Conrado Moreno udzielał pomocy rannej w wypadku Marcie

conrado moreno, wypadek fot. Fotolia.com
39-letnia Marta czekała na autobus na przystanku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Późnym wieczorem, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia wjechało w nią osobowe mitsubishi. Jedną z osób udzielającej rannej pierwszej pomocy był prezenter Conrado Moreno. „Miała tętno, ciepłe dłonie, była przytomna, rozmawiałem z nią”.
/ 29.12.2016 18:51
conrado moreno, wypadek fot. Fotolia.com

To nie powinno się wydarzyć. Marta miała wsiąść do autobusu. A osobowe mitsubishi miało uderzyć w miejscu, w którym stała kilka minut później. A potem wrócić do domu, do swoich ukochanych zwierząt, trzech psów i kota, Bandziora. Tak miało być.

Znany prezenter telewizyjny Conrado Moreno był na miejscu wypadku i tak to relacjonuje:

Godzina 21:18 idę na przystanek autobusowy na moście Łazienkowskim w stronę Pragi Południe, nagle słyszę głośny huk - myślę sobie pewnie już ktoś odpala fajerwerki przed sylwestrem - spoglądam w niebo ale nie widzę charakterystycznego światła. Po chwili jestem na moście, widzę trzy rozbite samochody, najmniej uszkodzonego opla przy chodniku, białego mercedesa należącego do którejś korporacji taksówek i obrócone tyłem do kierunku jazdy duże mitsubishi wbite w rozbity przystanek autobusowy. Rozglądam się dokładnie, wydaje się, że sytuacja jest spokojna, kierowcy opla i mercedesa chodzą wokół swoich samochodów i zbierają części z drogi, kierowca mitsubishi siedzi w samochodzie i rozmawia przez telefon. Dziwi mnie fakt, że żaden z kierowców nie przejawia zainteresowania sobą, nie podchodzi jeden do drugiego, pytając o stan zdrowia.

Carrie Fisher, filmowa księżniczka Leia z „Gwiezdnych wojen” nie żyje

Na przystanku oprócz mnie nie ma nikogo, jestem pierwszą osobą która pojawiła się na miejscu tuż po tej kolizji. Nagle zza drugiej strony jezdni, jakiś mężczyzna wymachuje w naszą stronę, coś krzyczy, trudno go zrozumieć trasa jest hałaśliwa ale coś pokazuje. Kieruję wzrok na tył samochodu, nie wierzę, zza samochodu ukazują się nogi, pomiędzy przystankiem, a samochodem wbitym w przystanek ktoś jest!!!
Boję się podejść, cholernie się boję, ale kierowca w samochodzie wciąż rozmawia przez telefon. Dzwonię na pogotowie, podchodząc do tej osoby, mitsubishi kawałek odjeżdża tak, że postać kładzie się na ziemię pokrytą rozbitym szkłem. Podchodzę do niej. To kobieta. Odzyskuje przytomność, oczy ma otwarte, usta pokryte szkłem, zaczynam ją obserwować, mówię do niej, usta ma zakryte kawałkiem chusty, odsuwam ją bym mógł oczyścić jej usta od tego szkła, ona prosi o chusteczki, nagle zaczyna mówić, że ją bardzo boli, łapię ją za rękę - dłonie ma ciepłe. Próbuję ją uspokoić, mówię, że pomoc już jedzie, żeby się gwałtownie nie ruszała. Kierowca mitsubishi wyciąga apteczkę, wyciąga termiczny koc, przeprasza kobietę, powtarzając, że to nie jest jego wina. Po kilku minutach już jest straż pożarna, przy kobiecie leży jej telefon i klucze biorę z ziemi, żeby przekazać pogotowiu - tak żeby zabrali jej rzeczy. Strażacy przełożyli kobietę na nosze, jest już pogotowie, ratownik medyczny nie chce ode mnie wziąć jej rzeczy, czekam na policję. Jakbym ja był minutę wcześniej, jakby ta Kobieta stała kawałek dalej, jakby przyszła chwile później... Wierzyłem, że przeżyje, wspominam jej ciepłe ręce..” – taką wstrząsającą relację z wypadku, który miał miejsce w Warszawie w święta Conrado Moreno opublikował na swoim profilu na FB.


Conrado Moreno

Kobieta trafiła do szpitala. Wiele wskazywało, że wyjdzie cało z wypadku. Niestety zmarła kilka godzin później. Obrażenia były zbyt rozległe. Wtedy wiadomo już kim była. 39-letnia Marta z Warszawy. I że była w kręgu znajomych znajomych Moreno.

Śmierć Marty wstrząsnęła Conrado Moreno.
„Chcę to napisać - wiadomość o śmierci Marty wywarła na mnie duży wpływ i wierzę, że odciśnie swoje piętno w moim życiu. Opisałem sytuację, którą zastałem na miejscu wypadku nie po to by zwrócić uwagę na swoją osobę, nie po to by ktoś mi za coś dziękował - telefon po karetkę i chęć pomocy osobie potrzebującej uważam za zachowanie normalne i sądzę, że większość osób która byłaby na moim miejscu zrobiłaby to samo. Jestem zasmucony wiadomością o śmierci Marty, łączę się w bólu z Jej bliskimi, dochodzą do mnie wiadomości na temat tego jaką była osobą - kochająca zwierzęta, pomocna dla innych, opiekuńcza wobec dzieci. Smuci mnie także fakt tego, że tak chętnie w komentarzach oczernia się kierowcę, który - z tego co mi wiadomo - nieświadomie spowodował śmierć Marty”.

W rozmowie z tvnwarszawa.pl Moreno przyznał, że poważnie zastanawia się nad bezpieczeństwem pieszych i pasażerów czekających na autobus czy tramwaj.
- Może przy przystanku na Trasie Łazienkowskiej warto byłoby zainstalować barierki? Przecież samochody pędzą tam z dużą prędkością, a czekający nie są w żaden sposób zabezpieczeni. Może warto byłoby zrobić przegląd podobnych miejsc pod kątem bezpieczeństwa? – powiedział.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierujący oplem, który wjeżdżał na Trasę Łazienkowską nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu taksówce, która poruszała się buspasem w kierunku Saskiej Kępy. To właśnie wtedy taksówka uderzyła w jadące środkowym pasem mitsubishi, a ono zjechało i uderzyło w wiatę przystankową. I w Martę. Wszyscy kierowcy byli trzeźwi. W domu Marty pozostały zwierzęta. Troje z nich - psy znalazły już nowych opiekunów dzięki zaprzyjaźnionej Fundacji. Dzień później dom znalazł 10-letni kot Marty, Bandzior.

Trzymaj z nami rękę na pulsie - o tym się mówi.

Redakcja poleca

REKLAMA