Paulina Papierska - Teraz albo nigdy!

Paulina Papierska, Joanna Krupa
Wczoraj była kelnerką, dziś rozdaje autografy na ulicy. Dzięki show „Top Model” z szarej myszki zmieniła się w gwiazdę.
/ 10.01.2011 09:59
Paulina Papierska, Joanna Krupa
Życie po finale nie jest już takie samo. Codziennie telefony od dziennikarzy. Mnóstwo plotek w internecie. – Historie wyssane z palca. No choćby ta, że szukam męża Brytyjczyka. Bzdura jakaś! Szczerze mówiąc, nie byłam przygotowana na to, że ludzie będą tak grzebać w moim życiu prywatnym. Że zrobią szum z tego, jaką jem pizzę i jakie piwo piję – mówi w rozmowie z „Party” Paulina Papierska (19).

Zwyciężczyni programu „Top Model” znana jest już nie tylko w rodzinnym Zbąszynku, gdzie sam burmistrz na stronie internetowej miasta oficjalnie pogratulował jej wygranej. W pociągu do Warszawy pasażerowie uważnie się jej przyglądają. Zaczepiają. Proszą o autograf. Ponieważ większość czasu Paulina spędza ostatnio w podróży, chce wynająć pokój albo kawalerkę w stolicy. Tutaj widzi swoją przyszłość. Na razie jednak pokazy mody i sesje muszą poczekać. Na szczycie listy spraw do załatwienia jest opanowanie języka angielskiego. Codziennie obowiązkowo trzy, cztery godziny nauki. Agentka doradziła Paulinie metodę Colina Rose’a, dającą szybkie efekty. Przyszła modelka ćwiczy w domu z pomocą płyt i internetu. Bardzo chce odnieść sukces w świecie mody, ale żeby to zrobić, musi dobrze znać język. – Na wiosnę planuję wziąć udział w kilku castingach za granicą, a bez angielskiego nie mam czego tam szukać – przyznaje szczerze.

Gorzkie zwycięstwo
Wygrana Pauliny zaskoczyła wszystkich. W internecie i mediach rozgorzała dyskusja, czy Papierska na pewno zasłużyła na wygraną? Przecież nie była faworytką. W jednym z pierwszych odcinków o mały włos nie odpadła. Przylgnęła do niej opinia dziewczyny, która najwięcej płakała. I że tym płaczem właśnie zapracowała na swój sukces w programie. Bo najpierw litowało się nad nią jury, przepuszczając z odcinka na odcinek, a potem także widzowie, którzy w finale dali jej duży kredyt zaufania. Pojawiła się nawet plotka, że wszystko było z góry zaplanowane. Jedna z internautek twierdziła, że na cztery minuty przed rozpoczęciem finału na oficjalnej stronie programu podano już informację, że Paulina wygrała. Producenci i stacja TVN zaprzeczyli, ale to była tylko „woda na młyn” antyfanów Pauliny. I choć minęło już kilka tygodni od finału „Top Model”, ona wciąż jest atakowana. – Mnie to tak nie boli, ale moją mamę bardzo. Myślę, że to zazdrość. Rozumiem, że każdy miał swoją faworytkę. Ale to ja wygrałam – mówi „Party” Paulina. Na pewno nie poradziłaby sobie tak dobrze z krytyką, gdyby przegrała.

A tak zwycięstwo dało jej siłę i cały czas prze do przodu. Chce zrobić wszystko, aby udowodnić ludziom, że to był dobry wybór, że nie mylili się ci, którzy na nią głosowali. – To dopiero początek. Wygrana w programie jeszcze nic nie znaczy. Teraz dużo zależy ode mnie i chcę na miano top modelki zapracować – mówi Paulina.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


W to, że jej się uda, wierzy Anja Rubik, polska top modelka, która udzielała lekcji uczestniczkom „Top Model”. Choć media pisały, że Anja krytykuje Paulinę, w rzeczywistości trzyma za nią kciuki. – Paulina jest bardzo ładną dziewczyną o klasycznej urodzie i dlatego publiczność na nią głosowała. Oczywiście, że ma szanse na pracę w modelingu na świecie. Oprócz języka angielskiego ważna jest pewność i wiara w siebie, której jeszcze Paulinie brakuje, ale także pokora i cierpliwość, którą już ma – mówi „Party” Anja. Pełna optymizmu jest też Lucyna Szymańska, szefowa agencji modelek D’Vision i agentka Pauliny. – Zaczęła pilnie uczyć się angielskiego, widzę, jak bardzo się stara – mówi. – Już dziś jest przygotowana do tego, aby wziąć udział w komercyjnych kampaniach. Pierwszą ma już za sobą – sesję reklamową dla Max Factora.

Krok w świat
Dla Pauliny Papierskiej udział w programie był spełnieniem marzeń, nie tylko o modelingu, również o lepszym życiu. Mieszka w liczącym pięć tysięcy mieszkańców Zbąszynku, między Poznaniem a Zieloną Górą. Jej mama sprzedaje bilety na kolei, tata pracuje jako kierowca. Ma młodszą o siedem lat siostrę Nikolę. Paulina nie pamięta nic szczególnego ze swojego dzieciństwa.
– Najbardziej lubiłam się bawić w chowanego. Pamiętam też, że moja babcia miała mnóstwo butów na wysokich koturnach i lubiłam je zakładać, ale robiłam to zawsze w ukryciu – wspomina. Nigdy nie była wzorową uczennicą, nigdy nie stała w pierwszym rzędzie na akademii szkolnej. Poza szkolną przeciętność wyszła tylko raz, gdy w podstawówce wzięła udział w wiosennym pokazie mody. Ale pierwszy przebłysk – a może spróbować sił w modelingu? – pojawił się kilka lat później, w gimnazjum. Razem z przyjaciółką Anetą Matuszczak chodziły do pobliskiego lasu robić zdjęcia. Paulina zaczęła jej pozować i efektami sesji chwaliły się potem na portalu Nasza Klasa. – Wtedy po raz pierwszy spodobałam się sobie – wyznaje Paulina. Kiedy skończyła 14 lat, namówiła mamę na podróż do Warszawy i casting do agencji modelek, ale nic z tego nie wyszło.

W liceum Paulina postanowiła, że zostanie ginekologiem albo położną. Dobrze szło jej z biologii i chemii, poza tym zawsze lubiła pomagać ludziom. Jako mała dziewczynka uważała, że kobieta pięknie wygląda w białym, lekarskim fartuchu. Dlatego z uwagą przeglądała książki o ciąży, porodzie i małych dzieciach. Po maturze chciała zdawać do szkoły położniczej. Ale... zadzwoniła kuzynka z pytaniem, czy pojedzie z nią na casting do pierwszej polskiej edycji „Top Model”. – Powiedziałam: „Zwariowałaś!”, ale potem zaczęło mi to chodzić po głowie, a w końcu przyjaciele namówili mnie na casting w Sopocie – mówi Paulina.


Jestem super!
Podobnie jak większość dziewczyn z programu, nie do końca wiedziała, czego się spodziewać. Nagrywane latem odcinki wyemitowano jesienią i dopiero wtedy zobaczyła siebie na ekranie. – Uderzyło mnie to, że tyle opowiadałam o sobie. Że ciągle podkreślałam, że jestem szarą myszką. Ale byłam sobą. Nikogo nie udawałam. W programie było dużo emocji, mało snu i to dawało nam w kość – wyznaje. Paulina złamała tabu: otwarcie opowiedziała w programie o problemach swojego taty z alkoholem i wynikających z tego trudnościach całej rodziny. Potem pytana przez dziennikarzy tłumaczyła się, że zrobiła to celowo. Chciała ojca zawstydzić. I udało się jej, bo ojciec wziął się w garść i znalazł pracę. – Tata nie ma do mnie o to żalu. Uważa, że wielu ludzi może się z nim utożsamiać. Daje teraz dobry przykład. A że ja jestem na celowniku, to on również, więc nie może zawieść. Kiedy zobaczył, że gadam o tym bez wstydu, zmądrzał. Jest wreszcie głową rodziny. Przyłączył się do nas i tworzymy całość – mówi „Party” Papierska.

Ale przede wszystkim Paulina wykonała dużą pracę nad sobą. Z Kopciuszka stała się przebojową dziewczyną. W co drugim zdaniu podkreśla, że jest bardziej pewna siebie. Że dopiero teraz myśli o sobie: „spoko laska”. Czy to możliwe, aby tylko jeden program zdziałał takie cuda? – Pewności siebie zaczęłam nabierać dzięki innym ludziom, ale sama też ją czułam, gdy widziałam, że fajnie poszła mi sesja zdjęciowa. Czytałam też książki o afirmacji, dowiedziałam się z nich, że trzeba sobie wmawiać, że jest się dobrym. To działa! Tylko żeby nie przegiąć w drugą stronę. Ale ta niebezpieczna granica jest jeszcze daleko przede mną – mówi Paulina. I w końcu przyznaje się, że gdy trzeba, potrafi tupnąć nóżką. Było to widać w jednym z odcinków, kiedy cała grupa, w tym Paulina, wystąpiła przeciw jednej koleżance.

Okazało się, że show był dla Pauliny szkołą nie tyle stylu, co życia. Już wie, w co się ubrać, jak malować, jak układać włosy i pozować do zdjęć. Ale jest jeszcze coś. – Ten program nauczył mnie cierpliwości. Żeby nie bać się ludzi, być osobą szczerą, mieć swoje zdanie i nie wstydzić się go – przyznaje. Po powrocie do domu zrozumiała też, że należy doceniać to, co się ma. Bo zawsze może być gorzej. Z dala od rodziny i przyjaciół było jej ciężko. Mama Pauliny ma mieszane uczucia. Z jednej strony jest dumna z córki, z drugiej boi się, że pochłonie ją obcy świat. – Bo to taka branża. Castingi, wyjazdy, życie na walizkach – mówi Paulina. Pewnej nocy, po debiucie na warszawskich salonach, sama wróciła do hotelu. Usiadła w obcym pokoju, sięgnęła po telefon. Za późno, żeby dzwonić do mamy. Czy tak wygląda sukces? Rozpłakała się, a po chwili, patrząc na siebie w lustrze, pomyślała: „Paulina, daj spokój! Nie po to przecież wygrałaś”.                      

Sylwia Borowska / Party

Redakcja poleca

REKLAMA