Wojna domowa Zientarskich

Maciej Zientarski fot. STUDIO 69
Dwa lata temu Maciej Zientarski cudem ocalał z wypadku samochodowego. Dziś rozstaje się z żoną. Ale rozwód raczej nie zakończy dramatu, jaki rozgrywa się w tej rodzinie.
/ 05.07.2010 08:42
Maciej Zientarski fot. STUDIO 69
Najbardziej ranią słowa. „Jesteś kukłą. Zabawką w cudzych rękach”, pisze ona do niego. „Jesteś potworem, chodzącym złem”, on odpisuje do niej. Emocje, emocje, emocje. Rodzina Zientarskich jest w stanie wojny nerwów. Łzy, żale, przepychanki w sądzie.

Po wyprowadzce Beaty Zientarskiej (38) z domu w Jabłonnie klan pękł na pół. Po jednej stronie – żona. Po drugiej – jej mąż Maciej Zientarski (38) z rodzicami i siostrą. Gdzieś pomiędzy nimi dwójka zdezorientowanych dzieci – 17-letni Jakub i 12-letni Gustaw. Ten starszy w programie „Uwaga!” mówił przed rokiem, że jego rodzice są stworzeni dla siebie, że powinni do siebie wrócić. Dziś poza kamerami mówi, że najchętniej zmieniłby nazwisko. Bo od kiedy konflikt zaczęły opisywać gazety, bycie Zientarskim zaczyna uwierać.

Dzień, który zburzył wszystko

To jest historia o tym, jak sekunda, w której rozbija się samochód, może rozbić życie kilku ludzi. Ze śmiercią dziennikarza „Super Expressu” Jarka Zabiegi wciąż nie może pogodzić się żona. Została sama z małym dzieckiem. Gdyby nie tamten wypadek, bliscy Macieja Zientarskiego też żyliby spokojniej, a na pewno bardziej dyskretnie rozwiązywali swoje problemy. Jego ojciec Włodzimierz zawsze uważał, że „rodzinne problemy załatwia się w rodzinie”, ale i on atakowany publicznie przez synową złamał zasadę milczenia. Po tym, jak Beata wystąpiła w programie „Uwaga!”, jej teść pojawił się w show Tomasza Lisa. Przed kamerami oboje przedstawiali swoją wersję wydarzeń. Beata zarzuca teściom, że wyrzucili ją z domu, że porwali jej męża, że nie dbają o rehabilitację Maćka i że w ogóle udają, że jest z nim wszystko w porządku, choć nie jest. Włodzimierz Zientarski odpiera zarzuty – on tylko chce jak najlepiej dla ukochanego syna Macieja. Dlaczego z synową nie może się dogadać? Bo ona nie chce w ogóle rozmawiać. Dlaczego Beata czuje się pokrzywdzona? Bo jest sama przeciwko całej rodzinie męża. Czy kocha go nadal? „Kocham Macieja sprzed wypadku. Ale teraz nie wiem, jakim on jest człowiekiem”, wyznała w jednym z wywiadów. Znajomym zwierza się, że w czyste intencje rodziców męża nie wierzy, bo zna ich za dobrze, a Włodzimierz Zientarski według niej nie jest aż tak szlachetny, na jakiego wygląda.

Koszmarny sen

Dwa lata temu Beata była pierwsza przy łóżku Maćka w szpitalu na Lindleya. Była też ostatnią osobą, która 27 lutego widziała Maćka i jego przyjaciela Jarka Zabiegę wsiadających do feralnego ferrari 360 modena. Auto wypożyczono do programu „Pasjonaci”. Scenariusz ich przejażdżek często się powtarzał: przez pierwszych kilka minut prowadził Maciek, później za kierownicą siadał Jarek. Czy tak to wyglądało tego wieczoru? Nie wiadomo. Zabiega zginął na miejscu, a Maciej wybudzony po miesiącu ze śpiączki nic nie pamiętał. Ten model ferrari może osiągnąć prędkość 300 km/h, ale biegli wyliczyli, że Maciej i Jarek jechali nim 150 km/h, a w filar wiaduktu na Puławskiej uderzyli z prędkością 70–100 km/h. Auto spłonęło, a siła uderzenia wyrzuciła ich na jezdnię. Prokuratura prowadząca śledztwo ma dwóch świadków, którzy twierdzą, że to Maciej Zientarski prowadził ferrari. Ale jeden z nich widział na siedzeniu pasażera… kobietę. Lekarze od samego początku poświadczają, że Maciej nie może zeznawać. W wypisie ze szpitala stwierdzono: pourazowy zespół amnestyczny, pourazowy zespół otępienny, pourazowy zespół płata czołowego.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


Dziś Maciej jest w lepszej formie, ale luka w pamięci została. „Natura wyposażyła nas w cudowny mechanizm obronny. Gdyby Maciek i inni ludzie, którzy przeszli tak straszne wypadki, pamiętali to, co się zdarzyło, podejrzewam, że nie wyszliby z traumy do końca życia”, powiedział jego ojciec w jednym z wywiadów. Ale ten cudowny mechanizm nie jest do końca skuteczny, bo Maciej ma co jakiś czas koszmarny sen: siedzi obok kogoś, kto prowadzi samochód, i czuje, że zaraz wydarzy się coś złego. Sen się jednak urywa, a on budzi się z krzykiem...

Gdyby się okazało, że to on siedział za kierownicą ferrari, groziłoby mu osiem lat więzienia. Sprawa została zawieszona, ale medialny lincz trwa. Wszystko przez pojawiające się w mediach doniesienia, że to on prowadził. – Nie ma na to żadnych dowodów, ale Maciej został skazany, zanim proces się zaczął – oburzają się w rozmowie z nami jego rodzice.

Demony zazdrości
Przystojny, pewny siebie, prawdziwy znawca motoryzacji i... kobiet – tak postrzegali Macieja Zientarskiego ludzie z branży. Beatę poznał, gdy byli nastolatkami i mieszkali niedaleko siebie na Ursynowie. Jej rodzice rozwiedli się i wyjechali za granicę, kiedy miała 16 lat. Została ze starszą siostrą i szybko przylgnęła do Maćka. W domu Zientarskich żartowali, że jest ich trzecim dzieckiem. To była wielka młodzieńcza miłość. Ślub wzięli 19 lat temu. Po ślubie podzielili się rolami: on miał zarabiać pieniądze, ona zająć się dziećmi i domem. Zawodem Maćka stały się jego pasje – motoryzacja i fotografia. Nie było wątpliwości, że ojciec wciągnie go do pracy w mediach. Włodzimierz Zientarski przecierał szlaki w telewizji w latach 80. On pierwszy z mówienia o autach uczynił w Polsce sztukę. – Bardziej niż na samochodach znał się na robieniu show – mówią o Zientarskim seniorze znawcy motoryzacji. Gdy zaczął pracować z synem, stworzyli nową jakość i atrakcyjny duet. Zdaniem znajomych popularność Maćka frustrowała Beatę, która nie mogła się pogodzić z tym, że to on gra pierwsze skrzypce w ich związku. Dlatego próbowała go często prywatnie dyskredytować. – Zwracała się do niego per „głupku” i „debilu, który nie skończył szkoły” – zdradza znajomy pary. – Po wypadku poczuła, że może mieć wreszcie nad nim kontrolę. Że teraz to ona jest górą – dodaje. Największą wadą Beaty była jej zazdrość. Wszędzie widziała jego kochanki, mimo że ten nie miał nic na sumieniu. – Aż w pewnym momencie on powiedział, że tak się dalej żyć nie da – mówi „Party” jego przyjaciel. Przed wypadkiem małżeństwo przeżyło kryzys, bo Maciej miał romans, tym razem... naprawdę.


