Siostry Steczkowskie w Vivie

Viva fot. Viva
Damy w czerwieni opowiedziały o sile sióstr!
Edyta Liebert / 28.01.2016 04:38
Viva fot. Viva

Za oknem minus 10 stopni i śnieg chrupiący pod stopami, w studiu, w centrum Warszawy sztuczne słońce – od lampy – i prawdziwy upał emocjonalny. Kilkanaście osób krząta się wokół 4 modelek, które są zawodowymi muzykami. "Niesamowite, jak one wyglądają. Dar od losu. Szczęściary" – to najczęstszy komentarz. A wyglądają tak: długie, smukłe nogi, drobna twarz, wielkie kocie oczy, zwinne ciało obleczone jędrną skórą. One to siostry Steczkowskie: Agata, Krystyna, Justyna i Magda. Jeszcze jest Cecylia i Marysia, dziś nieobecne, ale pojawią się w rozmowach.

Rozmowy z siostrami przypominają próbę okiełznania żywiołu. Każda z nich posiada  własną, indywidualną kombinację genów Steczkowskich. 6 jedynaczek wśród 9 rodzeństwa. Wyzwanie. Krystyna jako jedyna różniła się od sióstr wyglądem. Zamiast czarnej czuprynki miała białe włosy. "Jedyny blond w rodzinie – śmieje się – niestety, teraz farbowany". Siostry mają dystans do siebie i poczucie humoru. Krystyna w chwilach wolnych od muzyki rzeźbi z gliny anioły. Anioły Krystyny to indywidualiści: mają inne spojrzenie, inny wyraz twarzy, inaczej układają skrzydła, nie trzymają się za rączkę, nie stoją posągowo, nie wznoszą bezradnie oczu do nieba, są w nieustającym ruchu. Jak siostry Steczkowskie.


Piotr (mąż i menedżer Magdy – razem od 20 lat):

Moim zdaniem one są w takim samym stopniu różne, jak podobne. Mają te same świetne geny, dzięki którym wszystkie wyglądają fantastycznie, jak nastolatki. Przy tym są żywiołowe, głośno mówią, jedna przez drugą, głośno się śmieją, dyskutują, a jednocześnie mają różne zainteresowania i poglądy. I są uparte. Czasami dyskusje w tej rodzinie przypominają wybuch bomby – następuje huk, krzyk, ziemia się trzęsie, a potem emocje opadają, powraca ład i porozumienie.

We wspomnieniach sióstr z dzieciństwa przeplatają się setki obrazków. Justyna na przykład pamięta walki w niedzielne poranki o miejsce w łóżku mamy, żeby stamtąd oglądać "Teleranek". Magda – jazdy autobusem za granicę na koncerty. W chwilach wolności od ćwiczenia tercetów i kwartetów dziewczyny uwielbiały sportową rywalizację. Popularne było zjeżdżanie po schodach na materacu, Justyna wiodła tu prym razem z braćmi: Jackiem, Pawłem i Marcinem.

W dzieciństwie siostry w naturalny sposób były podzielone na grupy. Agata i Krystyna były najstarsze, Justyna pośrodku, Magda urodziła się trzy lata później, a Cecylia i Marysia na końcu. Może dlatego wczesne lata życia spędziły, zawiązując różne siostrzane sojusze.

Justyna:

Byłam najstarsza dla młodszego rodzeństwa, a chciałam należeć już do grupy starszyzny Agaty i Krystyny. Agata starsza o siedem lat była dla mnie boginią. Pierwsza z nas wydoroślała. Była piękna, szczupła, miała długie nogi i ubierała się oryginalnie. Ciągle chciałam przebywać w jej towarzystwie. Pamiętam, na jednej kolonii nie chciała mnie ze sobą zabrać na spacer z jakimś chłopakiem. Ja płakałam, ona się wściekała. Żadna nie chciała się poddać. W końcu Agata podjęła negocjacje: »OK, jak przestaniesz beczeć i NIE pójdziesz ze mną, dam ci mój róż«. Zgodziłam się natychmiast. Ten róż to było marzenie każdego: kolorowe pudełeczko z pachnącym, anielskim pudrem do twarzy. Teraz należał do mnie.

Magda:

Nasze dzieciństwo było podporządkowane muzyce, rządziła nami Agata. Ona była kierownikiem muzycznym naszego zespołu: rozdzielała role, kto co ma śpiewać i grać. Całe popołudnia spędzaliśmy na ćwiczeniach, często tęsknie spoglądając na podwórko, skąd słychać było zabawy innych dzieci. Agatka była uparta i konsekwentna. Kiedy mówiła: »Czas na próbę«, to rzeczywiście szliśmy ćwiczyć, choć na pewno marudziliśmy ze zmęczenia i różnych innych powodów.

Agata:

Moja mama mówiła, że beze mnie nie dałaby rady z dziewięciorgiem dzieci, że jestem taką drugą mamą. To nie jest nic niezwykłego, w wielodzietnych rodzinach tak jest, że najstarszy pomaga i opiekuje się młodszymi. Rodzice wprogramowują to w najstarszych. Mnie zresztą nikt nie pytał o zdanie, od tego trzeba zacząć. Rodzice mnie o coś prosili, więc starałam się robić to, czego ode mnie oczekiwali, jak każde dziecko, które kocha i szanuje matkę i ojca.

Całą historię sióstr Steczkowskich znajdziecie w nowym numerze dwutygodnika Viva!

Więcej:

Redakcja poleca

REKLAMA