Reklama

Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki... świątecznych kramów i terminali. Grudzień to bowiem czas oczekiwania na święta, a gdzie najbardziej poczujemy bożonarodzeniową atmosferę, jeśli nie na jarmarku? Ta tradycja przywędrowała do nas z Zachodu. To właśnie tam powstały pierwsze jarmarki, a najstarszy datowany jest na 1434 rok - Striezelmarkt w niemieckim Dreźnie.

Bawaria, Tyrol, małe austriackie miasteczka od dawna w grudniu zamieniają się w świąteczne wioski. A nawet nie tylko małe miasteczka. Najpiękniejsze jarmarki bożonarodzeniowe znajdziemy też w samym Wiedniu: uroczy, rozświetlony milionami kolorów Wiener Christkindlmarkt przy Ratuszu naprzeciwko Pałacu Hofburg, przeuroczy jarmark przy Pałacu Schoenbrunn, czy też urokliwy Art Advent am Karlsplatz, który słynie ze sztuki i rękodzieła - te jarmarki co roku przyciągają rzesze turystów, którzy chcą poczuć świąteczny klimat. Także Berlin, Praga i wiele innych dużych miast mogą pochwalić się swoimi kiermaszami. Nic więc dziwnego, że ta tradycja przywędrowała także do Polski.

W naszym kraju za najstarszy jarmark świąteczny uznaje się Krakowski Jarmark Bożonarodzeniowy na Rynku Głównym, który ponoć sięga nawet średniowiecza. Gdańsk, Wrocław, Poznań to z kolei te, które uznawane są za najpopularniejsze i ściągają turystów nie tylko z innych części kraju, ale też świata. Takiego jarmarku z prawdziwego zdarzenia brakowało jednak w stolicy, co było zaskakujące i smutne dla fanów tego typu atrakcji mieszkających w okolicach Warszawy. Co prawda mieliśmy świąteczny kiermasz przy Barbakanie, ale te budki trudno było nazwać jarmarkiem z prawdziwego zdarzenia. Dlatego wszyscy mieliśmy ogromne oczekiwania, gdy Prezydent Trzaskowski ogłosił Jarmark Bożonarodzeniowy 2025 na Placu Defilad.

Jarmark Bożonarodzeniowy 2025 w Warszawie na Placu Defilad - niespodzianka dla fanów świąt w stolicy

Muszę przyznać, że jestem ogromną fanką Bożego Narodzenia i wszystkich klimatycznych atrakcji związanych ze świętami. W tym sezonie zamieniam się w prawdziwego elfa, który już na początku grudnia szykuje świąteczne prezenty, ogląda najbardziej ckliwe filmy bożonarodzeniowe, słucha świątecznych piosenek i... kocha klimat jarmarków. Zwiedziłam już inne kiermasze w Polsce i na świecie i nie mogłam doczekać się tego w stolicy. Miałam zatem duże oczekiwania, ale odczucia po odwiedzeniu tego miejsca mam mieszane.

Swój pierwszy jarmark w życiu zaliczyłam w Poznaniu. Pamiętam, jak oczarował mnie pięknie oświetlony Plac Wolności, a do tego urocze budki z różnymi przysmakami i rozgrzewającymi napojami podawanymi w dedykowanych temu konkretnemu jarmarkowi kubeczkach, które mam do dziś. Potem postawiłam sobie wysoko poprzeczkę, bo pojechałam na jarmarki do Wiednia - tam zwiedziłam wszystkie kiermasze i sama nie byłam w stanie stwierdzić, który zauroczył mnie najbardziej. Cudnie rozświetlony Ratusz, ogromne lodowisko w samym sercu stolicy Austrii, drzewo rozświetlone serduszkami, najlepsze przysmaki i precle, a do tego urocze kubeczki, które można oddać lub zabrać na pamiątkę. W Warszawie dostajemy tego namiastkę, ale wciąż brakuje w tym wszystkim świątecznego twista.

Co znajdziemy na jarmarku w Warszawie?

Warszawski jarmark najbardziej podobał mi się, gdy... na niego czekałam. Przejeżdżając przez Centrum, za każdym razem spoglądałam w stronę Pałacu Kultury, u którego "stóp" pojawił się ogromny Diabelski Młyn, a obok niego wiele drewnianych budek rozstawionych wzdłuż ulicy Marszałkowskiej. Nie mogłam doczekać się, aż to miejsce rozświetli się feerią barw i świateł. A przede wszystkim aż sama będę mogła zagubić się pomiędzy tymi drewnianymi budkami i muszę przyznać, że to dość szybko się udało.

