Od początku chciałam stabilizacji. Nie lubiłam się rozdrabniać. Zawsze wolałam konkretne rozwiązania, a nie błądzenie wokół tematu i robienie rzeczy, które nie miały żadnej przyszłości. Może dlatego bardzo szybko kończyłam wszelkie relacje z chłopakami, bo ci zwykle chcieli się tylko pokazać jako samce alfa i zaliczyć mnie.
Nie interesowały mnie przelotne związki, dlatego też pod koniec liceum powiedziałam sobie, że nawet nie będę próbowała brnąć w jakieś śmieszne, niedojrzałe związki – wiedziałam już wtedy, że potrzebuję kogoś zdecydowanego, kto zapragnie mieć rodzinę i dzieci. Tak na serio. Bez ściem i wszelkich nastoletnich dramatów.
Wiedziałam, czego chcę
Pewnie dlatego odstraszałam rówieśników. Cóż, nie narzekałam – miałam inne rzeczy na głowie. Poszłam na studia, uczyłam się, bo zdołałam się dostać na wymarzony kierunek, a w wolnych chwilach oczywiście korzystałam z uroków studenckiego życia, zwykle wybierając się gdzieś z najlepszą przyjaciółką, Majką. Ona z kolei, bardzo kochliwa, co chwilę cierpiała przez jakiegoś chłopaka. Na szczęście miała wsparcie we mnie, więc nigdy nie popadła w rozpacz na dłużej niż na dzień lub dwa. Wiedziałam też, że mnie podziwia.
– Nie wiem, skąd w tobie tyle samozaparcia, Kamila – powiedziała mi po jednym ze swoich miłosnych rozczarowań. – Tylu przystojniaków, a ty nie chcesz tracić czasu, tylko od razu znaleźć tego właściwego! Żadnej zabawy, podchodów… Nie mam pojęcia, jak to znosisz.
A znosiłam dobrze, choć wraz z upływem czasu zaczęło mnie to męczyć. Kiedy więc skończyłam studia, ustabilizowałam sytuację zawodową i kupiłam własne mieszkanie, zdecydowałam się podjąć pierwsze działania w celu wyklarowania swojej przyszłości.
Chciałam znaleźć męża
Usiadłam z Majką w naszej ulubionej herbaciarni, żeby zdradzić jej swoje zamiary.
– Muszę zacząć szukać męża – oświadczyłam bez ogródek. – Wiem, to pewnie nie będzie łatwe, ale jeśli będę regularnie randkować, powinno się udać.
Majka przyglądała mi się dłuższą chwilę w lekkim zdumieniu.
– Poważnie? – spytała w końcu. – Ale… co to będą za faceci? Jacyś znajomi?
Wzruszyłam ramionami.
– Chyba nie – stwierdziłam po zastanowieniu. – Może skorzystam z jakiegoś portalu randkowego. Poszukam kogoś sensownego. Wiesz, żeby jakoś wyglądał, no i był ustawiony. Miał firmę albo jakieś kierownicze stanowisko, bo nie będę na nikogo pracować. Mamy się wszystkim dzielić pół na pół.
Przyjaciółka wciąż patrzyła na mnie oniemiała.
– I… – odchrząknęła. – Myślisz, że kogoś takiego tam znajdziesz?
Uśmiechnęłam się lekko.
– No proszę cię. Przecież nie każdy facet to dzieciuch – zauważyłam. – Na pewno są jacyś dojrzali mężczyźni, którzy planują ślub z właściwą kobietą i dzieci. Ojcostwo to w końcu ważna rzecz.
– Dla ciebie na pewno – mruknęła.
Postanowiłam się jednak nie przejmować jej sceptycyzmem i po prostu zacząć działać. Jeszcze tego samego wieczora założyłam sobie konto na popularnym portalu randkowym, żeby wkrótce wyruszyć na łowy.
Chodziłam na mnóstwo randek
Przez najbliższy miesiąc praktycznie każdy wieczór miałam zajęty jakąś randką. Poznałam mnóstwo mężczyzn i jeszcze więcej lokali. Zaczynałam nawet podejrzewać, że w ostatnim czasie zdążyłam odwiedzić wszystkie restauracje, jakie mieliśmy w mieście.
Któregoś razu umówiłam się z kolejnym facetem na popołudnie. Kończyłam wcześniej, więc myślałam, że na spokojnie się wyrobię. Tyle tylko, że na pół godziny przed moją randką szefowi przypomniało się, że potrzebuje jakichś dokumentów. Pojechałam więc na złamanie karku do firmy, a w drzwiach wpadłam na Maćka. To był dobry kumpel w pracy – zawsze miły i uczynny. Często gadaliśmy w przerwach czy przy lunchu.
– Dokąd tak pędzisz? – spytał. W rękach trzymał kawę na wynos.
– A, szef chce papiery – mruknęłam. – Akurat jak się śpieszę. Właściwie to niedługo będę spóźniona.
Przyjrzał mi się uważnie. Pewnie dostrzegł mocniejszy makijaż i wydekoltowaną sukienkę, podkreślającą moje kształty.
– Chcesz, to mogę je zanieść, a ty leć – zaproponował.
– Naprawdę? – nie dowierzałam. – To byłaby dziś pierwsza miła rzecz, jaka mnie spotkała. Nawet kawy nie zdążyłam wypić, jestem tak potwornie śpiąca…
– Trzymaj – wcisnął mi swój kubek. – Tobie przyda się bardziej.
