Zhang Ziyi

Najpopularniejsza chińska aktorka, gwiazda filmów: „Przyczajony tygrys, ukryty smok”, „Hero” i „Dom latających sztyletów” podbija świat.
/ 16.03.2006 16:57
My w Chinach pracujemy siedem dni w tygodniu – mawia i tempo tej pracy widać w każdym kinie. W ciągu pięciu lat zagrała w 14 filmach, nagrała niezliczoną ilość reklamówek i zarobiła krocie jako rzecznik prasowy największych chińskich koncernów. Na naszych ekranach są teraz dwa filmy z jej udziałem – „2046” i „Dom latających sztyletów, a za chwilę pojawią się „Pamiętniki gejszy”, w których po raz pierwszy będzie grać po angielsku. Całkiem nieźle jak na 25-latkę, która twierdzi, że nie ma czasu na romanse i ciągle mieszka z rodzicami.

Na początku był szampon
Plotkarska prasa z Hongkongu i Tajwanu, która ma mniejsze opory obyczajowe niż media z Chin, zadaje kłam jej zapewnieniom o niewinności. Aktorka ma opinię drapieżnej femme fatale, która bez skrupułów okręca sobie wokół palca bogate i wpływowe ofiary. Właśnie rozstała się z 21-letnim Ho Chi Shenem, spadkobiercą wartej półtora miliarda dolarów fortuny z Hongkongu. Wcześniej plotkowano o jej romansie z synem gwiazdy kina kung fu, Jackie Chana, a nawet z samym gwiazdorem, którego spotkała kilka lat temu na planie filmu „Godziny szczytu 2”. Jej zawrotna kariera też zaczęła się od romansu. Z najsłynniejszym chińskim reżyserem.
Zhang Ziyi wyróżniała się spośród kilkudziesięciu dziewcząt, które w 1997 roku stawiły się na casting do reklamy szamponu. Casting prowadził sam Zhang Yimou, legendarny filmowiec, autor zdjęć do obsypanego międzynarodowymi nagrodami filmu „Żegnaj, moja konkubino”, reżyser równie głośnego „Zawieście czerwone latarnie”.
17-letnia wówczas studentka prestiżowej Centralnej Akademii Dramatu w Pekinie miała wielki apetyt na karierę gwiazdy filmowej.
Dla niej po pięciu latach intensywnych treningów porzuciła nie mniej prestiżową Pekińską Szkołę Baletową. Szkoła specjalizowała się w klasycznym balecie chińskim, czymś na pograniczu tańca, akrobatyki i sztuk walki. Ziyi nie była tam szczęśliwa.

Fabryka tancerek
W szkole z internatem panował wojskowy dryl. Pobudka o piątej rano, ćwiczenia, zajęcia szkolne, potem znów próby tańca i akrobatyki. Kołowrót trwał do 10. albo nawet 11. wieczorem. „Nie było mowy o przyjaźni, wszyscy rywalizowali o pozycję, przywileje i uznanie nauczycieli”, wspominała po latach. Raz uciekła nawet ze szkoły i szukała jej policja.
Ambitna dziewczyna szybko zniechęciła się do nauki tańca. Skończyłaby w teatrze jako jedna z dziesiątek jednakowo perfekcyjnie wyszkolonych tancerek. W najlepszym wypadku mogła liczyć na występy na rocznicowych masówkach z udziałem najwyższych władz partyjnych i państwowych. Zapisała się więc do Akademii Dramatu. W 1997 roku poszła na casting do reklamówki szamponu, który miał zmienić całe jej życie.

W reklamie nie wystąpiła, ale została kochanką Zhanga i dostała główną rolę w jego filmie. Grała młodą wieśniaczkę, która ma romans ze swoim nauczycielem. Pierwsze ujęcie powtarzane było ponad 30 razy, a w końcu i tak nie weszło do ostatecznej wersji filmu. „Ziyi nie znała się wówczas na niczym, była młoda, niewinna, dokładnie taka, jakiej potrzebowałem”, wspominał później reżyser, który za „Powrót do domu” zgarnął w 2000 roku Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Zhang Yimou miał zawsze słabość do młodych i pięknych kobiet. Przez lata łączył go burzliwy związek z Gong Li, popularną chińską aktorką, którą pod koniec lat 80. sam wylansował w filmach „Żegnaj, moja konkubino” i „Zawieście czerwone latarnie”. Światek artystyczny Pekinu widział w Zhang Ziyi następczynię Gong Li. Ukuto dla niej nawet niezbyt pochlebny przydomek „mała Gong Li”. Para nigdy nie komentowała tych plotek. Związek ze słynnym reżyserem miał jednak decydujący wpływ na zawrotną karierą filmową Ziyi.

