Zespół napięcia przedmiesiączkowego, a także lata po menopauzie są sprzymierzeńcami kobiet! Tak właśnie twierdzi dr Julie Holland, autorką książki „Dlaczego bywam humorzastą zołzą?”
O kobiecej gospodarce hormonalnej mówi się zwykle w sposób negatywny. Pani przekonuje, że to nasz dar, z którego musimy nauczyć się korzystać.
Kobiety są fizycznie mniejsze i słabsze niż mężczyźni, potrzebują więc broni w postaci hormonów, które sprawią, że będą bardziej spostrzegawcze. Wyczuwanie tego, co się dzieje dookoła, jaki stosunek mają do ciebie inni ludzie, czy źle ci życzą – to bardzo ważna umiejętność. Tymczasem my próbujemy ją stłumić. Po pierwsze – to niemożliwe, po drugie – to błąd.
Według Pani, emocjonalność, płaczliwość czy rozdrażnienie to nie stany chorobowe, tylko norma, wynikająca z naszej gospodarki hormonalnej. Kto nam wmówił, że jest inaczej?
Jedna z moich teorii jest taka, że przez setki lat mężczyznom wpajano, że nie powinni okazywać emocji. Chłopcom od małego mówiło się, że mają nie płakać. A teraz ten przekaz rozprzestrzenił się również na kobiety. Częściowo dzieje się tak pewnie dlatego, że jesteśmy aktywne zawodowo i rywalizujemy z mężczyznami. Niektóre z komunikatów, które oni dostają, trafiają również nas.
Może więc nie chodzi tu tyle o płeć, co o role, które chcemy przyjmować w życiu? Chcemy zajmować wysokie stanowiska, być liderkami, więc może dlatego mówi się nam, że mamy być opanowane, trzymać emocje na wodzy? To cechy, które utożsamiamy z liderami.
Cenimy to, co racjonalne i logiczne. Emocje, już z samej definicji, nie zawsze będą miały sens. Problem polega jednak na tym, że tłumiąc je, tracimy część samych siebie. Nie widzimy pełnego obrazu. Kobiety są “zaprogramowane”, by być wrażliwe i ekspresyjne emocjonalnie. Mimo że mamy te same hormony, co panowie, różni się ich ilość. Znacznie wyższy poziom estrogenu sprawia na przykład, że jesteśmy wrażliwe na to, co nas otacza.
Skąd przekonanie, że osoby, które potrafią trzymać emocje na wodzy są bardziej profesjonalne?
Myślę, że jest to mocno uwarunkowane kulturą, w jakiej żyjemy. Na ogół lubimy opanowane, racjonalnie działające osoby, bo są przewidywalne. Kiedy mężczyzna mówi ci, że jesteś histeryczką, natychmiast tracisz poczucie kontroli. Panowie osłabiają naszą pozycję twierdząc, że to, co myślimy czy robimy nie jest prawdziwe, bo kierowane emocjami. Ale to właśnie jest prawdziwe. Jeśli zdarzy nam się popłakać w pracy, to zwykle dlatego, że ktoś zachował się w niewłaściwy sposób. Paradoks polega na tym, że kobiety biorą leki, by zablokować emocje, a tymczasem to nie one powinny być piętnowane za swoją wrażliwość, tylko zachowanie, które doprowadziło je do takiego stanu.
Dlaczego same przywołujemy się do porządku?
Z drugiej strony, każda kobieta, której zdarzyło się popłakać w pracy albo mieć jakiś inny wybuch emocjonalny, przyzna chyba, że nie czuła się z tym komfortowo.
Myślę, że kobiety powinny nauczyć się w pełni odczytywać swoje emocje. Problem z płakaniem jest taki, że próbujesz się hamować, powstrzymać od uzewnętrznienia swojego stanu, a to właśnie doprowadza cię do łez. Tymczasem bardzo pomocne jest wczucie się we własne emocje i ich zaakceptowanie, a nie odrzucanie. Wystarczy, że na chwilę wyjdziemy z pomieszczenia, znajdziemy spokojne miejsce, by wziąć głęboki oddech. Kiedy uświadomimy sobie, co czujemy, będziemy gotowe, by zakomunikować ludziom dookoła.
Ale spójrzmy na to z drugiej strony. Mówiąc o życiu zawodowym – cenimy osoby, które są opanowane, spokojne, bo przy nich czujemy się bezpiecznie. Dają nam poczucie, że wszystko jest pod kontrolą. Tymczasem, gdy kobieta, która ma być liderką, wybucha nagle płaczem, tracimy grunt pod nogami, bo zaczynamy wątpić, jak dużo jest w stanie unieść.
Nie zgodzę się z tym. Myślę, że bycie inteligentną emocjonalnie i świadomą samej siebie to coś, co może sprawić, że będziesz bardziej efektywna. Błędnie utożsamiamy emocjonalność ze słabością. A te pojęcia nie są równe. Emocjonalność może być prawdziwym atutem.
Czy są jeszcze jakieś typowo kobiece cechy, które są naszymi zaletami w życiu zawodowym?
Piszę w swojej książce o zespole napięcia przedmiesiączkowego. To czas, który pozwala nam spojrzeć na wszystko bardziej krytycznie i dokonać potrzebnych zmian. W pozostałych fazach cyklu zdarza się nam częściej przymknąć oko na pewne rzeczy, ale gdy przed okresem spada poziom estrogenu i serotoniny, stajemy się bardziej krytyczne, nerwowe, trudniej nas zadowolić. To dobry czas, by przeanalizować niektóre sprawy i być mniej pobłażliwymi, wymagać więcej od ludzi, zmienić swoje otoczenie. Nie możesz posprzątać w domu, jeśli nie widzisz, że jest brudno. To prawdziwy dar – mieć raz w miesiącu to inne spojrzenie na rzeczywistość.
Skoro jesteśmy przy różnych fazach cyklu i poziomach hormonów. W swojej książce mówi Pani o tym, że dla kobiet najlepszym okresem na zawodowe wyzwania albo zmiany w życiu jest czas po menopauzie.
Wciąż obserwuję, że kiedy kobiety przestają miesiączkować, nadchodzi „ich czas”. Po menopauzie mają niższy poziom estrogenu, stają się mniej skłonne do poświęceń, chcą zadbać o siebie. To właśnie dobry czas, by zrobić to, czego się pragnie, a nie to, czego oczekują od nas inni.
A który ze wcześniejszych etapów naszego życia sprzyja rozwojowi zawodowemu?
Wiele kobiet czeka teraz z założeniem rodziny do 30., a wcześniej zajmuje się pracą. Przez ostatnie 40-50 lat było odwrotnie – najpierw rodzina, potem kariera. Teraz to mocno się zmienia. Kobiety mają wiele okazji, by rozwijać się zawodowo. Okres po menopauzie jest szczególnie korzystny, natomiast ten, który ją poprzedza, a więc zwykle pomiędzy 45. a 55. rokiem życia, to czas pełen emocjonalnych wybojów. Nie wszystko wtedy idzie gładko, mamy duże wahania nastrojów, może to więc nie być najlepszy moment, by wprowadzać jakieś duże zmiany w swoim życiu zawodowym.
Czy mamy cechy, które sprawiają, że jesteśmy lepszymi liderkami niż mężczyźni?
Nie wiem, czy możemy mówić o byciu liderkami. Są zawody, chociażby takie jak lekarz czy terapeuta, w których szczególnie przydają się empatia, inteligencja emocjonalna i intuicja. Ale jako kobiety wcale nie mamy na te cechy monopolu. Nie lubię szufladkowania: „kobiety są lepsze od mężczyzn w tym czy w tamtym”.
Ale czy jednak mimo wszystko nie szufladkujemy, mówiąc: kobiety emocjonalne, mężczyźni racjonalni? Przecież często jest odwrotnie. Bez trudu znajdziemy rozedrganych, niezdecydowanych panów. Może nie chodzi tylko o to, jak jesteśmy zbudowani biologicznie?
Oczywiście, że nie. Na to, kim jesteśmy, ma wpływ wiele czynników: sposób wychowania, rówieśnicy, którzy nas otaczają, miasto czy wioska, z której pochodzimy, kultura, w której żyjemy. Wszystko wpływa na nasze zachowanie. Nie tylko biologia.
Jak wychowuje się dzieci w amerykańskich szkołach?
Jak wytłumaczyć tendencję, że coraz więcej kobiet odnosi dziś sukcesy zawodowe?
W Stanach Zjednoczonych wiele kobiet bierze antydepresanty i tabletki antykoncepcyjne, więc są bardziej przewidywalne, mniej okazują emocje. To prawdopodobnie pomaga im w robieniu kariery. Ale obserwujemy też zmianę w społeczeństwie. To, że kobiety pracują, osiągają sukcesy, jest dziś zupełnie normalne i powszechne. Nikogo nie dziwi. Po latach walki o równouprawnienie, wreszcie możemy się realizować zawodowo i wychodzi nam to bardzo dobrze.