„Chory pacjent poprosił mnie o odnalezienie dawnej miłości. Dowiedziałam się jednak, że był z niego kłamliwy łapserdak”

nieprzyjemny mężczyzna fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Waldemar, każdego potrafił omotać. Zagrał na pani uczuciach i wysłał do mnie z misją, dobrze, że nie chciał niczego więcej. Jakby miał czas, żeby panią urobić, tańczyłaby pani tak, jakby zagrał. Wiem, co mówię, też byłam w niego wpatrzona”
/ 20.08.2023 13:15
nieprzyjemny mężczyzna fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Waldemar był chory, choć nie niedołężny, dlatego trochę mnie dziwiła ta przesadna troska jego żony. Nie odstępowała go na krok, zajmowała się nim jak dzieckiem. I patrzyła mu przy tym na ręce, co niespecjalnie go cieszyło.

Okazało się bowiem, że Waldemar ma tajną misję, którą chce mi powierzyć. Bardzo pragnął porozmawiać ze swoją dawną dziewczyną, a ja miałam ją do tego przekonać.

Tajna misja od pacjenta

– Idzie siostra do nas? – drzwi uchyliły się, ukazując obfitą postać Marzeny, żony mojego nowego pacjenta.

Byłam u niego zaledwie dwa razy, ale jego połowica zapisała się w mojej pamięci. Bardzo energiczna była z niej kobieta i na szczęście bardzo opiekuńcza. Mąż miał u niej jak w puchu, zajmowała się nim jak małym dzieckiem.

– Waldek czeka na siostrę, ale nie tak niecierpliwie jak ja, bo muszę wyjść na chwilę, zakupy zrobić, do apteki zajrzeć, a nie chciałam go samego zostawiać. Nie będzie mnie pół godziny, może dłużej.

– Damy sobie z panem Waldemarem radę – zapewniłam.

Pamiętałam, że pacjent jest chory, ale samodzielny. Taka troska o dorosłego w końcu faceta wydała mi się przesadzona. Nadopiekuńcza małżonka pobiegła po zakupy, a ja zajęłam się Waldemarem. Szło mi kiepsko, bo nie chciał współpracować.

– Mogę panią o coś prosić? – w odróżnieniu od żony nie nazywał mnie „siostrą”, co było miłą odmianą. – Proszę zostawić tę strzykawkę, błagam, mamy mało czasu, ona zaraz wróci.

– Kto? – spytałam.

– Marzena. Nie chcę, żeby wiedziała, to by ją załamało – powiedział niepotrzebnie ściszonym głosem.

Waldemar wyciągnął zza pazuchy małe zdjęcie, przyjrzał mu się z upodobaniem i pokazał mi.

– To ona, Paulina.

Dziewczyna na fotografii mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat, poczułam niesmak.

– Córka? – spytałam, udając, że nie domyślam się, co Waldemar ma na myśli.

– Była moją narzeczoną, jedyną prawdziwą miłością. Dobiegam pięćdziesiątki, dojrzałem na tyle, żeby zrozumieć, że w swoim czasie pochopnie zrezygnowałem z uczucia. Nikogo więcej tak nie pokochałem, Marzena to tylko żona – nieco zawstydził się wypowiadając te słowa.

– O? – zdziwiłam się dość jadowicie.

Pracując z ludźmi, słyszałam już wiele zadziwiających wypowiedzi, ale ta przekraczała granicę dobrego smaku. Waldemar nie przejął się moim nastawieniem, widać bardzo mu zależało na snuciu wspomnień.

– Byliśmy z Paulinką nierozłączną parą, kochaliśmy się jak szaleni, świata poza sobą nie widzieliśmy. Oczywiste było, że się pobierzemy. Jej rodzice mnie nie lubili, jakoś nie przypadłem im do gustu, więc rzadko bywałem w domu ukochanej. Spotykaliśmy się w kawiarniach, w parkach, czasem przytulali nas znajomi. Właśnie na prywatce u jednego z przyjaciół doszło do niefortunnego wydarzenia. –  snuł swoją opowieść.

Ważna historia sprzed wielu lat

Waldemar odchrząknął zmieszany i przerwał zwierzenia. Podszedł do okna, odsunął firankę i wyjrzał.

– Marzeny nie widać, chyba mamy jeszcze trochę czasu – uspokoił się.

– Co się stało na prywatce? – spytałam.

