Pattinsonmania
„Jeśli ktokolwiek ma szansę stać się drugim Robertem De Niro, to tylko Pattinson. Jest męski, nieociosany i cudowny w swoim zagubieniu w Hollywood”, entuzjazmowały się redaktorki miesięcznika „Rolling Stone”, przyznając Robertowi Pattinsonowi tuż po premierze filmu (w listopadzie zeszłego roku) tytuł Najgorętszej Gwiazdy 2008. Teraz Pattinson ma na koncie kilkadziesiąt podobnych laurów oraz opinię... postrachu właścicieli salonów sprzedaży filmów. Na to ostatnie zapracowały jego fanki. Gdy kilka tygodni temu Robert miał się pojawić na premierze DVD „Zmierzch” w San Francisco, jego wizyta została poprzedzona najazdem wielbicielek aktora. „Przyjechało tu kilka tysięcy rozhisteryzowanych kobiet – wspomina ów dzień właściciel sklepu. – Przepychały się, tratowały, niszczyły dekoracje, kilka zemdlało, jednej złamano nos. Musieliśmy wezwać policję i odwołać imprezę”. Równie dantejskie sceny rozgrywały się w czasie spotkań aktora z fankami w Nowym Jorku i Los Angeles. Histeria ta jest o tyle dziwna, że „Zmierzch” nie jest pierwszym hitem, w którym Pattinson się pojawił...
Ta koszmarna sława
Trzy lata temu Robert Pattinson zagrał Cedrica Diggory’ego w „Harrym Potterze i Czarze Ognia”. Już wtedy pisało się o jego gwiazdorskim potencjale, ale on przyjechał do Hollywood tylko na premierę filmu, udzielił kilku wywiadów i czym prędzej uciekł do Londynu. „Nie chciałem być aktorem. Na casting do »Pottera« poszedłem dlatego, że zgłosił się tam mój przyjaciel. Chciałem podtrzymać go na duchu”, przyznał później. Z jego słów można by wywnioskować, że przed rolą w „Potterze” Robert nie miał nic wspólnego z show-biznesem. Nie jest to do końca prawdą. Od 15. roku życia
występował w sztukach teatralnych wystawianych przez londyńską Barnes Theatre Company. „Słyszałem, że mam talent, jednak traktowałem aktorstwo jak hobby. Myślałem o karierze na boisku albo estradzie. Być drugim Kurtem Cobainem – to był wtedy mój plan. Tak naprawdę byłem jednak pewny, że po prostu odziedziczę firmę swojego taty i jak on będę sprowadzał do Anglii stare luksusowe samochody z Ameryki”, przyznaje Robert.
I dodaje, że to, co się wydarzyło po premierze „Pottera”, nie było dla niego miłym doświadczeniem: „Jednego dnia nikt cię nie zna i możesz robić, co chcesz. Drugiego w kinach pojawia się film z tobą, jedziesz do Hollywood, ludzie piszczą na twój widok na ulicy, chwytają cię za ciuchy... Koszmar!”. A jednak po kilku miesiącach Robert Pattinson zadecydował, że da aktorstwu kolejną szansę. Dlaczego? „Z próżności! – śmieje się aktor. – Nigdy nie uważałem się za atrakcyjnego. Byłem chudy jak szczapa i miałem dziewczęcą urodę. Po premierze »Pottera« usiadłem do Internetu i poczytałem wpisy fanów filmu. Nigdy nie spotkałem się z tyloma pochlebnymi komentarzami na temat mojego wyglądu. Uznałem, że utrata prywatności to mała cena za pozbycie się kompleksów!”.
Kontrowersje
Popularność ma dwie strony. Po jednej znajdują się pieniądze. Sukces „Zmierzchu” – za rolę w nim Robert Pattinson zainkasował kilkaset tysięcy dolarów – sprawił, że teraz aktor negocjuje kontrakty opiewające na miliony. Druga strona jest mniej miła. Prasa prześciga się bowiem w wymyślaniu bzdur na temat aktora. Większość dotyczy jego preferencji seksualnych. Wyciągnięto mu m.in. udział w reklamie bielizny przeznaczonej do pism dla gejów. Zbiegło się to z wywiadem, w którym Robert zdradził, że gdy był nastolatkiem, jego dwie siostry w ramach zabawy przebierały go w sukienki i robiły mu makijaż, oraz wiadomością, że w filmie „Little Ashes” aktor zagra Salvadora Dali i weźmie udział w odważnych erotycznych scenach męsko-męskich. Fanki aktora poczuły się zaniepokojone. Robert szybko rozwiał ich wątpliwości. „Szukam dziewczyny i tylko dziewczyny!”, zapewnił w wywiadzie dla „GQ”. Wielbicielki odetchnęły i darowały aktorowi nawet niezbyt dżentelmeńskie wyznanie, że nie lubi Nowego Jorku bo… „nie da się tu nikogo przelecieć, żeby zaraz nie było z tego sensacji”.
I co dalej?
Przy całym uwielbieniu, którym darzą go kobiety, Pattinson uważa, że marny z niego materiał na gwiazdę. „Podczas rozmów z dziennikarzami robię w majtki ze strachu. Każdy aspekt popularności jest dla mnie krępujący. Cieszy mnie tylko praca na planie, bo już oglądanie filmu jest dla mnie torturą”, zwierza się. Na razie aktor dawkuje sobie stresy i częściej niż na planie filmów pojawia się na próbach swojego zespołu Bad Girls. „Myśl, że mam plan B, jest dla mnie pociechą”, przyznaje.
Fanki aktora mogą spać jednak spokojnie. Robert zagra na pewno w kontynuacji „Zmierzchu” – „Księżyc w pełni”. A co dalej? „Traktujemy się z Hollywood jak ludzie na pierwszych randkach – tłumaczy aktor. – Może coś z tego wyjdzie, a może zakończy się na paru miłych kolacjach”. Wielbicielkom jego talentu nie pozostaje więc nic innego, jak trzymać kciuki, aby z owych randek narodził się związek na całe życie.
Alek Rogoziński / Party