O 19.15 wyjechaliśmy z hotelu. Gdy z małej uliczki wjechaliśmy na główną, nagle usłyszeliśmy głośny wybuch... - zaczyna relację bramkarz drużyny Borussia Dortmund (gra w niej Polak - Łukasz Piszczek - na szczęście nic mu się nie stało), która 12 kwietnia stała się obiektem zamachu. Ranny został jeden z piłkarzy. Nowe ustalenia policjantów nie pozostawiają złudzeń - to był akt furii i terroru.
Do ataku na autokar klubowy Borussii Dortmund (były klub Roberta Lewandowskiego) doszło około godziny 19:45. Na trasie przejazdu autobusu eksplodowały trzy ładunki wybuchowe. Ranny został jeden z piłkarzy BVB - Marc Bartra. Niegroźne obrażenia odniósł również policjant zabezpieczający przejazd. Według najnowszych informacji, ataku dokonano przy użyciu domowej roboty bomb rurowych.
- Siedziałem w ostatnim rzędzie, niedaleko Marka Bartry. On oberwał najbardziej, gdy tylna szyba się po prostu rozsypała. Po wybuchu wszyscy patrzyliśmy na siebie w szoku i ci, co mogli, położyli się na podłogę. Nie wiedzieliśmy, czy to koniec, czy stanie się coś jeszcze. Policja była bardzo szybko na miejscu. Wszyscy byliśmy w szoku. Nikt w takich chwilach nie myśli o rozegraniu meczu piłkarskiego" - relacjonował Roman Buerki, bramkarz BVB.
Dortmund's chief of police: "Targeted attack on the BVB team bus" #bvbasm https://t.co/yLkAe5krI0 pic.twitter.com/tLs2BqzpQs
— Borussia Dortmund (@BVB) 11 kwietnia 2017
Zawodnik Borussii Marco Bartra odniósł poważniejsze obrażenia niż początkowo przyjmowano. W pierwszych komunikatach była mowa o lekkim urazie ręki, zwichnięciu tudzież złamaniu. Przedstawiciel policji powiedział dziennikarzom, że stan piłkarza "został wieczorem skorygowany z lekko rannego na ciężko rannego". Był operowany. Prokuratura wdrożyła postępowanie w związku z podejrzeniem o próbę zabójstwa.
3 miesiące temu w Berlinie ciężarówka wjechała w tłum ludzi na jarmarku
Nie pytaj jak, pytaj DLACZEGO do tego doszło
W chwili eksplozji piłkarze znajdowali się ok. 10 km od stadionu. Miał odbyć się mecz. Szef policji w Dortmundzie Lange dodał, że oprócz trzech ładunków, które eksplodowały przy drodze, którą jechali autokarem zawodnicy BVB na mecz Ligi Mistrzów z AS Monaco, znaleziono jeszcze jeden przedmiot, który nie wybuchł. Ładunki podłożono w krzakach na trasie przejazdu autokaru.
Media rozpisywały się o czarnym dniu dla niemieckiej piłki i podkreślały, że istnieje obawa przed kolejnymi atakami. Pseudokibicie i terroryści nie cofną się przed niczym. Niemiecka policja bada związki islamistów z atakiem na autobus piłkarzy Borussii Dortmund. "Sueddeutsche Zeitung", a także telewizje donoszą, że na działanie islamistów mogą wskazywać fragmenty pisma, jakie zostało znalezione na miejscu zdarzenia.
List z Dortmundu: "W imię Allaha łaskawego"
Autorzy listu znalezionego w pobliżu ładunków wybuchowych, które we wtorek eksplodowały w Dortmundzie i uszkodziły autokar piłkarzy, nawiązali do grudniowego zamachu terrorystycznego w Berlinie. Co znalazło się w liście?
Pojawiło się ostrzeżenie, że sportowcy i inni prominenci wśród Niemców i innych "narodów krzyżowców" znaleźli się na liście osób przeznaczonych na śmierć - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung". Policja bada autentyczność listu.
Mecz Borussia Dortmund kontra Monaco został przełożony na środę, na 18.45. Z pewnością temat eksplozji będzie towarzyszył temu spotkaniu m.in. ze względu na konieczność wzmożenia ochrony.
AKTUALIZACJA 12/04: Rzecznik prasowy Borussii Dortmund Sascha Fligge ujawnił, że to Sven Bender (gra na pozycji pomocnika BVB)nie pozwolił kierowcy autokaru zatrzymać pojazdu w momencie, gdy w jego pobliżu doszło do wybuchu bomb.
Zamach w Sztokholmie: jak do niego doszło?