– Hm, jak by to powiedzieć – zawahał się. – Wtedy właśnie pojawiła się na scenie Marzena. Co będę owijał w bawełnę, po prostu mnie uwiodła.

Spojrzałam na niego pytająco.

– Przespałem się z nią – wyznał. – A Paulina przyłapała nas na gorącym uczynku.

– Niezła była ta prywatka – zauważyłam.

– Najgorsze wydarzyło się następnego dnia. Paula ze mną zerwała i nie dawała się przebłagać. Dałem jej trochę czasu, żeby gniew z niej wyparował, i spróbowałem jeszcze raz. Odrzuciła mnie, ale jakoś tak bez przekonania. Nie śpieszyłem się, wiedziałem, że w końcu da się przeprosić, kochała mnie tak mocno jak ja ją. Trzy miesiące później była już gotowa mi przebaczyć i właśnie wtedy Marzena drugi raz pojawiła się na scenie.

Pan Waldemar dowiedział się wówczas, że Marzena jest w ciąży.

– Co miałem robić? – spojrzał na mnie z rozpaczą. – Musiałem zachować się przyzwoicie, mój syn był w drodze. Pobraliśmy się. Przyzwyczaiłem się, Marzena jest dobrą żoną, nigdy nie narzekałem. Jednak choroba spowodowała, że inaczej spojrzałem na swoje życie, zrozumiałem, że zbyt łatwo zrezygnowałem z najważniejszej sprawy, z miłości.

Mój pacjent chciał teraz wszystko naprawić, bo spełnił swój obowiązek – wychował syna i wypuścił go w świat.

– A Marzena? Podarowałem jej wystarczająco dużo czasu, teraz kolej na mnie. Ja też chcę być szczęśliwy. Chcę odszukać Paulę, ktoś musi do niej iść i poprosić, żeby mi pozwoliła się z sobą skontaktować – powiedział ze łzami w oczach.

Na pewno nie będę to ja – powiedziałam stanowczo. – Doradzam skorzystać z tradycyjnych metod, telefonu albo poczty.

– Problem w tym, że to niemożliwe. Wysłałem na jej adres trzy listy, nie dostałem odpowiedzi, a  numeru telefonu nie mam. Jestem tak zdesperowany, że zatrudniłbym detektywa, gdybym mógł wyjść z domu albo swobodnie telefonować. Ale widzi pani, Marzena nie spuszcza ze mnie oka. Tylko z panią się widuję, tylko pani może mi pomóc. Błagam, proszę iść pod ten adres i sprawdzić, czy Paula jeszcze tam mieszka, o nic więcej nie proszę. Zapłacę za przysługę – mówił niemal histerycznym tonem.

– Ależ nie trzeba – powiedziałam odruchowo.

Miałam odnaleźć jego ukochaną 

Waldemar natychmiast uznał to za zgodę, a mnie zgubiła ciekawość. „Co mi szkodzi”, pomyślałam. Pójdę tam, chętnie popatrzę na kobietę, która potrafiła obudzić tak silną namiętność.

To okazało się łatwiejsze, niż myślałam. Pauliny nie trzeba było szukać, była w domu i sama otworzyła drzwi. Kiedy usłyszała nazwisko Waldemara, bardzo się zdziwiła.

– Znałam kiedyś takiego, puścił mnie w trąbę dla innej. Marzena miała na imię, strasznie się koło niego kręciła, Waldek działał na kobiety – powiedziała rzeczowo. – Mówi pani, że on mnie szuka? Po co?

– Obawiam się, że nadal panią kocha. Jest dość poważnie chory, chciałby odnowić znajomość, prosi, żeby odpowiedziała pani na list. Wysłał podobno trzy – zdradziłam jej moją misję.

– Kłamie jak zawsze. Nie dostałam żadnego, wpuścił panią w maliny. On potrafił manipulować ludźmi. Miałam szczęście, że zajęła się nim ta Marzena. Jego zdrada wyszła mi na dobre, poznałam przyzwoitego człowieka i wyszłam za niego za mąż. Z Waldkiem byłabym nieszczęśliwa – pani Paulina przedstawiła mi swoją wersję.

– On uważa odwrotnie. Mówi, że ożenił się z obowiązku a teraz chciałby zawalczyć o szczęście. Czyli o panią – starałam się wyjaśnić, o co chodzi mojemu pacjentowi.

