Reklama

Każdemu z nas zdarza się kręcić z boku na bok przy zasypianiu. Bywają wieczory, gdy zupełnie nie jesteśmy w stanie odpłynąć w objęcie Morfeusza, bo gonitwa myśli nie pozwala nam się zrelaksować. W takich sytuacjach przydatna może się okazać metoda 10 sekund na zaśnięcie. To sposób, który cieszy się coraz większą popularnością, choć brzmi naprawdę tajemniczo. Na czym polega i czy faktycznie da się to osiągnąć? Postanowiłam przekonać się o tym na własnej skórze.

Na czym polega metoda zasypiania w 10 sekund?

Ta metoda zyskała rozgłos, gdy jedna z amerykańskich lekarek, Jess Andrade, opublikowała ją na swoim profilu w mediach społecznościowych. Metoda 10 sekund jest tak nazwana ze względu na szybkość jej działania. W rzeczywistości średnio trwa jednak około 2 minut i wymaga odpowiedniego przygotowania.

Jest to sposób nazywany także wojskową metodą, ponieważ stosowali go właśnie amerykańscy żołnierze, a przede wszystkim piloci i komandosi, którzy muszą odpoczywać w trudnych warunkach. Ten trik faktycznie polega na "zmuszeniu się" do snu i zrobieniu wszystkiego, co w naszej mocy, aby jak najszybciej oddać się objęciom Morfeusza.

Zasypianie w 10 sekund krok po kroku

Tak naprawdę chodzi o umiejętne rozluźnienie mięśni i "wyłączenie" umysłu. Można nawet powiedzieć, że jest to swoisty sposób medytacji. Ważne, aby skupiać się na rozluźnieniu kolejno poszczególnych partii mięśni:

  • na początek twarz i szczęka,
  • potem ramiona i barki,
  • klatka piersiowa,
  • biodra,
  • a na końcu nogi.

Odpowiednie przygotowanie to podstawa

Swój test rozpoczęłam około 2 tygodnie temu. Na początku trudno było mi się wyciszyć na tyle, aby szybko zasnąć. Kluczowe w tej metodzie jest odpowiednie przygotowanie się do snu: wyłączenie ekranów przynajmniej 30 minut przed położeniem się do łóżka. Ja też lubię poczytać do poduszki książkę, aby się wyciszyć po całym dniu i zmęczyć głowę. Dobrze też odpowiednio przewietrzyć sypialnię, aby czynniki zewnętrzne były dobre.

Gdy już to wszystko będzie nam sprzyjać i poczujemy zmęczenie, czas przejść do praktyki. Ja po prostu zamykałam oczy i starałam się o niczym nie myśleć - skupiałam się wyłącznie na poszczególnych partiach mięśni. Delikatnie rozluźniałam je, czując, że coraz głębiej "wtapiam się" w materac. W ten sposób błyskawicznie odpływałam przy dużym zmęczeniu.

Metoda zasypiania w 10 sekund: sprawdziłam, czy da się to zrobić

Oczywiście były dni, gdy trudniej było mi się skupić na tym zadaniu. Problemy dnia codziennego na pewno nie ułatwiają relaksacji i wyciszenia myśli. W większości jednak udawało się zasnąć dość szybko. Z wieczoru na wieczór szło mi to coraz sprawniej - zarówno jeśli chodzi o wyłączenie umysłu i skupienie się tylko na zasypianiu, jak również w kontekście samego rozluźniania poszczególnych partii ciała. Można zatem stwierdzić, że w tym przypadku trening czyni mistrza.

Nie robiłam tego z zegarkiem w ręce, więc trudno mi określić, czy trwało to 10 sekund, czy może minutę - z pewnością jednak znalazłam swój sposób na szybsze zaśnięcie, które jednocześnie gwarantuje lepszy i bardziej jakościowy odpoczynek. Bardziej się wysypiałam, a mój sen zdecydowanie się poprawił, co także jest dużym plusem tej metody. Na pewno warto ją wypróbować na własnej skórze.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama