Mały, jesteś super
Jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że tych dwoje odniesie tak spektakularny sukces. Fakt, potencjał mieli ogromny. Szczególnie Justin Bieber, który zaczął karierę w małym Stratford w Kanadzie. Miał kilka lat, gdy brał gitarę i pod miejscowym teatrem wyśpiewywał „I Just Called to Say I Love You” Steviego Wondera. W wieku 12 lat zajął drugie miejsce w lokalnym konkursie piosenkarskim. Było więc tylko kwestią czasu, kiedy ktoś znaczący w show-biznesie zwróci na niego uwagę. Stało się tak w 2007 roku, gdy jego matka wrzuciła do YouTube nagranie „Respect” Arethy Franklin. Mieli to zobaczyć tylko przyjaciele. „Ej, mały, jesteś super! Zaśpiewaj coś jeszcze”, pisali internauci. Liczba wejść na stronę rosła w takim tempie, że nagranie przyciągnęło uwagę szefa marketingu z wytwórni specjalizującej się w hip-hopie i R&B So So Def. Scooter Braun od razu wyczuł, że warto zainwestować w tego chłopaka. I już po tygodniu Justin miał przesłuchanie u Ushera i kontrakt. Leciał z mamą do Atlanty, by nagrać swój pierwszy singiel. Uosabiał typ chłopaka z sąsiedztwa, a fryzura na „boba” stała się jego znakiem firmowym.
Historia Seleny Gomez jest podobna. Już jako siedmiolatka występowała w przebojowym programie dla dzieci „Barney i przyjaciele”. Szefowie wytwórni Disneya zorientowali się, że warto zainwestować w dziewczynę o meksykańsko-włoskich korzeniach, dopiero gdy wystąpiła w serialu „Czarodzieje z Waverly Place”. Grana przez nią postać Alex Russo bardzo podobała się latynoskiej publiczności. A ta w Stanach rośnie.
Za wszelką cenę
Mimo młodego wieku oboje byli gotowi ciężko pracować. Selena Gomez była ostatnio w domu przed Bożym Narodzeniem. Od tamtego czasu jest w trasie. Na początku roku nagrała singiel do kolejnej płyty „Round & Round” i brała udział w promocji filmu „Monte Carlo”. Nie wytrzymała tempa. W maju trafiła na kilka dni do szpitala. Powód? Anemia i przemęczenie. „Nawet nie patrzę na rozkład zajęć, żeby nie oszaleć. Większość dziewcząt w moim wieku rozmawia o chłopakach, college’u. Dla mnie ten świat nie istnieje. Trzeba mieć grubą skórę, by wytrwać w show-biznesie”, mówi Selena w rozmowie z „W”. Justin z kolei przyznaje, że cierpi na bezsenność: „Przewracam się z boku na bok i sen nie przychodzi. Marzy mi się wtedy, że idę z chłopakami pojeździć na deskorolce”. Na razie jednak nie może sobie pozwolić na takie „fanaberie”. „Nie mam kontroli nad rozkładem swoich zajęć. Nawet kiedy jestem chory, przychodzi lekarz, szpikuje mnie zastrzykami i wychodzę na scenę. Bywa, że mam ochotę uciec. Ale przyklejam uśmiech i udaję, że wszystko jest ok. Mam nadzieję, że uda mi zostać przy zdrowych zmysłach.”, mówi Bieber. Ale czy zamieniłby swoje życie na życie „zwykłych” nastolatków?
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Świeża krew potrzebna od zaraz
Sukces przeszedł najśmielsze oczekiwania ich samych i „dorosłego” świata show-biznesu. W wieku 17 lat Justin Bieber ma już na koncie kilka megaprzebojów, jak „One Time” czy „Baby”. Zgarnął cztery statuetki American Music Awards, zdobył tytuł artysty roku i dwie nominacje do Grammy. Występował u Oprah Winfrey, a Barbara Walters ogłosiła go odkryciem roku 2010. Dwukrotnie występował w Białym Domu przed Michelle Obamą i jej córkami. O nagrywanie z nim płyt i wspólne występy walczą muzyczne „firmy”, Usher i Justin Timberlake. Bieber był na okładce prestiżowego miesięcznika „Vanity Fair” i wśród najbardziej wpływowych ludzi show-biznesu w tegorocznym rankingu „Time”. Jako 16-latek wydał nawet biografię „First Step 2 Forever: My Story”, która stała się bestsellerem. I z sumą 100 milionów dolarów na koncie jest najlepiej opłacanym nastoletnim muzykiem w historii. Chłopak, który jeszcze niedawno chodził w podartych dżinsach, dziś mieszka w rezydencji, rozbija się limuzyną, ma trzech ochroniarzy i ciuchy od Armaniego. A o jego perfekcyjną fryzurę dba stylistka z wytwórni Vanessa Price.
Selena Gomez ma nieco mniej spektakularnych sukcesów. Kilka płyt i filmów familijnych. Brała też udział w kampanii reklamowej linii odzieżowej „Dream Out Loud”, skierowanej do latynoskiej mniejszości w USA. Trzy lata temu została najmłodszą w historii ambasadorką UNICEF-u. Teraz... dziewczyną idola nastolatek.
Spece od marketingu wiedzą, że romans z Justinem pomoże jej w karierze – choć niektórzy twierdzą, że związek pary to chwyt marketingowy. Justin i Selena zaczęli się pokazywać przed dwoma laty, ale dopiero podczas ubiegłorocznych wakacji przyznali, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Najpierw razem świętowali jego 17. urodziny. Wynajęli apartament w St. Regis Monarch Beach Hotel w Dana Point za sześć tysięcy dolarów za dobę. Potem już jako para pojawili się w ubraniach od Dolce & Gabbany na pooscarowym przyjęciu „Vanity Fair”. Niedawno byli na wakacjach na Hawajach, po których z palca Seleny znikł pierścionek świadczący o dziewictwie – True Love Waits (Prawdziwa miłość poczeka). Selena postanowiła też przedstawić swojego chłopaka rodzinie. Wszystko oczywiście pod czujnym okiem obiektywów paparazzich, którzy mogli robić zdjęcia bez ograniczeń.
Następni, proszę
Jak zauważają komentatorzy z miesięcznika „Forbes”, największymi konsumentami rynku muzycznego i filmowego stają się dziś dzieci. Wytwórnie mają nadzieję, że idole w ich wieku zwiększą sprzedaż. Poszukują więc młodszych twarzy, które rozbudzą emocje odbiorców. Wczoraj byli to Zac Efron i Vanessa Hutchens, Robert Pattinson i Kristen Stewart. Dziś młodsi od nich Justin i Selena. Jeśli więc ktoś może zagrozić w najbliższym czasie tej parze, to jeszcze młodsze gwiazdy. Może 13-letni Jaden Smith i jego 11-letnia siostra Willow, którzy szturmem podbijają show-biznes. A może dzieci Michaela Jacksona: Michael, Paris i Prince, których pojawienie się na muzycznej scenie z pewnością przyćmi wszystkie inne. Póki co Justin i Selena mogą spać spokojnie. To oni są dziś bogami.
Magda Łuków / Viva!