Kogo kocha Robert?
Jak ustaliło „Party”, Robert Janowski jest zakochany. Jednak nie w koleżance z programu tylko… od piętnastu lat wciąż w tej samej kobiecie – Katarzynie Janowskiej, którą poślubił w 2004 roku po ośmiu latach związku. Jeśli chodzi o pracę, to owszem jest zakochany...
w całym zespole show „Jaka to melodia?”. Jak mocne są oba uczucia, zdradzili nam koledzy prezentera z telewizji. – Robert i jego żona Kasia przez kilkanaście lat związku udowodnili, że naprawdę się kochają – mówi „Party” znajomy Janowskiego.
– A czy Robert romansuje? Chyba z nami wszystkimi! Jesteśmy w zespole naprawdę bardzo zżyci. Robert nigdy nie dał nam odczuć, że jest gwiazdą, a my jego podwładnymi. Tak samo traktuje dziewczyny z zespołu jak nas, facetów. A że jest miły i wylewny… Taki już jest – mówi kolega i dopowiada: – Kiedyś zdarzyło się coś, co raz na zawsze wyrobiło naszą opinię o Robercie. Był sylwester. Graliśmy klasyczną chałturę dla jakiejś firmy. Po koncercie organizator wręczył nam koperty. Robert oczywiście dostał najgrubszą. I... podzielił między nas całą swoją gażę! Powiedział, że jemu na życie wystarcza, a nam się przyda. A za rodzinę dałby się pokroić – dodaje poruszony.
Inni koledzy z pracy także potwierdzają, że Janowski żonę i dzieci kocha ponad wszystko. – Kiedyś pisali, że Robert niby miał romans z Anią Bosak, swoją partnerką z „Tańca z Gwiazdami” – mówią. – Wszyscy się z tego śmiali, łącznie z żoną Roberta – zapewniają. I dodają, że Janowski rodziny nigdy by nie skrzywdził. Może dlatego, że długo musiał czekać na swoje szczęście.
Znajomi zazdroszczą
„Kocham cię, tato”. Takie SMS-y Robert Janowski dostaje codziennie. Wysyła mu je syn Makary (dziś dwudziestolatek) albo córki Anielka (13 lat) i Tola (11 lat). Choć Makary jest dzieckiem z pierwszego małżeństwa Roberta (z Katarzyną Kalicińską-Goczał, producentką „Domu nad rozlewiskiem”) są w bliskich relacjach. Makary zawsze miał klucz do domu taty i spędzał z nową rodziną Roberta mnóstwo czasu. Razem grali na komputerze, kręcili filmy i jeździli na narty (Makary jest instruktorem narciarstwa i uczył tego sportu całą rodzinę). Po liceum wybrał szkołę filmową Bogusława Lindy, a rok temu wyjechał do USA. Kilka miesięcy temu ożenił się. – Makary świetnie dogaduje się z ojcem – zdradza znajoma pary. – Wszyscy zazdroszczą dzieciom Janowskiego takiego fajnego taty, a jeszcze bardziej zazdroszczą Kasi, że ma takiego kochanego męża – śmieje się.
Katarzyna, z wykształcenia archeolog, dziś pracuje jako szefowa stowarzyszenia, które zrzesza psychoterapeutów leczących tańcem
i ruchem. Żona Janowskiego podkreśla w rozmowach, że ona i Robert są dobrym małżeństwem, choć mąż musiał o nią długo walczyć. Poznali się w Teatrze Komedia, gdzie Kasia dorabiała, tańcząc w spektaklach. Janowski oszalał na jej punkcie. Przychodził o świcie pod jej dom, wrzucał przez okno cukierki, w których ukrywał listy miłosne, pisał wiersze. Był już wtedy gwiazdą, ale Kasi to nie imponowało. Długo kazała się zdobywać, aż wreszcie sama się zakochała. – Stworzyła Robertowi ciepły dom i okiełznała jego żywiołową naturę – mówi koleżanka Janowskiego z telewizji.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Zanim ją poznał, prowadził bardzo rozrywkowe życie. Pewnie dlatego rozpadło się jego pierwsze małżeństwo. Tuż po występach w „Metrze” był naprawdę popularny, wszyscy chcieli go poznać, zapraszano go na bankiety. Mimo to sława go nie zmieniła. Zawsze był fajnym facetem i taki pozostał – dodaje. A kolega ze studiów dorzuca: – Nie było osoby na roku, która by Roberta nie lubiła. Podobał się dziewczynom, był miłym gościem. Co więcej, nigdy nie spoczął na laurach. Wciąż idzie do przodu. – mówi. To fakt, uporu i ambicji Janowskiemu odmówić nie można.