Uśmiechnęłam się do niego.
– Dzięki.
Wcisnęłam mu prędko teczkę z dokumentami, wyjaśniłam, co i jak, a potem popędziłam z powrotem do samochodu.
Faceci w ogóle mnie nie rozumieli
Na miejsce, do jednej z najbardziej ekskluzywnych restauracji w mieście, dotarłam w ostatniej chwili. Mój towarzysz już czekał. Był dobrze ubrany, całkiem przystojny i wyraźnie zniecierpliwiony. Najpierw ofuknął mnie, że przychodzę prawie spóźniona, czym już na starcie strzelił sobie w kolano. Później gadał tylko o sobie i o tym, ile zarabia, a potem traktował mnie z góry, jakbym była po prostu małą, głupią kobietką, która niczego nie pojmuje. Zwłaszcza z poważnych spraw.
Mimo że miałam go serdecznie dość już po przystawkach, dopiero po deserze przeszedł samego siebie, proponując, żebyśmy pojechali do niego.
– Było drętwo, ale teraz się przynajmniej zabawimy. – Uśmiechnął się do mnie obleśnie i puścił mi oczko. – Mam nadzieję, że w łóżku lepiej sobie radzisz.
Wyszłam stamtąd sama, oburzona i wściekła, że znów zmarnowałam czas. Bo to nie był pierwszy raz – każdemu z tych facetów wydawało się, że wszystko mogą, bo postawili mi kolację w drogiej restauracji. Miałam się rzucić na nich, oczarowana tym wszystkim, czym szpanowali. A oni chcieli ze mną spędzić gorącą noc i tyle. W żadną wspólną przyszłość nie chcieli się bawić. A dzieci? O dzieciach nawet nie próbowałam z nimi dyskutować. To była z góry przegrana sprawa.
Nie miałam ochoty w to brnąć
W sobotę, dwa dni po ostatniej nieudanej randce, ponownie umówiłam się z Majką w naszej herbaciarni. Przyjaciółka chyba trochę się zdziwiła, gdy na mnie spojrzała. To fakt – ostatnio na nic nie miałam czasu i chodziłam trochę przemęczona. Dobrze, że Maciek dał mi wtedy tę kawę, bo nie znajdowałam ostatnio chwili, by usiąść i się jej napić.
– Kończę z tym – oświadczyłam, kwitując swoje słowa zamaszystym gestem.
Majka spojrzała na mnie z ukosa.
– Z czym konkretnie? – spytała.
– No, z randkami – odparłam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Faceci, zwłaszcza ci bogaci, są beznadziejni.
Uśmiechnęła się delikatnie.
– Czyli w końcu przejrzałaś na oczy – stwierdziła. – Zrobisz coś z Maćkiem, tak?
– Z Maćkiem? – zdumiałam się. – A niby co ma do tego Maciek?
Byłam naprawdę ślepa
Majka westchnęła i napiła się herbaty.
– Oj, Kamila… Ale ty jesteś ślepa – mruknęła. – Przecież widać, że facet robi wszystko, żebyś zwróciła na niego uwagę!
Zamrugałam. O czym ona mówiła? Przecież… Maciek był tylko znajomym. Dobrym kumplem, który… co rusz przynosił mi kawę, spędzał ze mną każdą wolną chwilę w firmie i ciągle podsuwał mi wejściówki do kina, choć nigdy nie zaproponował, żebyśmy poszli razem. Nie chciał się narzucać? Nie miał… śmiałości?
– Nigdy mnie nigdzie nie zaprosił – stwierdziłam w zamyśleniu.
Bo wydawało mi się to dziwne. Ja przecież nawet nigdy nie myślałam o nim jak o facecie, z którym mogłabym… no, cokolwiek!
– Znał twoje wymagania – Majka uśmiechnęła się ponuro. – No wiesz, bogaci faceci, super wystawne randki… Na pewno myślał, że jesteście z różnych światów.
– E, głupoty opowiadasz. – Machnęłam ręką, choć czułam się nieswojo. – Na pewno coś sobie wymyśliłaś.
Może spróbuję
Wychodzi na to, że Majka niczego sobie nie wymyśliła, a ja rzeczywiście byłam ślepa. Długo biłam się z myślami, nim zdecydowałam się zaproponować Maćkowi, żebyśmy tym razem wybrali się do kina.
.Nigdy z nikim nie czułam się tak swobodnie i dobrze, jak z nim podczas tego wyjścia. Maciek, podobnie jak ja, bardzo poważnie myśli o przyszłości. Nie w głowie mu zabawa czy skakanie z kwiatka na kwiatek, a chciałby się po prostu ustatkować. Kto wie, może dam mu szansę. Ten wieczór z nim był przyjemniejszy niż którakolwiek z moich randek.
Kamila, 31 lat
Czytaj także: „Przepuszczałam kasę rodziców, aż zablokowali mi karty. Spanikowałam, gdy nagle kazali mi iść do pracy”
„Znalazłam w aucie męża drogie perfumy i czekałam, aż mi je da. Na próżno, bo bawidamek miał inne plany”
„Przez głupotę męża wylądowałam na zasiłku. Patrzę na światło w pustej lodówce i ryczę z bezsilności”