Piotr Lisiecki - Ma talent!

Piotr Lisiecki
Niedawno skończył 18 lat, a już ma na koncie triumf w telewizyjnym show, wydanie płyty i ogólnopolskie tournée. Nam Piotr Lisiecki opowiedział o tym, jak rozpoczął przygodę z muzyką oraz o... swojej ukochanej.
/ 02.06.2011 12:23
Piotr Lisiecki
Madonna, zapytana kiedyś o tajemnicę swojego sukcesu, odpowiedziała, że zawdzięcza go przede wszystkim intuicji w doborze współpracowników. I jeśli ma rację, to wszyscy wielbiciele Piotra Lisieckiego mogą patrzeć na rozwój jego kariery ze spokojem. Nad pochodzącym z Gdańska „chłopakiem z gitarą” czuwają bowiem Joanna Ziędalska, menedżerka, która od lat z powodzeniem pilnuje spraw zawodowych Agnieszki Chylińskiej, oraz producent i współtwórca hitów m.in. Anity Lipnickiej i Kasi Kowalskiej – Robert Amirian. To pod jego okiem Piotr stworzył swoją pierwszą płytę „Rules Changed Up”.

Z piosenkarzem spotykam się w siedzibie jego firmy płytowej EMI. Jestem jednym z pierwszych dziennikarzy, którym Piotr udzieli profesjonalnego wywiadu i widać, że jest tym trochę stremowany. Nic dziwnego, wziąwszy pod uwagę jego wiek i fakt, że w centrum zainteresowania mediów znalazł się z dnia na dzień. Od tego zresztą rozpoczynamy rozmowę.

– Dziś jedziesz jeszcze do telewizji i radia, a w najbliższym czasie masz udzielić kilku kolejnych wywiadów. Jak się w tym odnajdujesz?
Piotr Lisiecki:
Staram się o tym wiele nie myśleć. Wiem, że wywiady to ta część mojego zawodu, której nie da się uniknąć. Obecność w mediach pomaga zainteresować ludzi płytą. To jest teraz nadrzędny cel, bo show-biznes niestety rządzi się prostymi prawami. Jeśli mój album się nie sprzeda, to nie będę miał pieniędzy na nagranie kolejnego i tym sposobem... już mnie nie będzie.

– Rozumiem jednak, że trochę cię to kosztuje nerwów. Sprawiasz wrażenie nieśmiałego.
Piotr Lisiecki:
Niestety, to prawda.

– Więc, chłopaku, po co ci to było?
Piotr Lisiecki:
Bo scena to jedyne miejsce, w którym moja nieśmiałość znika. Nie wyobrażam sobie, przynajmniej na razie, że mógłbym robić coś innego niż śpiewać i występować. Mały stres przed wywiadami jest niewielką ceną za to, że potem będę mógł robić to, co kocham, czyli nagrywać i koncertować.

– Pamiętasz pierwszą osobę, która powiedziała: „Twoje miejsce jest na scenie. Idź i podbijaj świat”?
Piotr Lisiecki:
To była moja nauczycielka muzyki w podstawówce. Wtedy tylko grałem na pianinie i gitarze, bo śpiewać zacząłem później, w gimnazjum. I to ona namawiała mnie, żebym zaczął się uczyć muzyki na poważnie. Bo w sumie jestem samoukiem, nigdy nie pobierałem żadnych profesjonalnych lekcji.

– A potem założyłeś z koleżanką duet i zgłosiliście się do „Mam talent!”. Na pierwszym castingu jury podziękowało koleżance, a ty zostałeś sam…
Piotr Lisiecki:
I tak jest do dzisiaj.

– Koleżanka się obraziła?
Piotr Lisiecki:
Nie. Jesteśmy i nadal będziemy przyjaciółmi. Chodzimy razem do szkoły i mamy bliski kontakt. Ale śpiewać razem nie będziemy. To moja decyzja.

– Dostałeś się pod skrzydła Joasi Ziędalskiej. Jak się czujesz w „stajni” agentki Agnieszki Chylińskiej?
Piotr Lisiecki:
Bezpiecznie. Już w trakcie show „Mam talent!” zgłaszało się do mnie wiele osób, które chciały zostać moimi agentami, ale dopiero w czasie rozmowy z Joasią pomyślałem: „To jest to!”. Podobnie było z producentem płyty Robertem Amirianem. Choć propozycja, abym z nim pracował, wyszła od firmy płytowej, to dogadaliśmy się od pierwszego zamienionego zdania i nasza współpraca była genialna! Są takie momenty, kiedy coś zaiskrzy i wiesz, że spotkałeś właściwą osobę.

– Na koniec, żebyś nie myślał, że przejdzie ci tak ulgowo, oczywiście zapytam cię o sprawy miłosne.
Piotr Lisiecki:
Nieobecne usprawiedliwione.

– To znaczy?
Piotr Lisiecki:
To znaczy, że moją „ukochaną kobietą” jest muzyka. I przez jakiś czas pewnie tak zostanie. 

Alek Rogoziński / Party

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>

Redakcja poleca

REKLAMA