Orlando Bloom - Powrót do baśni

Orlando Bloom, Miranda Kerr fot. ONS
Orlando Bloom gościł w Nowej Zelandii kilkakrotnie. Ostatnio zabrał tam żonę Mirandę Kerr i synka Flynna. Teraz chce tam zamieszkać!
/ 17.02.2012 06:24
Orlando Bloom, Miranda Kerr fot. ONS
Pierwszy raz Orlando
Orlando Bloom (35) przyjechał do Nowej Zelandii 12 lat temu. Przeczuwał, że ekranizacja „Władcy Pierścieni”, w której miał właśnie zagrać rolę jasnowłosego elfa Legolasa, będzie wielkim hitem, ale nie rozumiał, dlaczego Peter Jackson uparł się, żeby nakręcić ten film właśnie tu, na końcu świata. Kiedy jednak zobaczył miejsca, w których miały być nagrywane sceny plenerowe, decyzja reżysera wydała mu się oczywista – górzysty kraj położony na porośniętych wiekowymi lasami wyspach to idealna sceneria magicznej opowieści o hobbitach, elfach i krasnoludach.

Razem na koniec świata
Orlando Bloom spędził wtedy w Nowej Zelandii prawie dwa lata i choć praca na planie „Władcy” była wyczerpująca, aktor twierdzi, że był to jeden z najlepszych okresów w jego życiu. Dlatego gdy na początku 2011 roku Jackson zaproponował mu rolę w „Hobbicie”, Orlando Bloom zgodził się bez wahania. Z dwóch powodów: po pierwsze, znów mógł się wcielić w postać Legolasa, po drugie – ponownie odwiedzić Nową Zelandię. Ale tym razem do zielonego, baśniowego kraju nie przyleciał sam – zabrał ukochaną żonę Mirandę Kerr i synka Flynna.

Orlando jest Anglikiem, Miranda Australijką, a na stałe mieszkają w USA. W każdym z tych krajów są popularni, dlatego Bloom przyznaje w wywiadach, że w Nowej Zelandii, gdzie nie śledzili ich paparazzi, czuli się znakomicie. Ale chęć oderwania się od zgiełku Hollywood nie była jedyną przyczyną decyzji o wspólnym wyjeździe. Bloom i Kerr, choć są ze sobą już prawie cztery lata (a to w świecie show-biznesu prawie wieczność), nadal są w sobie szaleńczo zakochani i nie wyobrażali sobie wielomiesięcznego rozstania. Dlatego gdy tylko Orlando dowiedział się, kiedy ruszają zdjęcia do „Hobbita”, wynajął luksusową posiadłość w willowej dzielnicy Wellington, stolicy Nowej Zelandii. Położona nad zatoką Karaka rezydencja z czterema przestronnymi sypialniami, małym klubem fitness, prywatnym kinem, spa, basenem i piwniczką z winami stała się na kilkanaście miesięcy nowym domem państwa Bloom. Tygodniowy koszt pobytu w tej willi to 1650 dolarów.

Co Orlando Bloom robił w przerwach na planie filmu? Czytaj dalej...


Do trzech razy sztuka
Orlando Bloom i Miranda Kerr poznali się w 2007 roku na pokazie bielizny Victoria’s Secret. Miranda była jednym z wielu seksownych aniołków, które tego dnia chodziły po wybiegu, ale Orlando od razu zwrócił na nią uwagę i przez cały pokaz nie odrywał od niej wzroku. Gdy zostali sobie przedstawieni na przyjęciu po imprezie, szybko znaleźli wspólny temat, bo okazało się, że oboje są buddystami. Od tej chwili Bloom wciąż szukał okazji do spotkań, czując, że Miranda to miłość jego życia. Szybko się oświadczył, ale... ona odmówiła. Gdy niedługo potem znów poprosił ją o rękę i znów usłyszał „nie”, przestał się z nią spotykać. Nie na długo, bo wtedy to Miranda zrozumiała, że życie bez Blooma nie ma sensu. Ciągle jednak nie była gotowa na ślub. Przełom nastąpił w czerwcu 2010 roku. Przy trzecich oświadczynach Kerr przyjęła pierścionek, a miesiąc później para wzięła ślub.

W styczniu 2011 roku na świat przyszedł ich syn Flynn, który od razu dostał trzy obywatelstwa – brytyjskie i australijskie po rodzicach oraz amerykańskie, bo urodził się w Los Angeles. A że do Nowej Zelandii poleciał, mając pół roku, jego rodzice śmieją się, że będzie kosmopolitą i podróżnikiem!

Powroty
Gdy Orlando Bloom rozpoczął pracę na planie „Hobbita”, Miranda nie chciała bezczynnie siedzieć w domu, więc wróciła do pracy modelki. Wykorzystała pobyt w Nowej Zelandii na pracę przy kampanii dżinsów firmy Rag & Bone. Pomysł firmy był bardzo prosty: sesja ma być amatorska, bez udziału stylistów i makijażystów, a zdjęcia Mirandzie zrobi... Orlando Bloom. I rzeczywiście, w przerwie zdjęć do „Hobbita” aktor z żoną pojechali na piękną złocistą plażę, która posłużyła im za plan zdjęciowy. Czy mogło być bardziej romantycznie? Mąż fotografujący żonę w samych dżinsach, topless czy w koszuli odsłaniającej perfekcyjnie płaski brzuch Mirandy zaledwie dziesięć miesięcy po porodzie. Orlando okazał się świetny w roli fotografa. I to nie po raz pierwszy, bo pełne uroku pierwsze zdjęcia Mirandy z małym Flynnem, które obiegły świat, również wyszły spod ręki Blooma.

„Gdy Orlando pracuje, ja planuję czas tak, by być z synkiem. Kiedy ja wyjeżdżam do pracy, Flynnem opiekuje się Orlando. Dbamy o to, by zawsze któreś z nas mogło się nim zajmować”, opowiadała w wywiadach Miranda. A że podczas pobytu w Nowej Zelandii zdarzało się, że oboje byli zajęci, zabrali w tę podróż także mamę aktora Sonię, która pomagała im w opiece nad chłopcem.

Ale gdy oboje mieli wolne, wsiadali z Flynnem do auta i ruszali odkrywać urocze zakątki kraju. Na jedną z wycieczek wybrali się do miasteczka Mapua na Wyspie Południowej. I najwyraźniej odkryli jakieś miejsce, w którym oboje się zakochali, bo po powrocie do Stanów oboje powtarzali, że na pewno do Nowej Zelandii powrócą. Może nawet zamieszkają tam kiedyś na stałe.                              

Wiktor Krajewski / Party

Redakcja poleca

REKLAMA