Co by tu jeszcze?
Jako dziecko uzdolnione muzycznie Robert Janowski trafił do klasy śpiewu wokalnego, potem do chóru. Uczył się też gry na fortepianie, potem na fagocie. Wydawało się, że jest na prostej drodze do tego, by zostać artystą. Jednak mama namówiła Roberta na „poważne studia”. On posłuchał jej rad i trafił na… weterynarię. Skończył ją, ale cały czas ciągnęło go do muzyki. Jako student śpiewał w Oddziale Zamkniętym i zespole Madame – w duecie z Robertem Gawlińskim. Przez przypadek trafił na casting do musicalu „Metro” i dostał główną rolę. Nie chciał usłyszeć od kolegów z zespołu, że jest „śpiewającym weterynarzem”, więc zdał eksternistycznie egzamin aktorski.
Kiedy 13 lat temu dostał propozycję poprowadzenia teleturnieju „Jaka to melodia?”, nie przypuszczał, że zostanie jednym z najpopularniejszych prezenterów w polskiej telewizji. Do dziś odebrał pięć Telekamer – cztery przyznane jemu i jedną programowi. „Zgodziłem się prowadzić teleturniej, ponieważ okazało się, że zostanę ojcem trzeciego dziecka”, zdradzał w wywiadach. „To było odpowiedzialne. Potem polubiłem swój program i czuję się w nim dobrze do dziś”, twierdzi.
Jubileuszowa afera
Dwadzieścia lat temu musical „Metro” uczynił z młodego Roberta Janowskiego gwiazdę. Wtedy nie było osoby, która nie wiedziałaby, kim jest przystojny chłopak z Inowrocławia wcielający się w rolę głównego bohatera Jana. Dlatego gdy na początku tego roku ekipa „Metra” zapowiedziała wielkie świętowanie 20. rocznicy musicalu, nikomu nie przeszło przez myśl, że może zabraknąć odtwórcy głównej roli. A jednak Janowski na jubileusz nie przyszedł. Dlaczego? Czyżby chodziło o dawne spory z Józefowiczem?
Osiem lat temu, kiedy Robert grał w Buffo w przedstawieniu „Do grającej szafy grosik wrzuć”, Steven Spielberg zaczynał w Polsce zdjęcia do filmu „Lista Schindlera”. Reżyser chciał w jednej z ważnych ról obsadzić Janowskiego. Ten poprosił Józefowicza, by zwolnił go na ten czas z grania w musicalu, ale szef Buffo się nie zgodził. – Nigdy nie widziałem Roberta tak wściekłego – zdradza „Party” znajomy prezentera. – Zagrał do końca spektakle, ale na koniec wykrzyczał Józefowiczowi, co o nim myśli. Pewnie dlatego nie pojawił się na jubileuszu „Metra” – podsumowuje.
Ale jest też inna, prozaiczna przyczyna. – Nie chodziło o kłótnie, bo Robert brał udział w próbach do jubileuszowego przedstawienia – opowiada nam osoba związana z Buffo. – Po prostu głos Roberta obniżył się przez te lata i już nie brzmiał tak dobrze jak kiedyś. Robert był na siebie bardzo zły – mówi znajomy muzyk.
Zaczarowany głos
Niezależnie od tego, czy Janowski jest z siebie zadowolony, czy nie, kochają go telewidzowie w każdym wieku. „Tym swoim ciepłym głosem potrafi przekazać każde uczucie”, zachwycają sie fani na forach internetowych. „Niepoprawny romantyk, jakich w show-biznesie już nie ma”, dodają inni. Może właśnie to jest sekret Roberta Janowskiego? Perfekcjonista i romantyk. Takim mężczyznom wybacza się wszystko.
Agnieszka Prokopowicz / Party