Jak szybko nauczyć się jazdy na snowboardzie - podpowiada Filip Chajzer

Snowboardzista w gorach fot. Fotolia
Ferie. Pierwszy dzień na desce. Kiedyś śmiałem się z patentu z poduszką. Serio, wkładanie sobie w gacie jaśka wydawało mi się co najmniej niedorzeczne... Aż do czasu. Do czasu, kiedy zobaczyłem, jak wygląda tył samozwańczej mistrzyni deski po jednym dniu prób w terenie podpartych solidnym przygotowaniem teoretycznym na jutubie.
Filip Chajzer / 24.01.2017 15:09
Snowboardzista w gorach fot. Fotolia

Ferie są fajne, bo zawsze, kiedy jest wolne od siedzenia na dupie w szkole albo pracy, to od razu jakoś miło na sercu się robi. Jest zima, śnieg i idylliczna wizja domku z bala, na tyle zakopanego w śniegu, żeby komponować się z landszaftem ściągniętym po światłowodzie przez naszą wyobraźnię z prospektu reklamowego Tyrolu, a z drugiej strony na tyle odkopanego, żeby rano z kubkiem ciepłego kakao wyjść przed wspomniany domek na odśnieżony taras i w białym, grubym swetrze z golfem zachwycić się widokiem przełęczy.
Oczywiście mózg dorysowuje jeszcze dwa jelenie majestatycznie przechadzające się przed kubkiem z kakao. Jeden puszcza oko, wie skubaniec, że w idealnym kakao ze snu, nie robi się kożuch.

Filip Chajzer: Gdyby mieli mnie deportować, wybrałbym...

Tyle marzenia, a teraz rzeczywistość, w której dupa, od której zacząłem ten tekst, odgrywa niestety kluczową rolę. Konkretnie to dupa zbita. Zanim jednak ją zbijemy na kolor sieci telefonicznej, którą mam przyjemność reklamować, wcześniej nasze szanowne 4 litery zostaną odpowiednio ugniecione. Trasa Warszawa - Zakopane przy zmianie turnusu - 8 godzin. No chyba, że się poszczęściło i wakacje będą dewizowe - Warszawa - Insbruck - 12 godzin. Do Włoch jeszcze dalej.
Następnego dnia pierwszy dzień na desce. Kiedyś śmiałem się z patentu z poduszką. Serio, wkładanie sobie w gacie jaśka wydawało mi się co najmniej niedorzeczne... aż do czasu. Do czasu, kiedy zobaczyłem, jak wygląda tył samozwańczej mistrzyni deski po jednym dniu prób w terenie podpartych solidnym przygotowaniem teoretycznym na jutubie.

I wiecie co? Wiele razy próbowałem to wyprzeć z głowy, do dzisiaj się nie udało. W życiu nauczyłem jeździć jakieś 5 osób. Nie mam na to papierów, a całą filozofię jazdy na snowboardzie umiałbym streścić w tych 5 poradach:

  • Nisko w kolanach.
  • Tułów skręcony równolegle do dziobu deski.
  • Noga z przodu zamienia się w twojej głowie w gwóźdź wbity do stoku.
  • Noga z tyłu zamiata w lewo i w prawo. To skręcanie. Jeśli zamieciesz zbyt mocno, to się zatrzymasz bo wykonasz... hamowanie.
  • Nie zsuwaj się ze stoku jak liść spadający z drzewa. Jedź!

Niestety każda z 5 nauczonych przeze mnie osób zapytana o mnie powiedziałby pewnie parę komplementów aż przed oczy wróciłyby te dni... Dni płaczu, krzyku i obłędu - czyli nauki z kimś znajomym, kto nie jest instruktorem i nie rozumie, że tak oczywiste rzeczy nie są jednak tak oczywiste.

Co szykuje pogoda na najbliższe dni?

Czy to narty, czy deska - nie róbcie tego sami i nie oszczędzajcie na instruktorze. Po coś zarabiacie tę kasę, np. po to, żeby oddać ją sympatycznemu blond studentowi, który posiadł wiedzę magiczną, wie jak być szczęśliwym bez pracy w korpo. Co więcej - gość umie zarabiać na swojej pasji i zapewne będzie was miło wspominać za kilka miesięcy, pijąc piwo na helu, kiedy wy będziecie harować na kolejne lekcje... windsurfingu.
Byle do lata!

Wszystkie felietony Filipa Chajzera.

Redakcja poleca

REKLAMA