Reklama

Nadgodziny kojarzą się raczej negatywnie. Bardzo wiele osób po przyjściu do pracy marzy tylko o tym, aby jak najszybciej z niej wyjść.

Reklama

Tymczasem niejednokrotnie trzeba zostać dłużej – szef daje nam dodatkowe zadanie, albo właśnie zjawia się spóźniony klient, którym trzeba się zająć.

Ale dlaczego się na to godzimy?

Przecież standardowo powinno się spędzać w pracy około 8 godzin dziennie!

Odpowiedź jest prosta: w czasach, gdy tak ciężko o znalezienie zatrudnienia, jesteśmy w stanie zrobić niemal wszystko, aby utrzymać nasze stanowiska.

Zostawanie w pracy po godzinach jest bardzo charakterystyczne także dla nowych pracowników, którzy chcą pokazać szefowi jak bardzo zaangażowali się w powierzone im zadania.

Jednak w każdym z tych przypadków nadgodziny to przykra konieczność, wynikająca najczęściej ze strachu przed utratą posady.

Ale są też inne powody, dla których wielu z nas nie musi, ale chce zostawać w pracy jak najdłużej.

Niektórzy ludzie wręcz nie mają ochoty z niej wychodzić. Kim oni są? Oto kilka przykładów:

  • Pracoholicy. Dla nich nie liczy się nic poza wykonywaną pracą. Nie mają prywatnego życia i nie chcą go mieć. Spełnienie zawodowe zaspokaja ich wszystkie potrzeby.
  • Ludzie samotni. W życiu różnie się układa i nie każdy ma do kogo wrócić po całym dniu ciężkiej pracy. A skoro nie ma do kogo wracać to może lepiej nie wracać w ogóle?
  • Ludzie z problemami. Praca to dla nich inny, bardzo często lepszy, świat. Gdy skupiają się na wykonywaniu swoich obowiązków, nie myślą o zmartwieniach, które czekają na nich na zewnątrz – o skutkach ostatniej kłótni z mężem czy o problemach z dziećmi itd.

Jak widzimy, nadgodziny dla każdego człowieka mogą oznaczać coś innego; wszystko zależy od sytuacji życiowej w jakiej się znajdujemy.

Dla jednych będzie to konieczna udręka, a dla innych wręcz przeciwnie – chwila wytchnienia, czas odpoczynku, ucieczka przed problemami dnia codziennego lub samotnością.

Reklama

Zobacz też: Dlaczego zostajemy w nieciekawej pracy?

Reklama
Reklama
Reklama