Dostałam od niej fotkę, na której z bananem na twarzy odkurza u kogoś w mieszkaniu. Jakby to był jakiś powód do dumy… Normalnie mnie szlag trafił!
Wygląda na to, że moje życie to jeden wielki niewypał, od deski do deski, przysięgam! Nigdy wcześniej nie miałam tak mocnego przeświadczenia o tym, jak właśnie teraz, kiedy Jola przyleciała z powrotem ze Szkocji razem ze swoim przyszłym mężem.
Byłam zła na córkę
Pamiętam, jak po egzaminach końcowych w liceum powiedziała mi, że planuje razem z kumpelą wyjazd na Wyspy. Byłam wtedy okropnie zawiedziona jej decyzją.
– Co z twoją edukacją? – spytałam z lekkim wyrzutem. – Wydawałam majątek na twoją prywatną szkołę w Szczecinie i transport, a ty skończysz jako sprzątaczka?
– Mamo, to ty nalegałaś, żebym tam chodziła – odparła, przypominając mi o tym fakcie. – Ja bym wolała iść z koleżankami do liceum imienia Broniewskiego.
– Pragnęłam, abyś miała lepsze perspektywy na przyszłość! – westchnęłam.
Machnęła ręką i powiedziała, że w dzisiejszych czasach studiowanie to strata czasu, a urzędy pracy są przepełnione ludźmi po studiach. Ogólnie mówiąc, ma dosyć wkuwania, jest już dużą dziewczynką i pragnie wreszcie zacząć korzystać z życia!
Od pewnego czasu nie opuszcza jej poczucie, że wszystkie istotne rzeczy mają miejsce dosłownie wszędzie, tylko nie tam, gdzie ona akurat przebywa.
Nie chciała mnie słuchać
– Nadszedł moment, by coś zmienić, mamo. Opuszczam rodzinne strony – w ten sposób ucięła dalsze rozmowy.
Jak się okazało, udało jej się zgromadzić fundusze na podróż, doglądając pociechy znajomych z sąsiedztwa. Ot i cała tajemnica, czemu w ostatnim czasie nie spotykała się ze swoimi przyjaciółkami… A ja głupia sądziłam, że ślęczy nad książkami, by osiągnąć jak najlepsze rezultaty na maturze! I tak oto moje dziecko z dnia na dzień wydoroślało i miało już sprecyzowane plany na przyszłość.
Tłumaczenie moich słów na jej język było równie skuteczne, co konwersacja ze ścianą. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że nie ma sensu kontynuować tej farsy. Niech sobie trochę popracuje fizycznie, aż pot spłynie jej po kręgosłupie, a wtedy być może zacznie myśleć racjonalnie. Mimo wszystko czułam pewną urazę i po raz kolejny pomyślałam, że gdyby mój mąż nie wycofał się tak łatwo z naszego małżeństwa, to może byłoby lepiej. Może powinnam była zaakceptować jego skoki w bok, a przynajmniej miałabym jakąś pomoc przy opiece nad naszą córką?
Martwiłam się o nią
Starałam się z nim skontaktować, ale usłyszałam, że podobno udał się do gdzieś w interesach. Machnęłam ręką, bo co miałam zrobić? Jola harowała w Szkocji przeszło dwa lata i nie zaszczyciła nas swoją obecnością nawet na Boże Narodzenie, tłumacząc się, że ma tak ułożony plan pracy, że przepadliby jej najlepsi zleceniodawcy. Kto by pomyślał, że sprzątanie domów aż tak angażuje!
Wydawało się, że czerpała z tego radość, bo na fotkach uśmiechała się od ucha do ucha, nawet gdy trzymała odkurzacz! Później, gdy gadałyśmy przez telefon, zaczęła wspominać o jakimś Hubercie. Na początku gdzieś mimochodem, a potem już wprost mówiła o nim jako o swoim "narzeczonym".
– Planujesz ślub?! – w końcu odważyłam się spytać, choć bałam się, że mnie zignoruje, mówiąc, że to nie moja sprawa.
– Kto wie... – odparła takim tonem jakby była myślami gdzieś daleko. – Choć w dzisiejszych czasach to raczej kiepski interes. Zobaczymy co będzie.
Nie miałyśmy dobrego kontaktu
Utrzymywała między nami pewien dystans, co wzbudzało we mnie niepokój. Obawiałam się, że zmarnuje swoją życiową okazję, by się kimś stać. Że zwiąże się z pierwszym lepszym facetem, zajdzie w ciążę i skończy na zawsze jako sprzątaczka.
Nie wiem czemu, ale czułam, że uda mi się do niej dotrzeć, jeżeli tylko zjawi się w domu. Usiądziemy sobie w kuchni, popijając herbatę i pogadamy jak dwie dorosłe baby. Przedstawię swoje argumenty w logiczny i konkretny sposób, a ona po prostu będzie musiała przyznać mi rację.
Zaskoczyła mnie
Dziewczyna już zaznała smaku fizycznej harówki, więc chyba przeszła jej ochota na taką pracę! A jeśli ten jej facet naprawdę ją kocha, to powinien to pojąć i stanąć po mojej stronie. Ale moja pociecha wcale nie wróciła do mnie, tylko ulokowała się w Szczecinie ze swoim gachem. Znaleźli sobie lokum do wynajęcia i planowali rozkręcić własny interes. O całej sprawie usłyszałam dopiero po tygodniu, kiedy Jola przyjechała po resztę swoich rzeczy.
Niezapowiedziana wizyta mnie zaskoczyła! Kiedy otworzyłam drzwi, usłyszałam jej głos:
– Mamo, to ja! Twoja zaginiona córka wróciła! – i już rzuciła mi się na szyję.
Radość z jej przyjazdu była tak duża, że nie od razu spostrzegłam gościa stojącego tuż za nią Nic specjalnego! Ani urody, ani rozumu na pierwszy rzut oka. Taki typowy chłopaczyna, jakich wielu. Wcisnął mi do ręki jakieś badyle, nawet nie wiem jakie, bo byłam pochłonięta myślą, że ten gość nazwał mnie przyszłą teściową. Chyba w twoich snach, mój drogi!
Myślałam, że dojrzała
Poprosiłam, żeby zwracał się do mnie po imieniu, tak na wszelki wypadek. Taki szybki jest, że jeszcze by mnie "mamą" nazwał, a tego to bym nie zniosła. Przecież mam tylko jedno dziecko, może rzeczywiście późno urodzone i, jak się teraz okazuje, niekoniecznie takie, jak sobie wymarzyłam, ale zawsze jedno. Nie planuję przygarnąć żadnych nieudaczników. Szczerze powiedziawszy, nawet nie miałam ochoty go widzieć, zwłaszcza jeśli chciał namawiać moją jedyną latorośl, żeby zmarnowała sobie życie na szorowaniu kibli u obcych ludzi.
– Słuchaj, a jak tam twoja nauka, skarbie? – w końcu spytałam, korzystając z okazji, że jej chłopak na moment nas zostawił.
– Oj, mamo, no znowu zaczynasz – westchnęła. – Jeszcze ci to nie przeszło? Słowo daję, jak kiedyś najdzie mnie ochota na studiowanie, to będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
Nie podobał mi się jej facet
Hubert znowu się pojawił i sprawa była zamknięta. Czyżby miał teraz non stop za nami łazić niczym jakiś agent?! Chyba tak, bo gdy córka później do mnie wpadła, to on też z nią przylazł, a ledwie parę dni temu przytargała go na moją urodzinową imprezę, chociaż, jak Boga kocham, nikt go nie zapraszał. Co za natrętny typ!
A do tego ciągle trzymają się za ręce, patrzą na siebie maślanymi oczami, chodzą wszędzie razem jak przyszyte… Dobrze wiem, do czego to doprowadzi, wystarczy zerknąć w lustro!
Jola zadzwoniła do mnie dzisiaj około wieczora. Zaproponowała, żebym wpadła do nich w niedzielę. Zapowiedziała, że szykuje się jakieś małe przyjęcie, a potem odstawią mnie autem do domu.
– Mamuś – rzuciła na koniec. – Chciałabym cię o coś poprosić… Czy dałabyś radę być odrobinę milsza dla Huberta?
Oniemiałam.
– Czy ja jestem dla niego nieprzyjemna? – zdziwiłam się.
– Odnosisz się do niego oschle – odparła Jola z wyczuwalną pretensją w tonie głosu. – Sprawia mi to przykrość. Ja go bardzo kocham.
– Daj mi święty spokój! – warknęłam poirytowana, bo ile można o tym gadać. – W końcu go w ogóle nie znam! A jeśli chodzi o niedzielę, to się zobaczy, bo jestem umówiona ze znajomymi. I przerwałam połączenie. „Milsza"! Niedługo pewnie będę musiała być wdzięczna temu całemu Hubertowi, że przez niego moja córka niczego w życiu nie osiągnie!?
Regina, 51 lat
Czytaj także: „Straciłam głowę dla ucznia, choć wzbraniałam się przed zakazaną miłością. Gdy wzięliśmy ślub, rodzice się mnie wyrzekli”
„Moje małżeństwo było idealne, dopóki nie zamieszkała z nami teściowa. Mąż pozwalał jej rządzić nawet w sypialni”
„Rodzina ciągle przesiadywała u mnie w weekendy. Teraz mam spokój, bo wystawiłam im rachunek za gościnę”