– 9 grudnia kończy się okres twojego „panowania” jako Miss Polonia. Trudno ci będzie rozstać się z koroną i tytułem najpiękniejszej Polki?
Rozalia Mancewicz: Trudno. Jeszcze nie wyobrażam sobie momentu, gdy oddam koronę. Przez ostatni rok zdążyłam się do niej przywiązać. Żałuję, że nie będę mogła zachować swojej korony na pamiątkę – zgodnie z tradycją podczas gali finałowej Miss Polonia 2011, która odbędzie się 9 grudnia, przekażę ją swojej następczyni. Ale zostaną mi pamiątki i piękne wspomnienia: szarfy, płyty DVD z nagraniami finału i innych moich występów oraz setki zdjęć, materiałów, na których uchwycono najpiękniejsze momenty minionego roku.
– A pamiętasz tamten wieczór, gdy zostałaś miss?
Rozalia Mancewicz: Tak naprawdę pamiętam tylko widok mojej mamy krzyczącej i machającej mi z widowni. To były tak wielkie emocje, że trudno to opisać. Gdy wybrano mnie do pierwszej szóstki, już czułam się wygrana. Potem, gdy wybrano mnie Miss Publiczności, bardzo się wzruszyłam, dlatego momentu, w którym odbierałam koronę Miss Polonia 2010 nie pamiętam. W pamięć zapadły mi pierwsze dni panowania jako Miss Polonia. Bez przerwy przymierzałam koronę miss i robiłam sobie zdjęcia (śmiech), bo nie mogłam uwierzyć, że to ja zostałam najpiękniejszą Polką 2010 roku. Cieszyłam się jak mała dziewczynka.
– To było chyba spełnienie twoich marzeń z dzieciństwa, bo już wcześniej brałaś przecież udział w konkursach piękności?
Rozalia Mancewicz: Tak, już w 2004 roku wzięłam udział w konkursie Miss Nastolatek. Z koleżanką znalazłyśmy ogłoszenie w gazecie o castingu i w tajemnicy przed rodzicami poszłyśmy spróbować swoich sił. Udało się. Potem miałam kilka lat przerwy, ale siostry namówiły mnie, żebym wzięła udział w wyborach Miss Polonia.
– Jak się przygotowywałaś do finału – stosowałaś jakąś specjalną dietę, ćwiczyłaś?
Rozalia Mancewicz: Szczerze mówiąc, nie miałam specjalnych przygotowań. Myślałam o tym, by chodzić na siłownię, ale w mojej rodzinnej miejscowości siłowni nie ma, musiałabym jeździć do Białegostoku. Zamiast tego codziennie wieczorem biegałam po lesie z naszymi psami. Ograniczyłam też słodycze i starałam się nie jeść wieczorami.
– Jak zmieniło się twoje życie przez ostatni rok?
Rozalia Mancewicz: Diametralnie. Po pierwsze usamodzielniłam się i przeprowadziłam do Warszawy. Poza tym przestałam być anonimowa – ludzie coraz częściej mnie rozpoznają, zwłaszcza w moim rodzinnym Białymstoku. Poznałam wielu ciekawych ludzi: artystów, celebrytów, uczestniczyłam w wielu imprezach, pokazach mody, dużo podróżowałam. Mnóstwo wyjazdów było związanych właśnie z tytułem Miss Polonia. Odwiedziłam Egipt, Brazylię, Litwę. Spędziłam też dwa tygodnie w Meksyku – ta podróż była jedną z nagród za zwycięstwo w konkursie Miss Polonia. Zdecydowanie zmieniła się też moja garderoba! Teraz mam więcej sukienek koktajlowych na wyjścia i już nie dwie, a kilkanaście par szpilek. Ale nie pozbyłam się wygodnych ubrań i trampek, bo czasem lubię ubrać się na luzie, związać włosy w kucyk i odpocząć od wszystkiego.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Oddasz koronę i co dalej? Chcesz zostać w Warszawie czy wracasz do rodzinnej miejscowości?
Rozalia Mancewicz: Do końca roku na pewno zostanę w Warszawie. Wcześniej rodzice zachęcali mnie, bym zamieszkała w stolicy, spróbowała tu swoich sił. Dziś namawiają, bym wróciła do domu i pomagała w prowadzeniu naszego gospodarstwa agroturystycznego Majątek Howieny w Pomigaczach. Mamy tam dwie restauracje – jedną na sto, drugą na dwieście osób, w których organizujemy imprezy okolicznościowe, głównie wesela. A że teraz rodzice już właściwie nie angażują się w sprawy majątku, zarządza nim moja siostra, ja mogłabym jej pomagać.
– A jeśli jednak zostaniesz w stolicy, to czym chcesz się zająć?
Rozalia Mancewicz: Myślałam o modelingu. Ale musiałabym dbać o linię, a mam z tym duży problem, bo kocham jeść. Poza tym mam kobiecą sylwetkę: okrągłe biodra, biust – nie mam figury typowej modelki.
– Zaraz, zaraz. Masz wymiary 91–64–93. Uważasz, że z taką figurą nie nadajesz się na wybieg?
Rozalia Mancewicz: Mam świadomość wymogów, jakie rynek stawia przed modelkami i wiem, że nie wpisuję się w panujący dziś trend na „chłopięcą” sylwetkę. Mimo to pracuję teraz jako modelka, ale przy zleceniach bardziej komercyjnych. Wiem jednak, że jeżeli będę chciała zostać w tej branży na dłużej, muszę uważać na swoje słabości (śmiech).
– Przez ostatni rok bywałaś na wielu imprezach, poznałaś mnóstwo ludzi, ale nie udało ci się znaleźć drugiej połówki. Jak to możliwe, że tak piękna dziewczyna jest sama?
Rozalia Mancewicz: Oficjalne imprezy, na które chodzę jako Miss Polonia, nie są moim zdaniem odpowiednim miejscem do tego, aby nawiązywać znajomości damsko-męskie. Z kolei kiedy wychodziłam gdzieś z koleżankami, poznawałam wielu mężczyzn, lecz jak widać żaden nie skradł mojego serca (śmiech).
– A byłaś kiedyś zakochana?
Rozalia Mancewicz: Mojego pierwszego chłopaka, Emila, poznałam, gdy miałam… 5 lat. Nasze rodziny przyjaźniły się, jego tata był nawet świadkiem na ślubie moich rodziców. Podkochiwaliśmy się w sobie już wcześniej, ale zaczęliśmy ze sobą chodzić w szkole średniej. Emil zaprosił mnie na sylwestra, z którego wróciliśmy już jako para. Byliśmy ze sobą 2 lata, rozstaliśmy się w zgodzie i do dziś się przyjaźnimy.
– A jaki jest twój ideał faceta?
Rozalia Mancewicz: Musi mieć charakter podobny do mojego, żebym mogła się przy nim czuć luźno, swobodnie i komfortowo. Ważne jest też, żeby miał poczucie humoru, był elegancki, no i szarmancki, bo szacunek do kobiety to dla mnie bardzo istotna rzecz. Idealny mężczyzna musi być też pracowity, spontaniczny i towarzyski. Ale to nie wszystko, bo nie ukrywam, że w najważniejszych sprawach liczę się ze zdaniem mojej rodziny. Dlatego mój wybranek będzie musiał zauroczyć nie tylko mnie, ale też moich bliskich (śmiech).
– A jak spędzacie święta?
Rozalia Mancewicz: Bardzo rodzinnie. Na kilka dni przed wigilią razem z mamą i siostrami zamykamy się w kuchni i przygotowujemy świąteczne specjały. Przez te kilka dni jest to wyłącznie nasze królestwo, do którego tata i brat nie mają wstępu (śmiech). Ich zadaniem jest za to przyniesienie do domu choinki, którą całą rodziną ozdabiamy. Ten okres przed świętami, no i oczywiście same święta to czas bardzo ważny dla mnie i dla mojej rodziny, dlatego już nie mogę się doczekać Bożego Narodzenia.
- Macie jakieś rodzinne tradycje, które są w waszym domu od pokoleń?
Rozalia Mancewicz: Specjalnych zwyczajów nie mamy, ale od kilku lat rodzinną tradycją staje się to, że dwa razy w roku dostajemy prezenty – raz w wigilię i drugi raz wiosną. A wszystko przez to, że moja mama jest bardzo zapobiegliwa i często zdarza jej się kupować jakieś drobiazgi na prezenty już pół roku przed świętami. Kupuje je, chowa, a potem o nich zapomina. W grudniu kupuje więc nowe, a tamte schowane i zapomniane odnajdują się przy wiosennych porządkach (śmiech).
Magdalena Jabłońska-Borowik / Party