie chciała poddać się leczeniu. To jej córki ją do tego przekonały. Gdybym wtedy wiedziała, że nie chce zdecydować się na chemioterapię, najpewniej sama bym poleciała do Bostonu, aby przemówić jej do rozsądku.

– Rozumiem, Basiu, że postępowałam zbyt mądrze. To był egoistyczny krok, poddać się tak łatwo. Przecież moje dziewczynki wciąż mnie potrzebują – przyznała.

Wizyta u Kamila bardzo nią wstrząsnęła

Obie córki Elżbiety założyły już własne rodziny, jedna ma małego chłopca, a druga niedawno urodziła dziewczynkę. Mimo że żadna z nich nie prosi Eli o pomoc w opiece nad dziećmi, to obydwie cenią jej porady i macierzyńskie wsparcie. Na szczęście, od kiedy Ela wyszła za mąż za Dicka, odzyskała radość życia.

Spotkali się w szpitalu, gdzie Ela czekała na chemię, a Dick pracował jako lekarz. To on namówił ją, aby przeniosła się do jego domu po operacji. Nie pozwalał jej wykonywać żadnych domowych obowiązków i to jego czujnemu oku zawdzięczamy to, że siostra powróciła do pełni zdrowia.

– Czy zdajesz sobie sprawę, jak wspaniały jest ten mężczyzna? – moja siostra promienieje, kiedy opowiada o swoim nowym małżonku. – Taki opiekuńczy, zawsze zatroskany o moje dobro, stale wymyśla dla mnie różne rozrywki, aby mi się nie nudziło. A jak świetnie dogaduje się z naszymi córkami! Razem z Jolą i Agnieszką uknuły plan, jaki podarunek na moje 60. urodziny mi zrobią. Popatrz! – pokazała mi przepiękny wisiorek z cennym kamieniem. – Ale to nie koniec. Dostałam jeszcze bransoletę i pierścień, oba z rubinami, chociaż nie zawsze mogę je nosić, bo moja ręka ciągle jeszcze szybko puchnie. No i jeszcze zorganizował mi podróż do Japonii. Jak tam jest przepięknie, jeszcze ładniej niż wyobrażałam to sobie przez całe życie.

Po serii nieszczęść, utracie ukochanego partnera i swojej osobistej walce z chorobą, moja siostra powtórnie odnalazła radość w życiu.

Pobyt siostry w ojczyźnie nie generował najmniejszych problemów... aż do nadejścia szóstego dnia. To wtedy mój mąż zawiózł Elę do Kamila. Tym razem miała sama zobaczyć swojego bratanka. Kamil z rodziną mieszka w niewielkim mieszkaniu na Powiślu. To Grześ zapewnił swojemu synowi mieszkanie, odmawiając sobie i Ali wielu przyjemności.

Kamil nie był w stanie samodzielnie nic nabyć, ani nawet wynająć. Zawsze był zresztą największą troską dla swoich rodziców, niechętny do nauki, nieustannie bez stałego zatrudnienia... Jednak zdecydował się na potomstwo, a jego ulubionym zajęciem zawsze było narzekanie, że inni mają lepiej i osiągają więcej.

Ela powróciła z odwiedzin u Kamila, korzystając z taksówki, o wiele wcześniej niż się tego spodziewaliśmy. Zauważyłam, że była zestresowana, choć ona próbowała przekonać nas, że jest tylko zmęczona. Miałam przeczucie, że spotkało ją coś nieprzyjemnego w domu bratanka. Nie myliłam się.

Kolejnego dnia planowaliśmy podróż do Łodzi, więc postanowiłam wstać wcześniej, aby spakować kilka niezbędnych rzeczy do bagażu podróżnego. Była dopiero szósta rano, zauważyłam jednak, że moja siostra, już siedziała w kuchni przy stole.

– Kamil liczy na to, że przekażę mu fundusze na większe lokum – rzuciła, kiedy tylko na mnie spojrzała. – Stwierdził, że skoro powtórne zamążpójście okazało się dla mnie tak korzystne, to mam możliwość zafundować sobie taki wydatek, szczególnie że w końcu wujek przekazał mi swoje oszczędności.

Co za bezwstydny chłystek! – warknęłam, pełna gniewu. – Jakim prawem wypowiada się na temat twoich pieniędzy i próbuje rozporządzać nimi. Jak on ma tupet! – wykrzyknęłam, uderzając pięścią w blat stołu.

W poszukiwaniu winowajcy

Czułam, że drżę ze złości. W przeciwieństwie do siostry rzadko pogrążałam się w smutku. Przeciwnie, naszła mnie ochota, aby natychmiast skontaktować się z Grzegorzem i dowiedzieć się, kto zasugerował Kamilowi ten genialny plan. Byłam przekonana, że sam by na to nie wpadł. Kamil nie posiadał dużej wiedzy o rodzinie i nie wykazywał zainteresowania nią.

Nie przejmował się nadmiernie nawet swoim własnym dzieckiem. Gdyby nie Grześ i Ala, maluch nie miałby choćby podstawowej opieki. Już wtedy, gdy Kamil zaprosił – sam z siebie – Elę na obiad, powinnam była stać się bardziej podejrzliwa.

Daj Grzesiowi żyć. Czy to jego wina, że ma takiego potomka? Chłopak prawdopodobnie sądzi, iż wszyscy w Stanach to zamożni ludzie – Ela jak zwykle próbowała przyjmować wszystko ze spokojem, pomimo iż wiedziałam, że cała ta sytuacja nie dawała jej odpoczynku.

Gdy już dotarliśmy do Łodzi, skontaktowałam się z Grzegorzem. Przyrzekł, że porozmawia z synem i nakłoni go do przeproszenia Eli. Ja jednak zaczęłam uważniej analizować to, co działo się wokół nas. Choć mieliśmy już kilka przemiłych, rodzinnych spotkań, jak do tej pory – z różnych przyczyn – nie uczestniczyli w nich ani Kamil, ani Ala.

Ona nie czuła się dobrze, a on był zbyt zapracowany, mimo że wszyscy w rodzinie wiedzieli, że Kamil nie miał stałej pracy i nie poświęcał wiele uwagi poszukiwaniu zatrudnienia.

Odkryłam tajemnicę

Po powrocie z Łodzi brat udał się do Elżbiety, aby z nią porozmawiać. Spędzili w pokoju sporo czasu, po czym Grzegorz nagle opuścił pomieszczenie. Zauważyłam, że wstydził się nie tylko za Kamilą, ale przede wszystkim za swoją żonę. Znał mój temperament, wolał więc – w pierwszej kolejności – powiedzieć Eli, że to właśnie Ala namówiła syna, aby próbował wyłudzić coś od ciotki z USA.

Kamil nie przeprosił ciotki, ale pojawił się na lotnisku, aby ją pożegnać. Natomiast Ela była wdzięczna za opiekę, jaką od nas otrzymała i możliwość powrotu do starych miejsc. Ja już zaczęłam planować jej kolejną wizytę, obiecując sobie, że z wyprzedzeniem przypomnę Ali i Kamilowi o zasadach grzeczności.

Czytaj także:
„Nasz wyjazd okazał się przekrętem. Niech nasza podróż będzie przestrogą dla innych”
„Dziadek dał się oszukać krętaczowi żerującemu na chorych emerytach. Do jego drzwi zapukał komornik, by zabrać mu dom”
„Przez chorobę nie mogę normalnie żyć. Żyję w nieustannym lęku, a co jakiś czas miewam groźne napady histerii”

Redakcja poleca

REKLAMA