Jej płyta "Granda" poważnie namieszała na muzycznym rynku i zebrała pochlebne recenzje. Po kilku latach od głośnego sukces wróciła na scenę z zamiarem oczarowania zachodniej publiczności. Płyta "Clashes" jest jej kolejnym eksperymentem wizerunkowym, a utwór z płyty "Up In The Hill" tylko to potwierdza.
Klip bardzo zaskakuje i wprowadza początkowo niepokojący nastrój... Potem rozwija się w chilloutowym klimacie lat 70. Jest kolorowo, pozytywnie, melodycznie! Choć co chwilę mam wrażenie, że "gdzieś już to widziałam". Wizualne deja vu tak mocno skupia uwagę, że w sumie nie zastanawiasz się, o czym Brodka śpiewa... Podpytałam znajomych i też odnoszą wrażenie, że Brodka czerpała garściami z muzycznych kawałków (Guns N' Roses - Sweet Child O' Mine" jesli chodzi o tekst; Moloko - gdy myślimy o scenografii). Osobiście odczuwam wspólne punkty z filmami (a raczej scenami muzyczno-waleczno-tanecznymi) Tarantino, zwłaszcza "Pulp Fiction" oraz "Kill Bill 2" (słusznie? oceńcie w komentarzu). A sama Brodka? Chwali się klipem i cieszy z pierwszym sukcesów. Bo jest o czym mówić i czego gratulować!
Wiadomo, że często o dobre inspiracje trudno, ale Brodka ma wyczucie stylu. Potrafi miksować trendy na wielu polach i chce, bardzo chce, zaskakiwać i kreować autorskie klipy i piosenki - stąd zabawy językiem polskim w "Grandzie" i odejście od anglojęzyczności. Kilka lat temu podkreślała, że w takim repertuarze nigdy nie czuła się najlepiej - z obcych języków stawiała na francuski. Teraz usłyszymy ją tylko w angielskim wydaniu i obserwujemy w klipie inspirowanym stylem retro, vintage, kolorowymi latami 60. i 70. Robi wrażenie. Pojawiły się oczywiście również niepochlebne opinie... ale sama artystka, która współreżyserowała klip, powiedziała:
Kiedy myślałam o klipie do "Up In The Hill" wyobrażałam sobie vintage'owe studio telewizyjne z zespołem grającym na żywo na scenie, która trochę przypomina ołtarz. Dużą inspiracją wizualną była też "Święta Góra" Jodorowskiego, jeden z moich ukochanych filmów. Ostatnia scena nakręcona z góry jest odwołaniem właśnie do tego filmu. Jest też hołd dla Queen. Klip jest zbiorem wielu inspiracji i pomieszaniem konwencji. Przede wszystkim chodziło o dobrą zabawę i dużą dawkę psychodelii - wyznała Brodka.
Piosenkarka przyznała, że teledysk jest sumą nawiązań i inspiracji. Własną kompozycją, misz-maszem. Nie każdemu przypada to do gustu, zwłaszcza że znaczna część fanów tęskni za Brodką z czasów "Grandy". Ciekawe, czy ktoś pamięta jej popowe podrygi z początków kariery...
fot. MAGDA WUNSCHE & SAMSEL/SONY MUSIC
Wraca na antenę program "Idol". W jakim składzie?