Filip Chajzer buduje dom. Skąd ta decyzja?

Miliard w Rozumie fot. Materiały prasowe
W poniedziałek wbiłem pierwszą łopatę pod budowę domu. Ok, nie było łopaty, była koparka. Ok, nie ja wbijałem tylko pan operator koparki łyżkę w humus, ale to nieważne, ważne, że przez ten jeden poranek nie mogłem spać od kilku wieczorów. Jeśli śnisz o czymś przez lata i w końcu twoje marzenie realizuje się na twoich oczach, to jest nad czym uronić łzę. Szczególnie że dom dla mnie to nie tylko cegły, pustaki, beton, stal, szkło, drewno i miliony innych pierdół bez których dom nie byłby domem. To zdecydowanie głębszy wymiar nowego początku.
Filip Chajzer / 22.03.2017 09:53
Miliard w Rozumie fot. Materiały prasowe

Idzie ku lepszemu, wiosną musi iść ku lepszemu. Słupki wreszcie ruszyły w stronę słońca a szczerze... traciłem już wiarę. Oczywiście te od temperatury też rosną, a skoro tak - to czas na nowy wiosenny początek.

Wiecie co to reisefieber? Niemcy tym terminem określają podniecenie przed podróżą. Nie możesz spać, jeść, cały czas chodzisz w te i we wte jak Gołota przed walką, ale wiesz, że zamiast dostać w ryj czeka cię wyprawa, wspaniała podróż w nieznane. Nieważny jest cel, ważna jest podróż. Ale ja nie o tanich biletach lotniczych. Hasło reisefieber muszę teraz sparafrazować. Google translator podpowiada – heimfieber, a więc... Domowa gorączka.
W poniedziałek wbiłem pierwszą łopatę pod budowę domu. Ok, nie było łopaty, była koparka. Ok, nie ja wbijałem tylko pan operator koparki łyżkę w humus, ale to nieważne, ważne, że przez ten jeden poranek nie mogłem spać od kilku wieczorów. Jeśli śnisz o czymś przez lata i w końcu twoje marzenie realizuje się na twoich oczach, to jest nad czym uronić łzę. Szczególnie że dom dla mnie to nie tylko cegły, pustaki, beton, stal, szkło, drewno i miliony innych pierdół bez których dom nie byłby domem. To zdecydowanie głębszy wymiar nowego początku.

„Zastanawiałyście się kiedyś, ile to jest dużo?” - pyta Filip Chajzer. Co mu odpowiadają ludzie?

Ciekawe, czy tak samo myśli każdy inwestor (tak w branża budowlana określa odważnego porywającego się na budowę), który robi to pierwszy raz w życiu. Może przesadnie się jaram albo nie mam instynktu samozachowawczego, szczególnie że dziesiątki osób, które mają już to za sobą opowiedziało mi setki historii o tym, że lekko nie będzie i właściwie to misja samobójcza. A jednak dalej idę w zaparte, że to fantastyczne wyzwanie. Może dlatego, że nigdy w życiu nie mieszkałem w domu. Było mieszkanie dziadków na Ochocie, później blok z wielkiej płyty na Ursynowie, bliźniak rodziców i w końcu mieszkanie w Wilanowie, całe 60m2.

Czesław Niemen mówił, że ludzi dobrej woli jest więcej. Ja mu wierzę!

Zawsze ze szczęściem do fantastycznych sąsiadów, ale to niestety nie jest reguła. Trafienie na sąsiada pojeba to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą przytrafić się w życiu. Takiego, któremu przeszkadza: włączony telewizor, przesuwające się krzesło przy biurku, za głośny chód, chód generalnie, suszące się pranie zaburzające estetykę przestrzenną, a kiedy robisz parapetówkę ten sam pojeb policję wzywa o 22:01. Mimo że byłaś u niego dzień wcześniej z ciastem, które oczywiście łaskawca przyjął z uśmiechem na twarzy. I tak oto wydałeś majątek życia (jeśli w kredycie to też i do końca życia), a jesteś wykończona na samą myśl o powrocie do domu i szarpaniu się z debilem.
Przy tej okazji pozdrawiam wszystkich moich przyjaciół, którzy opowiadali mi o swoich nawiedzonych sąsiadach, z którymi prowadzili już: utarczki słowne, batalie sądowe oraz wymianę rękoczynów. Niby klasa średnia, a jednak patolka dopadnie cię samym środku twojej wielkomiejskiej duszy.

Na mojej liście plusów i minusów (zawsze robię ją przed podjęciem strategicznej życiowej decyzji) potencjalny sąsiad kretyn obok chorych cen mieszkań był był uber minusem. Z drugiej strony minusy domu również były znaczące. Przede wszystkim odległość od centrum i bezpieczeństwo. Ale i tu znalazła się rada. Banalna. Zabrałem naszych sąsiadów i zarazem największych przyjaciół na działkę obok. Zrobiliśmy ognisko i miesiąc później można było już powiedzieć, że było to ognisko na ich działce.

Zamiast zawracać kijem Wisłę można ją po prostu przepompować. Właśnie! Zabieram się za wybieranie gazowego kotła kondensacyjnego. Czy to nie ekscytujące ? Zawsze mówiłem, że gdyby nie telewizja pracowałbym na budowie, albo... w Ikei. Ten etap w grudniu :)

Wszystkie felietony Filipa Chajzera.

Redakcja poleca

REKLAMA