Rolę w „Amelii” dostała przez przypadek. Gdy reżyser Jean-Pierre Jeunet poszukiwał dziewczyny, która wcieli się w tę romantyczną postać, wpadł mu w oko plakat z filmu „Salon piękności Venus”, na którym widniała twarz Tautou (za rolę kosmetyczki Audrey dostała Cezara dla Nadziei Kina 2000). Dalej już nie szukał. – Ona jest jak elf z bajki. Jej warkoczyki wywarły na mnie niesamowite wrażenie – wspominał później. Audrey do dziś jest niepocieszona faktem, że wizerunek Amelii tak bardzo do niej przylgnął. Wszyscy chcieliby postrzegać ją jako wieczną optymistkę. – To straszne – podkreśla w każdym wywiadzie. Nie jesteśmy do siebie wcale podobne. Ja jestem urodzoną pesymistką. Wygląda jednak na to, że od wizerunku Amelii Audrey nie uwolni się tak prędko, bo choć sama jest już nim zmęczona, musiała przyznać, że „»Amelia« to film o życiu, jakie moglibyśmy wieść, gdybyśmy włożyli w to więcej wysiłku". Cokolwiek jednak o tym wszystkim myśli, jeszcze długo zagraniczne wycieczki będą odwiedzać kawiarnię, w której pracowała, i sklep, w którym robiła zakupy jako Amelia.
Łatwo ją spłoszyć
Z natury skryta. Nie lubi udzielać wywiadów. Reżyserka filmu „Kocha, nie kocha”, Laetitia Colombani powiedziała kiedyś: – Mimo że spędziłyśmy ze sobą na planie mnóstwo czasu, nie wiem o niej absolutnie nic. Role filmowe pomagają jej przełamać nieśmiałość, ale w Paryżu żyje samotnie. Lubi swoją niezależność. Już nie szuka, jak przed kilkoma laty, mężczyzny swojego życia, włócząc się po paryskich kafejkach. „Wyobrażałam sobie, że będzie tajemniczy, oryginalny. Miał lubić zapach benzyny. Tymczasem wszyscy, których spotykałam, woleli spacery w ciepłym deszczu”. Teraz twierdzi, że spełnianie cudzych oczekiwań byłoby dla niej zbyt męczące. Przypisywano jej romans z fotografem i pisarzem, Lance'em Mazmanianem. Interesowało się nią wielu, m.in. aktorzy Tobey Maguire czy David Schwimmer. Nigdy tego nie skomentowała. Dziennikarze wiedzą już, że nie warto jej pytać o miłość. – Nie jest łasa na komplementy, trudno nawiązuje kontakty. Jest jak ślimak. Trudno ją wywabić na zewnątrz. Niewiarygodnie delikatna – mówią. Sama Tautou komentuje to tak: – Miłość? Nic o niej nie wiem. Mam za to świadomość, że 60 proc. małżeństw kończy się rozwodami. Nie wierzę, że wielkie uczucie jest możliwe w naszych czasach. Wszyscy faceci, z którymi się spotykałam, twierdzili, że jestem męcząca. Mam silny charakter i nie mam zamiaru spełniać zachcianek faceta tylko dlatego, że jestem kobietą.
Nie chciałam być sławna
Status gwiazdy nie przewrócił jej w głowie. Wciąż mieszka w 64-metrowym mieszkaniu na Montmartrze, niedaleko placu Pigalle. Czasem tylko zmęczona popularnością ucieka na chwilę do jakiejś egzotycznej kryjówki (lubi Indonezję, Malediwy, Kamerun).
Unika zakupów w arabskim sklepiku, gdzie największym wzięciem cieszą się... bagietki Amelii („Dlatego przestałam lubić bagietki"). Wciąż ma tych samych przyjaciół, skromnie gospodaruje pieniędzmi, a ciuchy najchętniej kupuje w lumpeksach przy Marais. „Lubię je bardziej niż modne butiki przy Avenue Montaigne. Po prostu unikam drogich ubrań. Zgodziłam się, żeby Jean-Paul Gaultier zaprojektował mi sukienkę tylko dlatego, że sam mi to zaproponował". Na co dzień wkłada dżinsy lub sztruksy, zwykły T-shirt. Aby uniknąć zdemaskowania przez fanów czyhających na każdym rogu ulicy, zakłada okulary w grubej rogowej oprawie. Często wychodzi z domu bez makijażu. – Audrey nie przywiązuje wagi do swojej urody i wizerunku. Uważa to za nonsens – zdradził aktor Tom Hanks. – Poza codziennym prysznicem pielęgnacja ciała właściwie mnie nie interesuje. Biorę jakikolwiek krem do twarzy, i to wszystko. Balsamów do ciała nigdy nie używałam, więc moja skóra jest bardzo sucha – wyznaje. Firmy kosmetyczne proponują jej majątek, żeby została ich twarzą. Odpowiedź jest od lat taka sama i brzmi: „Nie”. – Absolutnie nie zamierzam być maskotką francuskiego przemysłu drogeryjnego, tak jak nie zamierzam podbijać Hollywood – powtarza z uporem. Sama uważa się za słodką. – To słowo bardziej do mnie pasuje niż piękna – twierdzi. – Piękne są kobiety, na widok których mówisz: „O mój Boże, ależ ona jest śliczna”, a dopiero potem zaczynasz odkrywać jej inne zalety. A to na pewno nie ja – kokietuje. Przyznaje też, że ma fatalne nogi, odstające uszy i jest zbyt chuda, ale się tym nie przejmuje. – Gdy zaakceptujesz swoje wady, przestaną one interesować innych – mówi.
Sukces jest efemeryczny
Statuetka Cezara najpierw zmatowiała na półce z książkami w przedpokoju, teraz pewnie zzielenieje. Audrey zapytana, co sukces zmienił w jej życiu, odpowiada: – Nie muszę już wystawać w kolejkach na castingi, za to mogę wreszcie wybierać scenariusze. Dziś uwielbiam swoje zajęcie, ale kto wie, czy za 10 lat nie zmienię zdania.
Co ona lubi...
Arethę Franklin! – Gdy wyruszam w podróż, zabieram jedną płytę Edith Piaf, drugą Niny Simone, trzecią Charlesa Aznavoura i... dziesięć Arethy Franklin – opowiada. Co lubi poza tym? Bujanie w obłokach, dalekie podróże autostopem, długi sen (10 godzin dziennie), filmy Woody’ego Allena, rozmawiać po... niemiecku, obłoczek, który tworzy się, gdy wleje się mleko do herbaty, stąpanie po śniegu, zapach benzyny.
... a czego nie?
Czekolady, telewizji, skąpstwa, hipokryzji, kropli deszczu wpadających za kołnierz, ciekawskich, którzy podsłuchują, co zamówiła w restauracji, samochodów przejeżdżających na czerwonym świetle.
Ulubieni projektanci
Modę, podobnie jak kosmetyki, traktuje z dystansem. Chociaż poświęca jej nieco więcej uwagi. Dobrze prezentuje się w ciuchach takich projektantów, jak Dries Van Noten, Marc Jacobs czy Isabel Marant. Najbardziej jednak lubi podpatrywać modelki i pracę swoich ulubieńców od kuchni. – Uwielbiam energię, która towarzyszy tym wszystkim przygotowaniom – mówi.
Czerwone usta
– Pełen makijaż mam tylko w pracy, ale po zdjęciach szybko się go pozbywam – wyznaje aktorka. Wizażyści jednak już dawno dostrzegli, że Audrey najlepiej wygląda w skromnym makijażu, za to z pomalowanymi na mocną czerwień ustami. I mają rację!
Życie prywatne
Córka dentysty i nauczycielki. Wychowana w Owernii (jak mówią Francuzi, królestwie kartofla i cebuli) w środkowej Francji.
Całe dzieciństwo spędziła na marzeniach o karierze naukowej. Pasjonowało ją życie małp. Wyjazd do Paryża sprawił, że wybrała studia na wydziale literatury współczesnej na Sorbonie i równolegle w szkole teatralnej, z której wkrótce ją wyrzucono za „nadmiar tremy i prowincjonalności”.
Reklama
Audrey ze wstydem przyznaje, że nie zna się na modzie i zdarza jej się mylić Pradę z Guccim. Jednak na premiery swoich filmów wybiera oryginalne i bardzo wysmakowane kreacje od największych kreatorów mody.
Życie zawodowe
Rola w „Amelii” (reż. Jean-Pierre Jeunet) w 2001 roku przyniosła jej światowy sukces. Film dostał aż kilka nominacji do Oscara, a na całym świecie obejrzało go ponad 20 milionów widzów. Zagrała w kilkunastu innych produkcjach, z których najpopularniejsze okazały się: „Bóg jest wielki, a ja malutka”, „Kocha, nie kocha”, „Smak życia”, „Smak życia 2”, „Bardzo długie zaręczyny” czy zeszłoroczny „Kod da Vinci”. W walentynki na ekrany kin weszła komedia romantyczna z jej udziałem „Miłość. Nie przeszkadzać”.
Hanna Halek/ Uroda