Taylor Lautner, Kristen Stewart i Robert Pattinson - Nowi królowie Hollywood

Taylor Lautner, Kristen Stewart, Robert Pattinson fot. ONS
Młodzi, modni, nieśmiertelni. Bohaterowie filmowego „Zmierzchu” na dobre podbili świat!
/ 23.10.2009 13:36
Taylor Lautner, Kristen Stewart, Robert Pattinson fot. ONS
Padł ostatni klaps tego dnia. W Vancouver znów pada deszcz, ale Robert lubi to miasto. Kaptur sportowej bluzy naciągnął głęboko na twarz. Podnosi głowę. Są. Te parę kroków z samochodu do hotelu pokonuje już niemal biegiem. Wtóruje mu pisk fanek, które nie przepuszczą żadnej okazji, by choć przelotnie spojrzeć mu w oczy.

„Jeszcze w zeszłym roku nawet nie byłem w stanie umówić się z nikim na randkę, teraz kobiety zmieniły na mój temat zdanie, szaleją za mną”, wyznaje Robert Pattinson. Całkiem niedawno znany był ledwie garstce nastolatków z drugoplanowej roli w „Harrym Potterze”, teraz fani nie dają mu żyć. 

To samo można powiedzieć o Kristen Stewart i Taylorze Lautnerze. Dziś jednak wszyscy grają w „Zmierzchu” – filmie, przy którym popularność „Titanica” może się wydawać ledwie nikłym uznaniem.

Jak kochają wampiry
Od czasów Romea i Julii nie było chyba tak gorącego romansu. Pierwszy tom sagi o zakazanej miłości młodej Amerykanki i wampira pojawił się w USA w październiku 2005 roku. Napisany przez nikomu wcześniej nieznaną amerykańską gospodynię domową, Stephenie Meyer, błyskawicznie zdobywał coraz liczniejsze grono wielbicieli. Skąd to powodzenie? Zapewne Meyer dobrze utrafiła w tęsknoty i pragnienia swoich czytelników. Być może, niezależnie od wieku, wszyscy śnimy o wielkim, romantycznym uczuciu. O miłości, dla której nie ma znaczenia, kim i jacy jesteśmy. Wszak bohaterowie cyklu – zwykła śmiertelniczka Bella i wampir Edward – wbrew wszelkim przeszkodom żyć bez siebie nie mogą, są jak jedna dusza w dwóch ciałach. A może coraz częściej czujemy się inni, wyobcowani, nierozumiani, a jednocześnie wyjątkowi, jak bohaterowie baśniowej opowieści. W kontrowersyjnej sondzie: „Które z książek uratowałbyś przed zapowiadanym na 2012 rok końcem świata?” „Zmierzch” Stephenie Meyer był na samym szczycie.

Do tej pory „Zmierzch”, przetłumaczony na 20 języków, sprzedał się w 17 milionach egzemplarzy w 47 krajach. Na ekranie zadebiutował w 2008 roku i od razu stał się wielkim kasowym hitem. W ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania film zarobił w samych Stanach Zjednoczonych ponad 70 milionów dolarów. To było ósme z otwarć wszech czasów. I początek prawdziwego szaleństwa. Na premierze – od Los Angeles po Berlin – fanki odsłaniały pokąsane do krwi szyje. „Bite me!” (ugryź mnie), krzyczały wielkie napisy na T-shirtach i transparentach. Robert Pattinson, grający rolę Edwarda, niemal z dnia na dzień stał  się idolem. „Nie spodziewałem się, że film o wampirach tak zmieni moje życie. Myślałem, że to jakieś niszowe kino dla małej grupy dziwaków”, żartował w wywiadach.

Ale coraz częściej nie jest mu wcale do śmiechu. Szczególnie po tym, jak do prasy wyciekły informacje, że korzysta z pomocy psychologa. Co jest aż takie trudne?

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


Przyspieszony kurs dojrzewania
„To, że kobiety widzą w nas nie aktorów, ale filmowych bohaterów. Tłumaczenie, że my tylko gramy, nie ma sensu”, wyjaśnia Taylor Lautner (gra Jacoba).
„Niby rozumieją, że nie jestem wilkołakiem, ale w głębi serca postrzegają mnie jako herosa, kogoś lepszego niż reszta ludzi. Jak wytłumaczyć, że jestem zwykłym człowiekiem? I po co?”.

Powoli jednak zmienia chyba zdanie. Do roli w „Księżycu w nowiu”, drugiej części serii „Zmierzch”, Lautner, który od lat ma czarny pas w karate, trenował tak intensywnie, że przytył 14 kilogramów. Wspaniale umięśniony, jeszcze nigdy nie wyglądał tak dobrze. Od kiedy 17-latek znalazł się na okładce „Teen Vogue’a”, rodzice postanowili nie odstępować go na krok. Dla nich to jeszcze dziecko, dla fanek – już mężczyzna.

„Jakaś kobieta stała przede mną i próbowała zdjąć majtki, żebym mógł je podpisać”, mówił autentycznie przerażony po jednym z promocyjnych spotkań. „Było na nich wydrukowane moje imię. Czy to nie  dziwne?”, opowiadał zarumieniony.

Filmowa saga to nie tylko dla niego przyspieszony kurs dojrzewania. Powody do niepokoju mają też pozostali aktorzy z ekipy. Dowody absolutnego oddania przyjmuje 19-letnia Kristen Stewart. Do garderoby ukochanej wampira, filmowej Belli, od paru miesięcy, dzień w dzień, ktoś przysyła ogromy bukiet krwistoczerwonych róż. Ostatnio na płatkach pojawiły się purpurowe krople. Na szczęście okazało się, że to nie krew, tylko woda. Oszołomiona niebywałą popularnością Kristen przyznała: „Boję się, że granie roli Belli przez cztery lata z rzędu może mieć fatalne skutki dla mojej psychiki. Nie mogę wykonać najprostszych rzeczy, bo śledzi mnie tłum fanów. Jestem przekonana, że to się kiedyś skończy. Mam nadzieję, że gorzej już nie będzie, że to tylko chwilowe. Marzę o długich spacerach po pracy”.

Prawda jest taka, że młode gwiazdy straciły do reszty prywatność. „Czy oni uprawiali seks w przymierzalni?”, pyta „National Enquirer” i zamieszcza zdjęcia Pattinsona i Stewart ze wspólnych zakupów. Co na to zainteresowani? On: „Nauczyłem się nie przebywać w jednym miejscu dłużej niż 20 minut”. Ona? Nietrudno chyba zgadnąć. W ostatniej sesji dla magazynu „Interview” z kamienną twarzą pokazuje uniesiony w górę środkowy palec.

Podobno mają ogłosić zaręczyny tuż po listopadowej premierze drugiej części sagi. Na razie to tylko domysły podgrzewane przeciekami z planu. „Producenci zabronili im publicznie okazywać sobie uczucia”, donosili statyści. Filmowi Edward i Bella całować mogą się tylko na ekranie, poza nim pozostaje im miłość w ukryciu. A o niczym innym nie plotkuje się ostatnio tak mocno, jak o uczuciu, które połączyło tych dwoje. Tylko czy uda im się przetrwać tę medialną burzę?

„Za wszelką cenę usiłujemy żyć normalnie, choć wiemy, że tak jak dla Belli, gdy przybyła do Forks, także dla nas już nic nigdy nie będzie takie samo”, pod tymi słowami Kristen Stewart podpisują się oni wszyscy – i ludzie, i wilkołaki. Stoją dziś w pełnym świetle i marzą, by choć na chwilę zapadł dla nich zmierzch. Bo nie da się żyć tylko w blasku fleszy.

Monika Kotowska / Viva!

Redakcja poleca

REKLAMA