21 września zaczął się czarny protest kobiet przeciwko temu, co dzieje się w sejmie. Tego dnia znajomy napisał na Facebooku:
„Przychodzę dziś do pracy w czarnych ciuchach. Zagaduję koleżanki na korytarzach, dziwiąc się, że wyglądają inaczej. Mówię, że się solidaryzuję etc. Młode, bardzo fajne dziewczyny. I każda robi rybkę. Jaki protest? Jaka aborcja? Jaki sejm? Niedobrze, bo to właśnie w takim społeczeństwie można robić, co się żywnie podoba, gdy ludzie żyją w światach równoległych, pielęgnując tylko swoją prywatność.”
No właśnie. Na moim Facebooku chyba wszyscy interesują się polityką. Ale wystarczy wyjść z wirtualnej rzeczywistości, żeby się zderzyć z realem. Znajoma - młoda, inteligentna kobieta – ma podjąć pracę w jednym z ministerstw.
- O, to twoim szefem będzie X – tu wymieniam nazwisko ministra, którego decyzje wywołują głośne protesty.
- A kto to jest? – pyta znajoma. I widząc moją zdziwioną minę, dorzuca. – Ja nie interesuję się polityką.
I co w tym złego? Jesteśmy wolne i same możemy decydować o tym, czym się interesujemy. Tyle jest ciekawych tematów, więc czy nas musi obchodzić, co dzieje się w naszym kraju?
A dzieje się, dzieje, ale nie chcę was zanudzać. Może raczej spróbuję rozbawić. W internecie od dawna można się natknąć na rysunek, w którym mama mówi do córki: „Córciu, błagam, powiedz, że to nie in vitro”. A córka odpowiada: „Spokojnie mamusiu, to z gwałtu”. I cała rodzina przytula się z ulgą.
Jakiś czas temu można się było z tego śmiać. Ale teraz? Rzeczywistość dogania ten obrazek. Sejm właśnie rozpatruje dwa projekty ustaw. Jedna z nich uśmierca metodę in vitro. Druga całkowicie zakazuje aborcji. Kobiety, które zaszły w ciążę w wyniku gwałtu, będą musiały rodzić, bo przecież te zarodki są darem bożym zesłanym za pośrednictwem gwałciciela i nie są niczemu winne. A kobiety? Kobiety nie interesują się polityką. Za to wiele z nich wręcz odruchowo staje po stronie dobra i dzielnie stoi. Tylko gdzie jest to dobro? Może wcale nie tam, gdzie się święci?
„Głosić wzniosłe teorie o >>prawie płodu do życia<<, znów grozić matce więzieniem w imię praw tego płodu, ale równocześnie nie troszczyć się o to, aby nosicielka tego płodu miała co do ust włożyć… I rzecz szczególna, ten sam płód, nad którym trzęsą się ustawodawcy, póki jest w łonie matki, w godzinę po urodzeniu traci wszelkie prawa do opieki prawnej, może zginąć pod mostem z zimna, gdy matka – którą jej >>święte<< macierzyństwo czyni nieraz wyrzutkiem społeczeństwa - nie ma dachu nad głową”. To słowa Tadeusza Boya-Żeleńskiego z 1929 roku.
A potem jeszcze wiele osób pisało o hipokryzji tzw. obrońców życia, którzy w imię swojego sumienia chcą odebrać kobietom godność i wolność wyboru. Ale kto by to wszystko czytał?
Kiedyś kobiety nie miały prawa głosu, dysponowania majątkiem, kształcenia się, mąż mógł je „karcić” fizycznie. Dziś jedynie nie będziemy miały prawa decydowania o sobie i swoim życiu. Nasze zdrowie i życie z definicji będzie mniej warte niż życie zarodka. Poronieniami, które często są tragedią, będzie interesować się prokurator. Ciebie to nie dotyczy? Ejże! Tu chodzi o stosunek do kobiet. O pozbawienie nas praw człowieka. Kobiety to istoty podejrzane, które same nie mogą podejmować decyzji i muszą podlegać kontroli.
W sobotę 1.10. o 13.00 pod Sejmem RP odbędzie się demonstracja kobiet pod hasłem „Żarty się skończyły”. W innych miastach też trwa czarny protest. Na poniedziałek 3.10. planowany jest Ogólnopolski Strajk Kobiet. Dołącz, nawet jeśli nie interesujesz się polityką. Bo polityka interesuje się tobą.
Hanna Samson o kobiecej solidarności: "Wszystkie jesteśmy dziewuchami!"