Pomagamy sobie codziennie i to jest najważniejsze - felieton Lidii Góralewicz

serce na dłoni fot. Fotolia
Lubię koniec miesiąca. Ten dzień tuż, przed wypłatą, gdy konto bankowe osiąga stan krytyczny. Rachunki zapłacone. Najpilniejsze potrzeby zaspokojone. Co nieco oszczędzone. Kwotę tak małą, że nie chce jej wypluć nawet bankomat, mogę teraz radośnie rozhulać… i doprowadzić saldo do zera absolutnego.
Lidia Góralewicz / 29.10.2016 08:23
serce na dłoni fot. Fotolia
Nie wiem, co ta jesień w sobie ma. Piękna. Złota. Z refleksami słońca… A jednak dołuje. Powoli staję się tym co czytam. Polityczne przepychanki, afery, marsze, protesty, wyzwiska, oszczerstwa i hejt na wielką skalę. Dość. News’owy detoks potrzebny od zaraz! 

11 pięknych zdjęć z całego świata, dzięki którym polubisz jesień

Odłączenie od źródeł informacji, które z oporem acz z konieczności, raz po raz sobie funduję, poprzedzam jeszcze sprawdzeniem stanu konta. Tylko saldo bieżące. Nie dobijam się oglądaniem kredytów. Oszczędnościowe też lepiej niech nie kusi. Znowu udało mi się doprowadzić do kwoty jakiś trzech dyszek z haczykiem. Bankomat tego nie wypłaci. Do sklepu z taką kasą strach ruszać. Mam inny sposób, by ostatni grosz roztrwonić.   

 

 
Klikam. Kilkanaście złotych dla Alanka, do którego przyczepił się rak. Dyszka w siatkówczaka, bo bestia kolejny raz dybie na czyjeś oczko, próbując zabrać wszelkie widoki na przyszłość. Parę groszy dla Kruszynki, niech jej serduszko zacznie bić jak dzwon. Kilka ruchów myszką i po sprawie. Kasa stopniała do pięknego zera. Znów żal, że tak mało poszalałam. I tak wszystkim nie pomogę. Przykro.
   
Zaraz, zaraz... Nim poklikałam na tyle, by wydać ostatnie październikowe złotówki, Roksana wpłaciła 50 zł, Agnieszka 280 zł, a Anonimowi Pomagacze wspólnie razem kolejnych 180 zł. Z moim groszem to bagatela 540 złotych w przeciągu minuty! Nim zapisałam to zdanie, kolejny Anonim dał 80 zł, a pani o inicjałach ML ofiarowała 20 zł na leczenie Oliwii. Ułamek sekundy po niej Małgorzata i Anonim razem dorzucili dziewczynce 150 zł. Nim skończę ten tekst tysiące złotych popłyną na konta osób w potrzebie. Komórki wibrować będą od słanych sms’ów ze wsparciem.

Cleo spełniła marzenie 6-letniej Julki, podopiecznej fundacji "Mam marzenie"

 

Ja tu klepię w klawiaturę, a setki ludzi przy wieczornym piwku czy herbatce czynią DOBRO! Pomagają chorym dzieciom w walce o lepsze życie, lub o życie w ogóle.  Wspierają dorosłych, którzy nie chcą jeszcze kosztować wieczności. Leją się pieniądze dla uchodźców, misjonarzy, głodujących, umierających. Bez fanfar. Bicia w bęben. Bez braw i fajerwerków. Anonimowo. Wszak imię Gocha, Adela, czy Rysiek mówi niewiele. Bezinteresownie oddają równowartość nowej torebki, szminki, fajek, piwa czy czekoladek. Nie utyskują. Oj, a mogliby ponarzekać, że NFZ powinien to finansować, albo że państwo powinno wspierać. Życzą zdrowia. Trzymają kciuki. Brawo LUDZIE! Brawo WY! Dziękuję!
 
Dzień trzeba kończyć. Dogryzam czekoladkę (ech), dopijam mineralną. Zakrętka! Pieczołowicie pakuję ją do woreczka.
– Zebyś zakrętek nie wyzucała – przykazała mi Trzylatka. – Zbieramy je dla chorego chłopcyka. Bardzo jest chory i pomagamy – poinformowała.
Jutro weźmie ten maleńki skarb (uzbierałyśmy raptem 14 sztuk) i dorzuci do kartonu plastiku pełnego nadziei. Dzieci z całego powiatu wkręciły się w pomoc dla Dominika, a wychowawczynie przedszkola uczą od najmłodszych lat, że pomagać trzeba. Dziękuję! 
 
Apel Siostrzyczki przypomniał trzem Braciom, że szkoła prowadzi inną zbiórkę dla chorego kolegi.
– Wiszą plakaty – przypomniał Średni.
Faktycznie. Pani Dyrektor pisała do Rodziców w tej sprawie. Dziękuję! Czas coś z tym zrobić Panowie. Pamiętajcie. 
Przed zamknięciem laptopa spoglądam jeszcze na pierwszą w tym roku świąteczną kartkę. Tak, tak, już nadeszła. Zdjęcie ślicznego chłopczyka na tle liściastej „choinki”. Wysłane przez panią Sikę N’Gattę z Wybrzeża Kości Słoniowej z podziękowaniem, za wsparcie w kształceniu jej wnuczka. Zlecenie stałe. Kwota mniejsza niż rachunek za telefon. Zupełnie byśmy o Emmanuelu zapomnieli, gdyby nie życzenia wysłane przez Babicę: „Niech Wasze spichlerze będą zawsze pełne”. 

Książka, która pomaga czytającym i dzieciom, które tego naprawdę potrzebują!

 
Dziękuję Wszystkim! Ponownie do mnie dotarło. Niewidzialne dobro dzieje się każdego dnia. Dyskretnie. Bez wrzasku. Tuż obok. I to jest NAJLEPSZY NEWS! Setki, tysiące ludzi dzielą się zapasami spichlerza, składają nakrętki, ślą smsy, skrzykują się do robienia paczek, do pomocy zakasują rękawy lub zwyczajnie się uśmiechają. Wstydzę się marnych trzech dych. Wciąż robię za mało!  Nie ma innej rady na krzykliwe zło, jak tylko dołączyć do sumy cichego dobra wokół nas.   

 

Redakcja poleca

REKLAMA