Paulina się roześmiała i klasnęła w ręce.

– Jakie to wzruszające! Pani w to uwierzyła? Cały Waldemar, każdego potrafił omotać. Zagrał na pani uczuciach i wysłał do mnie z misją, dobrze, że nie chciał niczego więcej. Jakby miał czas, żeby panią urobić, tańczyłaby pani tak, jakby zagrał. Wiem, co mówię, też byłam w niego wpatrzona. 

Przerwała na chwilę, przypominając sobie szczegóły swojego życia.

– Rodzice to widzieli, ale ich nie słuchałam, dopiero ta sprawa z Marzeną otworzyła mi oczy. Przeżyłam szok, gdy weszłam do pokoju i zobaczyłam mojego chłopaka w niedwuznacznej sytuacji z tą… Myślał, że mu wybaczę, jak przedtem inne sprawki, ale nie mogłam tego zrobić. Nie pogodził się z tym, krążył wokół mnie, szukał sposobu.

– Mówił, że kochał panią.

Najbardziej kocha samego siebie – skrzywiła usta Paulina. – Ale coś tam chyba czuł, bo rzeczywiście nie chciał się poddać. Już prawie mnie przekonał, kiedy wybuchła afera z ciążą. Pierwsza się dowiedziałam, Marzena przyszła z tym do mnie. Jeszcze tego samego dnia spuściłam Waldka ze schodów i zakończyłam nasz związek. Zerwałam z nim kontakty, nie wiem, czy rzeczywiście urodziło im się dziecko.

– Syn. Teraz jest dorosły, wyjechał na studia. Waldemar twierdzi, że spełnił swój obowiązek i wreszcie może pomyśleć o sobie.

Paula prychnęła ze złością.

– O sobie to on myśli bez ustanku. Niech pani nie daje się nabrać na jego słodkie słówka, udawaną szlachetność i chwytające za serce smutne miny. Żal mi Marzeny, która musiała spędzić z nim życie, mnie na szczęście los tego oszczędził.

– Wygląda na całkiem zadowoloną, opiekuje się mężem jak dzieckiem. Waldemar kroku nie może bez niej zrobić, dlatego prosił mnie o pomoc. – odparłam.

Paulina zaśmiała się serdecznie.

– Dobrze mu tak! Waldemar, jakiego kiedyś znałam, bardzo cenił sobie swobodę. Marzena musi mieć silną osobowość, jeśli tak go osiodłała. Trafił swój na swego.

Spytałam, co mam mu powiedzieć.

– Niech pani mu powie, że dla niego umarłam. I bardzo się cieszę, że znalazł szczęście z Marzeną, ze mną nie miałby tak dobrze. Ani ja z nim. Dobrze się stało, że wtedy mnie zdradził, to mi pomogło przejrzeć na oczy.

Nie wiedziałam, jak mu to powiedzieć

Kiedy następnym razem zobaczyłam Waldemara, nie byliśmy sami. Waldemar nie mógł się doczekać, aż przekażę mu wieści, ale mogłam to zrobić dopiero, kiedy poprosił zbolałym głosem o herbatę. Zaczekał, aż żona zniknie w kuchni, i szybko spytał:

– Czy Paulina mieszka jeszcze pod tym adresem?

– Mieszka, ale nie chce odnowić znajomości – powiedziałam oględnie. – Będzie pan musiał o niej zapomnieć.

– Nigdy! – Waldemar podniósł głos, ale spojrzał w kierunku kuchni i przycichł – Napiszę do niej, wyjaśnię. Paula potrzebuje motywacji. Teraz mówi, że mnie nie chce, ale kiedy przeczyta, jak bardzo mi na niej zależy, zmieni zdanie. Zawsze potrafiłem ją przekonać.

Oby nie, pomyślałam. Paulina bez niego wyglądała na całkiem szczęśliwą.

Czytaj także: 
„Przystojniak poznany zakpił ze mnie koncertowo. Byłam w szoku, gdy odkryłam, jak bezczelnie mnie oszukał”
„Gdy wprowadziła się nowa, atrakcyjna sąsiadka, mąż zaczął się wymykać z domu. Kłamał, że idzie na spacer i wychodził… w kapciach”
„Przyjaciel znalazł sobie kochankę i chciał uwolnić się od żony. Prosił, bym kłamał dla niego przed sądem, ale zrobiłem coś gorszego”

Redakcja poleca

REKLAMA