Gwiazda po znajomości
W Chinach, jak zresztą na całym świecie, nic nie dzieje się bez znajomości. Na Zachodzie jest to wstydliwa tajemnica, ale Państwo Środka z guanxi, czyli układów, uczyniło oficjalny system. Ziyi jest drugim dzieckiem w rodzinie, co jest ewenementem w kraju, gdzie można mieć tylko jednego potomka. Oznacza to, że jej rodzice musieli dostać oficjalną zgodę na drugie dziecko, a taka przysługuje tylko tym, którzy mają wysoką pozycję w hierarchii władzy. Dzięki układom, które miał Zhang Yimou, zaczęła też międzynarodową karierę. To on polecił mało znaną pekińską aktoreczkę nie mniej słynnemu od siebie tajwańskiemu reżyserowi Angowi Lee. W 1999 roku Lee, który zrobił karierę za oceanem, przygotowywał się do kręcenia pierwszego od czasów „Wejścia Smoka” wysoko budżetowego filmu poświęconego sztukom walki. Ang Lee zatrudnił twórców z Tajwanu, gwiazdę kina akcji z Hongkongu, a nawet Chinkę z Malezji, która grała jedną z dziewczyn Bonda. Aktorzy mówili różnymi dialektami i akcentami, co miało podkreślać różnorodność Wielkich Chin. Ze swoim ostrym akcentem z Pekinu i wyniesioną ze szkoły baletowej odpornością na forsowny trening Zhang Ziyi była idealnym dopełnieniem obsady. Sztuk walki uczył ją sam Yuen Woo-Ping, twórca widowiskowych walk w „Matriksie”. W ciągu kilku miesięcy Yuen z nieśmiałej tancerki uczynił demona sztuk walki. To w dużej mierze dzięki Zhang Ziyi „Przyczajony tygrys, ukryty smok” stał się kasowym przebojem. Film zarobił ponad 200 milionow dolarów, a 20-letnia wówczas Ziyi stała się gwiazdą światowego formatu.

Bohaterka ostatniej akcji
W Chinach film tajwańczyka Anga Lee został przyjęty chłodno. Zarzucano mu schlebianie zachodnim gustom i zatrudnianie aktorów spoza Chin Ludowych, którzy słabo mówią obowiązującym tam dialektem mandaryńskim. Zhang Ziyi, jedyna obywatelka socjalistycznej ojczyzny, oparła się krytyce. Zwłaszcza, że jej kolejny, imponujący rozmachem film „Hero”, wyreżyserowany przez dawnego kochanka Zhang Yimou sposobał się kacykom chińskiej partii komunistycznej. I nic dziwnego – to historia o nieuchronnym zwycięstwie reżimu nad romantycznymi buntownikami. Świeża twarz Zhang Ziyi, wdzięk i piekielna sprawność na planie były dokładnym odbiciem imperialnych ambicji Państwa Środka. Tak oto aktorka została przyjęta w poczet oficjalnie akceptowanych gwiazd.
Rozpoczęła błyskotliwą, pozafilmową karierę. Wpierw poprowadziła specjalny noworoczny program państwowej telewizji chińskiej, który co roku ogląda około miliard ludzi. Potem poszło już gładko. Była rzecznikiem azjatyckiego oddziału Coca-Coli i chińskiego koncernu komputerowego Lenovo, który niedawno zdumiał świat przejęciem kontroli nad częścią IBM.
To ona firmowała swoją twarzą kampanię informacyjną dotyczącą epidemii SARS. Każda licząca się nowinka z Zachodu miała twarz Zhang Ziyi. Aktorka reklamowała kosmetyki Maybelline, szampony Pantene, zegarki Tag Heuer, domy mody Dior, Ferragamo i Louis Vuitton.

Walka z gigantem
W Chinach Zhang Ziyi popularnością bije na głowę wszechwładnych członków pekińskiego politbiura i chińskich miliarderów, którzy odkuli się na cudzie gospodarczym w Państwie Środka. Słynniejszy od niej jest tylko Yao Ming, gwiazda amerykańskiej ligi koszykówki NBA, któremu niedawno przyznano tytuł wzorcowego robotnika Chińskiej Republiki Ludowej. Złośliwi mówią, że przewaga Yao Minga to tylko kwestia wzrostu. Zhang Ziyi ma ledwo 160 centymetrów, a jej rywal z NBA prawie 230. Ale to zdjęcie drobnej 25-letniej aktorki, a nie chińskiego koszykarza trafiło na okładkę amerykańskiego „Newsweeka”, poświęconego rosnącemu znaczeniu Chin w świecie.

Jakub Mielnik/ Viva!