Od razu, gdy znalazłam się na jarmarku, poczułam się jak w labiryncie - nie mogłam się odnaleźć. Jasne jest, że na tego typu wydarzeniach zawsze jest dużo ludzi, co dodaje efektu chaosu, ale ja byłam tam "na tygodniu", żeby właśnie uniknąć tłumów w weekend i wydaje mi się, że w miarę mi się to udało. Nie da się jednak ukryć, że wciąż nie mogłam się odnaleźć. Zabrakło mi oznaczeń i jakiegoś takiego porządku. O wiele łatwiej zwiedzałoby się jarmark, gdybym np. w jednym miejscu widziała strefę z jedzeniem, w innym np. z bombkami i rzemiosłem, a jeszcze w innym z łakociami, czy grami i zabawkami. A tu dostajemy istne pomieszanie z poplątaniem.

Przejdźmy zatem do tego, co znajdziemy na jarmarku w Warszawie, bo tu już jest ciekawiej. Są tam znane z innych jarmarków piernikowe serca, są budki z grillowanym mięsem czy pajdami ze smalcem. Oczywiście są także kramy z grzanym winem, ale też herbatą, miodem pitnym i czekoladą. Jest strefa "piłkarska", gdzie można spróbować sił w strzelaniu goli oraz stoiska jak z wesołego miasteczka, na których można wygrać ogromną maskotkę lub... przegrać jakąś stówkę czy dwie. W końcu możemy wjechać na diabelski młyn i podziwiać panoramę Warszawy - najlepiej wieczorem, gdy jest pięknie rozświetlona.

Diabelski Młyn i inne atrakcje na jarmarku w Warszawie
Diabelski Młyn i inne atrakcje na jarmarku w Warszawie, Fot. archiwum prywatne

Swoje stoiska mają także popularne marki, co jest o tyle fajne, że przynajmniej wiemy, czego możemy spodziewać się w tych budkach. Swój straganik ma m.in. Lubaszka, Olsza, A.Blikle oraz E.Wedel. To właśnie tam znajdziemy różne wypieki, które znamy z firmowych sklepów, a jeśli chodzi o samego Wedla - przesłodką, ale i pyszną gorącą czekoladę oraz wyroby marki - czekoladowe lizaki, Ptasie Mleczka, czekolady, a nawet kalendarze adwentowe.

"Kino pod choinką" w samym sercu jarmarku

Muszę wspomnieć także o czymś, co wyróżnia Warszawę na tle jarmarków na całym świecie - kino w samym sercu. Kinoteka, która znajduje się w Pałacu Kultury, co roku organizuje kino plenerowe w wakacje, a jarmark przy samym pałacu sprawił, że taka inicjatywa pojawiła się także w wersji zimowej. Na terenie jarmarku znajduje się specjalnie wydzielona strefa z ekranem, na którym w weekendy wyświetlane są filmy dla dzieci, a we wtorkowe wieczory dla dorosłych. W repertuarze znalazły się takie perełki jak: "Amelia", "Złe Mamuśki 2: Jak przetrwać święta?", "Kochajmy się od święta" czy "Greenbook".

W kinowej strefie znalazły się leżaczki, na których można się wyłożyć, aby kontemplować film. Do tego pracownicy Kinoteki rozdają kocyki na rozgrzanie, a także herbatę i popcorn. Kocham takie inicjatywy i uwielbiam to, że właśnie Warszawa może się nią poszczycić.

Jarmark w Warszawie - ceny

Ceny to zawsze coś, co wzbudza największe emocje, gdy rozmawiamy o jarmarkach świątecznych. Z reguły bowiem tego typu atrakcje nie należą do tanich. Jesteśmy nauczeni tego, że ceny np. we Wrocławiu bywają nawet wyższe niż za granicą. A jak to w tym roku wygląda w Warszawie? Tanio nie jest, ale tanio to już było. Myślę więc, że nie ma aż takiej tragedii, jak to niektórzy ogłaszają w mediach społecznościowych.

Wszystko zależy od tego, czego oczekujemy i za co płacimy. Przyjeżdżając na jarmark w Warszawie, trzeba się bowiem liczyć z tym, że po pierwsze ceny będą warszawskie, a po drugie wciąż brać pod uwagę to, w jakim miejscu się znajdujemy. Jarmark świąteczny w Centrum Warszawy na pewno nie będzie tani, ale też nie jest aż tak drogi. Możemy bowiem znaleźć na nim produkty, które jesteśmy w stanie kupić taniej niż na innych jarmarkach, a już na pewno patrząc na ich "jakość".