Jestem przedmiotem
Czy gdyby nie wypadek, to  małżeństwo skończyłoby się już dwa lata temu? Trudno wyrokować. Dziś Beata i Maciej Zientarscy się rozwodzą. Pozew złożył on. Nie ma innej kobiety, chce po prostu uporządkować cały ten „bajzel”. Usamodzielnić – potrafi już dojechać sam autobusem z Jabłonny do Warszawy, potrafi też nazwać to, co czuje. Beata uparcie twierdzi, że nie rozwodzi się z mężem, tylko z teściami. Rozwód to pomysł jego rodziców. Dlaczego im na tym zależy? „Nigdy mnie nie lubili”, powiedziała w jednym w wywiadów. Po powrocie Maćka ze szpitala ponoć mówili jej wprost: „Wynoś się!”. Rodzice Maćka zaprzeczają: – Prosiliśmy, żeby się nie wyprowadzała, bo Maciek musi być w miejscu, które zna, w którym czuje się bezpiecznie – mówią. Beata pamięta, jak mieszkająca za ścianą bliźniaka teściowa wchodziła do nich bez pukania o każdej porze dnia i nocy. Dlatego wywiesiła kartkę: „Proszę nie wchodzić, Maciek wymaga spokoju”. Teściowa pamięta to inaczej. Ilekroć chciała pomóc, zamykano jej drzwi przed nosem i słyszała: „Czego chcesz? Nie przeszkadzaj”. Dziś wszyscy zachodzą w głowę, kto wpadł na pomysł wspólnego mieszkania. Beata i Maciej chcieli mieć dom z ogrodem. No i mieli, dzięki pomocy finansowej rodziców. W części domu należącej do rodziców mieszkała jeszcze siostra Maćka, Joanna, z mężem i córką. Ten wielopokoleniowy dom tętnił życiem i szczęściem. Do czasu. Pierwszy z Jabłonny wyprowadził się Włodzimierz Zientarski, gdy rozwiódł się z mamą Maćka. Potem dom opuścił mąż Joanny, bo też się rozwiedli. Ale najbardziej spektakularna była wyprowadzka żony Maćka w listopadzie 2008 roku. Gdy zaczęła się pakować, wybuchła awantura. Teściowie krzyczeli, że to nonsens, Beata wezwała policję, a Maciek stał przerażony w kącie. Gdy Beata wyniosła rzeczy i zamknęła dom na klucz, Maciej, zamiast pójść z nią do auta, powiedział: „Zostaję u mamy”. I wtedy zaczęła się wojna.

Dziś Beata mieszka z dziećmi w Legionowie i pracuje, udzielając korepetycji. Maciej mieszka z mamą w Jabłonnie i jego głównym zajęciem jest robienie zdjęć. Dostaje 1000 złotych renty, a sąd nakazał mu płacić 800 złotych alimentów. Po wypadku Beata została przez sąd ustanowiona opiekunem prawnym ubezwłasnowolnionego męża i uzyskała dostęp do jego konta bankowego. Dziś jest ono… puste. Jest więc kolejny problem – brak pieniędzy. Beata w trakcie rozwodu chciałaby podziału majątku, ale niewiele jest do dzielenia. Okazuje się, że dom w Jabłonnie jest formalnie darowizną rodziców, ale tylko na rzecz Maćka. Firma, którą Maciej prowadził ze wspólnikiem, nie jest rozliczona. Są za to długi. Zanosi się na to, że rozwód Zientarskich jeszcze potrwa. Na linii ognia zdesperowana żona z dwójką dzieci i schorowany człowiek niepewny swojej przyszłości. Maciej namawiany przez „Party” na rozmowę odmawia grzecznie, ale dość nerwowo: – Po co? Jestem przecież tylko przedmiotem…              

Sylwia Borowska / Party

Redakcja poleca

REKLAMA