Ideał piękna nie istnieje. Jak mówi przysłowie, nie to ładne co ładne, ale to, co się komu podoba. Mimo, że kanon piękna zmienia się regularnie co kilkadziesiąt lat, jedno pozostaje bez zmian - kobiety zawsze dążą do tego, żeby maksymalnie się do niego zbliżyć. Nigdy jednak granica zdrowego rozsądku nie była tak niebezpiecznie przesunięta, jak teraz.
Chcesz zaistnieć na Instagramie? Musisz być idealna. Oczywiście "ubocznym" skutkiem w dążeniu do piękna, jest to, że bardziej dbamy o siebie, uprawiamy więcej sportu i zdrowo się odżywiamy. Same plusy. Ale dążenie na siłę do wzorców, które serwuje nam Instagram jest po prostu chore. Najgorsze jest to, że kobiety same się "nakręcają". Chcą być ciągle lepsze od koleżanek. Ale czy lepsze to znaczy szczuplejsze? Czy może bardziej wykonturowane? Zwłaszcza, że to co widzimy na zdjęciach to najczęściej odpowiednia poza, oświetlenie i filtry. My tylko kreujemy to jak chcemy wyglądać. To tak, jakbyśmy nie istniały naprawdę.
Na szczęście niektóre dziewczyny przywracają nam wiarę w to, że można się w porę opanować. Pokazują, że "życie" w internecie to często zwykła hipokryzja. Mało macie takich przykładów wśród swoich koleżanek, które na zdjęciach nie wyglądają tak jak w rzeczywistości?
Kalifornijska trenerka fitness Anna Victoria niedawno opublikowała selfie z widocznymi fałdkami na brzuchu. Nie do pomyślenia, prawda? Jak dziewczyna, która na co dzień zajmuje się głównie uprawianiem sportu, może mieć nieidealne ciało? Bo idealne ciało nie istnieje.
Z kolei Iskry Lawrence jest modelką plus size. Na Instagramie wstawiła zdjęcie, które pokazuje, jak łatwo zmanipulować swój obraz na portalach społecznościowych. Na obrazku mamy porównanie dwóch zdjęć - na jednym z nich Iskry posiada spory odstęp między udami. Na drugim z nich efekt znika. Skąd ta różnica? Inna poza, inne światło. "Nie wierzcie w to, co widzicie na Instagramie. Nie zapominajcie, że social media to nie prawdziwe życie" - napisała.
Pamiętacie wyzwanie z kartką papieru? Taką zwykłą A4. Dziewczyny stawały przed lustrem i przykładały ją do swojego ciała. Chodziło w tym o to, aby boki ciała nie wystawały poza obręb kartki. A gdzie nasze seksowne biodra?
Na zdjęciu powyżej widzicie szwedzką modelkę Agnes Hedengård. Na swoim kanale na YouTubie zwierza się, że została nazwana zbyt grubą, żeby zostać modelką. Przecież to nie mieści się w głowie! Zwłaszcza, że jej BMI Agnes wynosi 17,5 i bliżej jej do niedowagi niż nadwagi...
Dziewczyny, zastanówcie się czy naprawdę chcecie, aby ktoś wam mówił jak macie wyglądać, jakie powinno być wasze ciało, twarz, biust czy biodra. Przecież nikt nie decyduje o tym, jak się macie ubierać, malować i czesać. Cieszcie się tym, że każda z nas jest inna i może robić to, co jej się żywnie podoba.