Gdy kupujemy pajdę chleba ze smalcem za 20 zł, dostajemy ogromną kromkę chleba ze smalcem i ogórkiem - tu warto podkreślić, że jest to porcja do najedzenia się, a za dodatek ogórka na innych jarmarkach często trzeba dopłacać, tu mamy w zestawie. 21 zł za ogromną porcję gorących frytek belgijskich z sosem to też nie jest cena oporowa jak na miejsce tego typu. Za 6 sztuk churrosów z wybranym sosem trzeba zapłacić 25 zł, a za kołacza 30 zł. Kiełbasa z grilla to koszt 29 zł, a jak wiadomo - na innych jarmarkach cena za tego typu przysmaki wynosiła nawet około 50 zł. Hot dog za 25 zł czy kołacz za 30 zł - nie jest tanio, ale też dramatu nie ma.

Stoisko z churrosami na jarmarku w Warszawie
Stoisko z churrosami na jarmarku w Warszawie, Fot. archiwum prywatne

No i on - król jarmarków, czyli oscypek. 6 zł za grillowany serek z żurawiną to cena nawet niższa niż ta, którą musimy zapłacić za tego typu przysmak na Krupówkach w Zakopanem, czyli stolicy oscypka. Do tego wino grzane za 20 zł, czyli taki standard jarmarkowy. I tu postawię kropkę, aby przejść do swojego podsumowania.

Bardziej Berlin niż Wiedeń, ale wciąż klimatycznie

Wiedeńskie jarmarki uznawane są za najpiękniejsze w Europie, a być może nawet na świecie, więc nie oszukujmy się - stawiają poprzeczkę bardzo wysoko. Muszę przyznać, że gdy byłam w Berlinie, nie byłam już tak zachwycona jarmarkami. Oczywiście da się tam poczuć świąteczny klimat, ale ulokowane pomiędzy ulicami szarego Berlina, nie są tak magiczne jak te wiedeńskie. I taki sam klimat jak w Berlinie dostajemy w Warszawie.

Nie wiem, czy to kwestia tego, że od lat mieszkam w stolicy i jednak znajdujący się między Pałacem Kultury a Warsem jarmark trudno mi ulokować w swojej głowie w zakładce "magiczne miejsca". A może chodzi o to, że wciąż jest to bardziej targowisko niż świąteczna wioska. Wiem jednak, że jarmarkowi w Warszawie brakuje tej magii, której oczekiwałabym od tego typu wydarzeń. Ale muszę przyznać, że daję mu jeszcze szansę, bo wiem, że to pierwszy tego typu jarmark w stolicy i mam nadzieję, że w kolejnych latach będzie tylko lepiej.

Czy na jarmarku w Warszawie da się poczuć świąteczny klimat?

Mimo wszystko myślę, że warszawski jarmark to dobre miejsce, aby poczuć świąteczny klimat. W magii Bożego Narodzenia jest bowiem coś konsumpcjonistycznego, co zgrywa się z koncepcją jarmarków. A nie ma nic lepszego niż wybranie się na taki kiermasz z grupką przyjaciół. Można zjeść churrosy, popić gorącym napojem, przejechać się diabelskim młynem i obejrzeć film o świątecznym klimacie. Do naszych uszu dochodzą dźwięki największych świątecznych hitów i nie da się nie wczuć w tę atmosferę. Dlatego tak bardzo cieszę się, że Warszawa w końcu ma jarmark z prawdziwego zdarzenia.

Więc pójdę tam kolejny raz i wam też to polecam. Zajrzyjcie, przekonajcie się na własnej skórze, czy wam taki jarmark sprawi radość. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni, jeśli też wasze oczekiwania nie będą zbyt wysokie. Zawsze możecie pójść na coś pysznego do jedzenia w Centrum, aby nie przepłacać, a potem wpaść na jarmark herbatkę i coś słodkiego. A organizatorów proszę o poprawę w dwóch głównych kwestiach - większy porządek, jeśli chodzi o organizację stoisk na jarmarku oraz... świąteczne kubeczki, których bardzo mi brakuje. Myślę, że taki detal dodałby +100% do świątecznej atmosfery i byłby fajną pamiątką po warszawskim jarmarku - zwłaszcza tym pierwszym, choć to już się nie uda.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama