Reklama

Czerwona, różowa, wpadająca w fiolet, cielista, czy bezbarwna. Szminka występuje w wielu odcieniach i możemy ją kupić w każdej drogerii, a nawet na dziale chemicznym w dyskoncie. Mała, niepozorna, powszechna. Dziś nie budzi ani zdziwienia, ani oburzenia, ani wstydu. Jednak nie zawsze tak było.

Czerwona szminka niejedno ma imię

Pierwsze szminki, czy też kosmetyki nadające pożądany kolor ustom pojawiły się już w Antyku. Zazwyczaj był to tłuszcz zwierzęcy lub roślinny z domieszką naturalnego barwnika. Najbardziej rozpoznawalną postacią historyczną Starożytności, która podkreślała barwę swoich ust, była Kleopatra. Najprawdopodobniej jej ulubiony odcieniem to czerwień koszenilowa, pozyskiwana z wysuszonych, a następnie zmielonych pancerzyków czerwców kaktusowych (łac. Dactylopius coccus). Kolor ust władczyni Egiptu nie był bez znaczenia. I wcale nie chodziło tylko o estetykę. W ten sposób symbolicznie podkreślała swoją władzę oraz boskie pochodzenie.

Wiele wskazuje na to, że szkarłatny, ciemnoczerwony, intensywny kolor ust był domeną elit. W ten sposób swój status społeczny podkreślali mieszkańcy Mezopotamii, starożytnej Grecji, Rzymu, czy Chin. Wszystko zmieniło się wraz z rozpowszechnieniem religii chrześcijańskiej. Malowanie ciała zaczęto postrzegać jako przejaw próżności, a nawet grzechu. Czerwone usta przestały być symbolem władzy, a stały się ucieleśnieniem zmysłowości i pożądania. Romans szminki z kościołem wciąż trwa w najlepsze. W zależności od panującego „ducha epoki” kobiety były doceniane lub karcone za podkreślanie swojej urody.

Szminka we współczesnym wydaniu ma „zaledwie” 100 lat. Jednak dopiero dzięki ideom feminizmu czwartej fali zyskała nowy wymiar. Przestała być nacechowana skrajnie odmienną symboliką, a co za tym idzie wartościami. Dzięki czemu możliwe jest nowe spojrzenie te zagadnienia. Pomalowane usta nie są grzechem, symbolem boskości, „narzędziem opresji”, przywilejem, manifestacją girl power ani wyznacznikiem klasy społecznej. Dziś szminka używana jest po to, by wyrazić swoją tożsamość, indywidualność i... emocje. O ile tylko masz ochotę pomalować usta.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama