– Miałam kupić kiedyś super mieszkanie, ale okazało się, że nie ma wanny. Zrezygnowałam, bo przecież bez wanny nie da się żyć! – usłyszałem od znajomej na balkonie.
Jak to? Wanna taka niezbędna? Toż to dla faceta same kłopoty. Zacznijmy od tego, że łazienka po kąpieli przeciętnego samca najczęściej wygląda jak po przejściu tajfunu Janusz. Bo facet w tej cholernej wannie chce tylko wziąć szybki prysznic. Woda kapie nawet z sufitu, że nie wspomnę o tych tysiącach buteleczek, kremów i wacików, którym też się z reguły się obrywa. A potem obrywa się facetowi od jego kobiety za niszczenie układanej z pietyzmem łazienkowej scenografii. Jasne, jest prosty sposób, aby powstrzymać mężczyznę. To zasłonka prysznicowa. Problem w tym, że owa chłodna i mokra szmata, choćby była w najpiękniejsze kwiatki, przyklejona do gorącego męskiego torsu powoduje traumę na całe życie. A niektórzy bywanie w łazience kojarzą z relaksem. I tu przechodzimy to kolejnej ważnej kwestii…
– Nic mnie tak nie relaksuje, jak godzinka w gorącej kąpieli – kontynuowała rozentuzjazmowana koleżanka.
Co? Godzinka? W łazience? Dla faceta nie do pomyślenia. Jest przecież tyle rzeczy, które każdy szanujący się mężczyzna ma w grafiku. A to łatka wyszła do tej za%^#@$j gry, co nie dało się jej skończyć (chociaż już od dwóch miesięcy trwają całonocne próby), a to fejsa trzeba przejrzeć, poza tym kolega zadzwonił, przydałoby się browar spożyć, dobra, to za 10 minut… Widać jak na dłoni, że człowiek naprawdę nie ma czasu na dwugodzinne sesje w łazience. Zresztą, czy widziałyście kiedyś solidne męskie ciacho, zalegające w wannie w otoczeniu zapachowych świec i płatków róż?* Nie? Ja też nie! Bo to z myciem się nie ma nic wspólnego! Ale…
– I wyobraź sobie, jaka optymalizacja. Ja tu sobie czytam książkę, a tam skóra się nawadnia i mięśnie relaksują – znajoma próbowała użyć racjonalnych argumentów. Więc nie, nie wyobrażam sobie! Wylegiwanie się w wannie to zło w najczystszej postaci. Książkę można zmoczyć, telefon utopić, a gdy się zaśnie - w najlepszym przypadku się przeziębić w zimnej wodzie. Łączenie czynności biegunowo odległych, jakimi są dla mnie lektura i pełne zanurzenie w pianie – tego prosty umysł faceta nie ogarnia. O ileż łatwiej jest po prostu wejść pod prysznic… Na te całe 5 minut.
– Odkręcam gorącą wodę, i już po kwadransie moja oaza relaksu jest gotowa - peroruje. Jasne. Czy wiecie, że przeciętna wanna ma pojemność aż 180 litrów? Z każdym zmarnowanym litrem gdzieś na świecie ginie roślinka albo pewnie mała syrenka. Tymczasem prysznic jest szybki, skuteczny, efektywny i zdrowy! Zużywa o wiele mniej wody, odświeża równie dobrze, a dodatkowo nie podnosi ciśnienia krwi, wysoce niewskazanego dla np. pań z tendencją do żylaków. Poza tym, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wodę można w każdej chwili zmienić na gorącą, czy zimną – i wcale nie trzeba dolewać wrzątku, bo wystygła. Nie trzeba też czyścić łazienki z wosku po tych urokliwych świeczkach. Ani suszyć książek na balkonie. Nie trzeba wreszcie także kupować nowego telefonu, co się utopił podczas jednego z codziennych update'ów z przyjaciółką.
Dlaczego faceci myślą, ze masło kakaowe jest do jedzenia? - felieton o kosmetykach
– Znam wielu facetów, którzy uwielbiają kąpiel w wannie – padł ostateczny argument w dyskusji. I tu się zgodzę. Tak, jak nie każdy mężczyzna lubi piwo i golonkę, tak nie każdy facet jest równie zadowolony z prysznica, jak autor niniejszego tekstu. To tylko mój osobisty „męski punkt siedzenia”. I rzeczywiście są faceci, dla których upojne (miałem napisać upiorne, lecz się powstrzymałem) chwile spędzone w wannie są bardzo ważne. Właściwie nawet trochę im zazdroszczę.
Tomek, miłośnik szybkich akcji i kabin prysznicowych
* nie dotyczy magazynów modowych
Co by było, gdyby... faceci mieli okres?