Gra prostą kobietę o wydatnych kształtach i dużej pupie. Reżyser zdecydował, że trzy kilogramy, jakie Penelope przytyła do roli, to za mało, by aktorka wyglądała wiarygodnie. Kazał przyprawić jej silikonowe pośladki. „Miałam być kobietą stąpającą twardo po ziemi, tych kilka kilogramów doskonale mi w tym pomogło”, żartowała w rozmowie z „Vivą!” w Cannes. Mimo to wygląda w „Volver” tak seksownie i zmysłowo, jak nie wyglądała w żadnym amerykańskim filmie. Na dodatek Almodóvar twierdzi, że to dopiero początek. „To kobieta w pełni rozkwitu swoich możliwości”, mówi reżyser.
Płonne nadzieje
Od samego początku Penelope czuła się źle i obco w Ameryce, choć wydawało się, że ma tu szanse na zrobienie dużej kariery. Mówiono o niej, że jest najlepszym towarem eksportowym Hiszpanii. Chociaż miała zaledwie 26 lat, zagrała już w 20 filmach. Po dwóch najsłynniejszych, nagrodzonych Oscarami – „Belle epoque” Fernando Trueby z 1992 roku oraz „Wszystko o mojej matce” Pedro Almodóvara z 1999 roku bramy Hollywood stały przed nią otworem.
Szybko jednak okazało się, że Hollywood nie oczekuje od niej aktorstwa na miarę tego, jakie prezentowała w Europie. Podobnie jak Salma Hayek miała być wyłącznie egzotycznym dodatkiem. I choć Penelope starannie wybierała role, nawet te, które na początku wydawały się ambitne, okazywały się dość płytkie. Aktorka skarżyła się: „Pojawiają się rzeczy, które świetnie się zapowiadają, a w rezultacie nic nie wychodzi. Tak jak z filmem »Rącze konie«”. Także inne amerykańskie produkcje z jej udziałem, jak „Jeźdźcy Apokalipsy”, „Gothika” czy „Kapitan Corelli” przechodziły bez większego echa. Zdesperowana Penelope zdecydowała się nawet na udział w przygodowej „Saharze”, by przebić się do hollywoodzkiej czołówki. Podjęła wyznanie ponad własne siły. Zdjęcia kręcone przez pięć miesięcy w Maroku wymagały ogromnej sprawności fizycznej. W przeciwieństwie do filmowej Raimundy filigranowa (166 cm wzrostu, 48 kg) Penelope nie nadawała się do roli kobiecego Indiany Jonesa. Młodszy brat aktorki, Eduardo, był przerażony. „Jesteś niezdarna. Jak zamierzasz sobie poradzić z taką rolą?”, pytał. Penelope jednak się zawzięła. Jadła więcej mięsa, z którego prawie już zrezygnowała po występie w „Rączych koniach”, ćwiczyła pod okiem najsłynniejszego trenera gwiazd w Hollywood – Gunnara Petersona.
Ale i tak nie obyło się bez problemów. Pod koniec zdjęć zasłabła. Film nie stał się jednak dla niej przepustką na hollywoodzki Olimp. Była tu tylko atrakcyjnym tłem dla dwóch wspaniałych facetów. Jej wysiłek wyceniono na zaledwie dwa miliony dolarów, co przy 25 milionach, jakie bierze za rolę Julia Roberts, jest śmieszną stawką.
Złodziejka mężów
Głównym przedmiotem zainteresowania mediów stały się nie aktorskie sukcesy Penelope, lecz jej życie prywatne. Opisywano i analizowano jej kolejne związki. W rzeczywistości nie było tych związków aż tak wiele. Dłużej, bo trzy lata Penelope była związana tylko z Tomem Cruise’em, którego poznała na planie „Vanilla Sky”, i ponad rok z Matthew McConaugheyem, partnerem z „Sahary”. Rozstawała się z nimi w przyjaźni. Do dziś utrzymuje kontakty z Tomem i Matthew. Tom już po rozstaniu odwiedził Penelope na planie „Sahary”. Ona przyjęła rok temu Katie Holmes i Toma na kolacji w Madrycie. „Tom jest moim przyjacielem i zawsze nim pozostanie. Bardzo go kocham i cieszę się jego szczęściem”, mówiła. Jako jedna z kilku osób na świecie widziała też córkę Toma i Katie. A podczas ostatnich wakacji spędziła tydzień w Meksyku z Matthew.
Amerykańskie media zrobiły jednak z Penelope potwora. Kobietę zimną i wyrachowaną, która wykorzystuje mężczyzn dla kariery. Przypisywano jej romanse ze wszystkimi partnerami filmowymi i rozmyślne rozbijanie szczęśliwych związków. Matt Damon miał dla niej opuścić Winonę Ryder, Nicolas Cage – rozwieść się z Patricią Arquette, Tom Cruise – zostawić Nicole Kidman. Etykietka rozpustnicy przylgnęła do niej na dobre. „Oskarża się mnie o mnóstwo rzeczy, których nie zrobiłam. Mam wrażenie, że moje życie nie należy już do mnie. Media traktują cię jak pionka w grze pod tytułem: »Kto z kim sypia, kto ile zarabia«. Bycie w Hollywood pochłania strasznie dużo energii, którą wolałabym wykorzystać w pracy”, żaliła się.
W rozmowie z „Vivą!” przyznała: „Byli dziennikarze, którzy raz pisali, że jestem cudowna, innym razem, że jestem kanalią. Szybko zrozumiałam, że nie mogę im ufać. Zaczęłam bronić się sama. Nie odpowiadam na pytania dotyczące mojego prywatnego życia”.
Obca
Po pięciu latach Penelope czuła się w Hollywood coraz bardziej wyobcowana. Była zbyt silną osobowością, żeby upodobnić się do amerykańskich aktorek. Zachowywała się inaczej. Mówiła z silnym akcentem, gestykulowała. „Nie wiem, czy w ogóle uda mi się nauczyć angielskiego na tyle dobrze, żeby zagrać rodowitą Amerykankę. Zresztą w szufladzie z napisem »Latynoski« jest wiele ról”, ubolewała.
Nie chciała się odchudzać i uprawiać joggingu. Penelope nie mogła się nawet przyzwyczaić do tego, w jaki sposób ludzie traktują tu posiłki. „Jedzą przez jakieś 20 minut, po czym wychodzą. A gdzie obiad?”, pytała. Nie interesowało ją nocne życie. „Nie jestem dziewczyną z Hollywood. Nie chodzę na przyjęcia. Wolę koncentrować się na pracy, bo za to dostaję pieniądze. Moje życie towarzyskie nie rozgrywa się w nocy, choć przyznaję, że chciałabym, aby tutejsze restauracje były dłużej otwarte, abym mogła kultywować hiszpańską tradycję długich kolacji z przyjaciółmi”.
Tych przyjaciół można było policzyć na palcach jednej ręki. Inność Penelope utrudniała jej zarówno kontakty z mężczyznami, jak i z kobietami. Cruise na przykład twierdził: „To cudny człowiek. Penelope jest osobą, dla której prezenty mają niewielkie znaczenie. Nie potrzebuje ani biżuterii, ani dużych spektakularnych upominków, lubi za to czerwone róże. Lubi też pisać listy, spacerować. Dobrze bawimy się ze sobą”. Wydawało się jednak, że zupełnie nie jest w stanie zrozumieć jej potrzeb.
Po pięciu latach życia w Los Angeles Penelope miała tylko dwie przyjaciółki: Halle Berry i Salmę Hayek. „Kocham Salmę i podziwiam. Przeszła przez to samo, co ja. Przeprowadzka do Ameryki, nagonka prasy”, mówiła. „Jeśli jesteś kobietą w Hollywood, trudno jest o ciekawe role. Kiedy jesteś Hiszpanką, jest jeszcze trudniej”.
O tym, jak bardzo źle się tu czuła, świadczy fakt, że dopiero przed opuszczeniem Hollywood w 2005 roku kupiła dom w Los Angeles za trzy miliony dolarów.
Związek dusz
Była na tyle roztropna, że nie zerwała zawodowych kontaktów z Europą. „Wychowałam się na zupełnie innym aktorstwie niż hollywoodzkie spektakle i nie chcę tracić kontaktu z tym, co mnie ukształtowało”, twierdziła. Była dumna z tego, co osiągnęła w Europie. „Nie jestem sezonową gwiazdką. Nakręciłam ponad 20 filmów. W trudniejszej sytuacji są dziewczyny, które w jednej chwili osiągają sukces i kompletnie nieprzygotowane, pełne wygórowanych oczekiwań przyjeżdżają do Hollywood”.
W Hiszpanii czekali na nią rodzice, którzy nigdy nie byli zachwyceni wyjazdem córki do Ameryki. Nie pochwalali jej związku z Cruise’em, cierpieli razem z nią, gdy rozstawała się z Matthew. Na Penelope czekał jednak przede wszystkim z otwartymi ramionami Pedro, jej mistrz i odkrywca.
Pierwszy raz spotkali się w 1997 roku przy realizacji „Drżącego ciała”. Penelope zagrała niewielką rolę, ale od razu powstało między nimi niezwykłe porozumienie: nie tylko aktorki i reżysera, ale też kobiety i mężczyzny. „Prawie się w niej zakochałem podczas realizacji filmu. Wszyscy wiedzą, że jestem homoseksualistą, ale gdy byłem młodszy, miałem biseksualną partnerkę. Ostatni raz kochałem się z kobietą w 1984 roku. Przy Penelope znów zacząłem pożądać kobiety. Ale proszę, nie mówcie jej tego”, żartował Pedro w wywiadzie dla „Vivy!”
Uczucia Penelope do Pedra były podobne. Nie tylko dlatego, że zrobił z niej gwiazdę. „Moja kariera nie byłaby taka sama, gdyby nie on. Moje życie nie byłoby takie samo, gdyby nie Pedro”, powiedziała „Vivie!” Zawsze też kochała go na swój sposób. Zdradziła nam: „Nigdy nie odważyłabym się podejść do niego i wyznać prosto w oczy: kocham cię. Sama bym się wstydziła i jego onieśmieliła. Wyznajemy sobie to, co czujemy, poprzez dziennikarzy”. Pedro stał się jedynym mężczyzną, dla którego była gotowa rzucić wszystko i pędzić na koniec świata. Pytana przez nas, czy na przykład ogoliłaby głowę do filmu, gdyby tego zażądał, odparła: „Jeśli Pedro by tego chciał, zrobiłabym to”.
Moje miejsce na ziemi
Dzięki tej miłości gwiazda Penelope znów świeci pełnym blaskiem. Kiedy aktorka pojawiała się w Cannes w maju tego roku, by odebrać Złotą Palmę za rolę Raimundy, wyglądała pięknie i świeżo. Jak mówi, na razie nie zamierza zupełnie rezygnować z Hollywood. Ale nie chce już wiązać swojej przyszłości z Ameryką. „Nie chcę siedzieć i czekać, aż zadzwoni telefon. W Hiszpanii aktorki pracują do starości. Jestem wdzięczna za możliwości, jakie dają mi w Hollywood. Ale jestem europejską aktorką, której zdarza się wystąpić w amerykańskich filmach. W ten sposób chcę bronić się przed negatywnym wpływem tamtejszego przemysłu rozrywkowego. Nie chcę być tam i udawać kogoś, kim nie jestem”, deklaruje. Będzie występować za Oceanem tylko wtedy, gdy czas jej na to pozwoli, czyli niezbyt często. Penelope znów bowiem zasypywana jest dziesiątkami propozycji z Europy. Sam Almodóvar już dał jej role w swoich dwóch kolejnych filmach. „Nikt nie pisze scenariuszy tak szybko, jak Pedro”, mówi gwiazda.
Magda Łuków i Anna Nowak/ Viva!