Reklama

Typ: dom w zabudowie bliźniaczej
Położenie: Warszawa, Stary Mokotów metraż: 300 m2
Właściciele: Kasia i Richard, ich pasją są remonty

Reklama

Gdzie, jak gdzie, ale na warszawskim Starym Mokotowie nie ma ani jednej pustej działki. Żeby tu mieszkać, trzeba kupić dom. Trzy były więc powody, które zdecydowały o decyzji Kasi i Richarda: lokalizacja, lokalizacja i … lokalizacja. Swój pierwszy dom zbudowali parę lat temu, za miastem, ale kiedy na świat przyszła druga córka, Marysia, zdecydowali przenieść się do Warszawy. Richard postawił jednak dwa warunki: po pierwsze: dom (jak przystało na Anglika), po drugie: centrum miasta.

– Nie ma cudów – usłyszeli na wstępie od agentki nieruchomości. Ale byli nieugięci i po niedługim czasie agentkę udało się przekonać do działania. Że szukać warto – okazało się już niebawem. Znalazła dom na Starym Mokotowie w pobliżu parku. Takie miejsce, w którym czuje się ducha starej Warszawy. Tu jednak zaczynają się „schody”. Dom wymagał kompletnego remontu, był mały (trzy poziomy, a tylko 120 m2 powierzchni), do tego „specjalnej troski” (uliczka, przy której stoi, podlega opiece konserwatora zabytków), i trudno dostępny (zawieszony na skarpie w pobliżu sąsiedniego budynku, więc do prac remontowych konieczne byłyby wysięgniki).
Mimo wszystko dom kupili. A projekt budowlany powierzyli pracowni EM Jednacz Architekci. Samo uzyskanie pozwoleń i zgromadzenie dokumentacji zajęło rok, prace budowlane – dwa lata. Roger podliczył, że w tym czasie wywieziono 80 kontenerów gruzu. Zatrudniono 80 pracowników. Dom powstawał na nowo. Pod czujnym okiem nieocenionego, zdaniem właścicieli, Wiesława Siemienkiewicza – specjalisty robót kompleksowych, który służył też praktycznymi radami.

Teraz dom ma cztery poziomy. Dolny przeznaczono na pomieszczenia gospodarcze, garaż, zimową szafą, pralnię i piwniczkę na wina. Parter to przestronny hol z garderobą, dużą kuchnią, salonem, spiżarnią i łazienką. Na pierwszym piętrze zaplanowano sypialnie właścicieli i córek Sophie i Marysi, pokój do pracy, dwie łazienki i garderobę z bieliźniarką. Drugie piętro (jeszcze nieskończone) ma być miejscem relaksu i odnowy – może znajdzie się tam na przykład miejsce do ćwiczeń pilates. Sercem domu jest jednak kuchnia. Jej Kasia i Richard poświęcili najwięcej czasu, bo tu właśnie koncentruje się życie całej rodziny. Gotują z upodobaniem, przed większymi okazjami rodzinnymi za „sterem” kuchenki staje również Richard. Oboje są zresztą mistrzami „mieszania”, nie tylko w gotowaniu. Z wyczuciem miksują też style. Bywalcy komisów z meblami śmiało zestawiają stare z nowym. Kupione przez nich meble z lat 50., tak dobrze „siedzą” we wnętrzach, że niektórzy goście uważają je po prostu za spadek po poprzednich właścicielach. Właściciele zestawiają je z dziełami największych współczesnych projektantów: Starcka, Lavianiego, Patricii Urquioli, Raya i Charlesa Eamesów. Z zapałem wertują katalogi znanych firm i cierpliwe czekają na wyprzedaże. W ubiegłym roku takim sposobem nabyli lampy „GE” i „É” Lavianiego. W ilościach prawie hurtowych. Wystarczyło do paru pokoi.

Reklama

Tekst: Katarzyna Mackiewicz
Stylizacja: Anna Tyślerowicz
Zdjęcia: Rafał Lipski

Reklama
Reklama
Reklama