Musiała sobie odpuścić tylko klubowe życie. Ale poza tym czuje się świetnie. Wszyscy ją komplementują, a ona może wreszcie zapomnieć o wyrzeczeniach. VIVA! rozmawiała z Noviką tuż przed porodem. Jej córeczka Nina przyjdzie na świat w maju.Jesteś w ciąży. Podoba Ci się ten stan?
Bardzo. Chyba wolę być w ciąży, niż nie w ciąży. Najfajniej było wtedy, gdy brzuch stał się widoczny i nikt nie patrzył się na mnie podejrzliwie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie przytyłam. Zawsze miałam skłonności do tycia, a właśnie w ciąży o dziwo zbyt dużo nie przytyłam. Cudownie jest móc zapomnieć przez jakiś czas o wszelkich wyrzeczeniach. Poza tym wszyscy wokół zaczęli mnie rozpieszczać, obsypują komplementami mój brzuszek, troszczą się o mnie. Czasami czuję się jak królowa.
– A jakieś niedogodności?
Może tylko to, że trudno jest prowadzić audycję w radiu, bo po godzinie mówienia dostaje się zadyszki. No i nie można, niestety, koncertować. Przestałam też występować w klubach, bo czułam się tam trochę nie na miejscu. Najśmieszniej było, kiedy w środku nocy weszłam do damskiej ubikacji. Dziewczyny malowały się przed lustrem, czesały włosy i nagle zobaczyły mnie wchodzącą z wielkim brzuchem. Były trochę skonsternowane. To był znak, że życie klubowe muszę sobie na razie odpuścić.
– Ale i tak nieźle sobie to wszystko zaplanowałaś. Wydałaś płytę "Tricks of life", a wkrótce potem okazało się, że zostaniesz mamą.
Najśmieszniejsze, że wcale sobie tego nie zaplanowałam. Tak się po prostu ułożyło. Z moim chłopakiem jesteśmy już razem trzy lata, więc nie można powiedzieć, że ta ciąża to wpadka. Liczyliśmy się z tym, że będziemy mieli dziecko. Nie rozmawialiśmy jednak o tym, kiedy powinno się pojawić na świecie.
– Co poczułaś, kiedy okazało się, że jesteś w ciąży?
Byłam trochę zszokowana. Potrzebowałam całego dnia, żeby się z tym oswoić. Podobnie było z moim Maćkiem, chociaż z facetami sytuacja jest chyba poważniejsza. Bo rzadko który jest na tyle dojrzały, żeby powiedzieć: "Tak, jestem już gotowy zostać ojcem". Ale z biegiem czasu uznaliśmy, że nasze dziecko wybrało sobie najlepszy moment na pojawienie się na świecie. Sami byśmy tego lepiej nie zaplanowali, nie zorganizowali.
– Znasz już płeć dziecka?Tak. To ma być córka. I bardzo się z tego cieszę. Kiedy tylko okazało się, że jestem w ciąży, najpierw marzył mi się syn. A potem zaczęłam przyglądać się swoim koleżankom, które mają dzieci, i zauważyłam, że mali chłopcy są strasznie niegrzeczni. Wielu z nich rodzi się teraz z wrodzoną nadpobudliwością, cierpią na ADHD. Mam nadzieję, że dziewczynka okaże się łatwiejsza do ogarnięcia, grzeczniejsza po prostu.
– Boisz się macierzyństwa?
Na razie boję się porodu. Znajome kobiety, które już rodziły, opowiadają mi ciągle jakieś wstrząsające historie na temat pobytu w szpitalu. Wcale ich o to nie proszę, one same mają jakąś niesamowitą chęć dzielenia się swoimi doświadczeniami, a ja potem się denerwuję i nie mogę uspokoić myśli. Do tego jeszcze dochodzi to, że mam skłonności do czarnowidztwa. Nie jestem z natury pesymistką, ale lubię się czasem pomartwić na zapas.
– Masz jakieś wyobrażenia dotyczące Waszego wspólnego życia, kiedy już pojawi się córka?
Nie mam pojęcia, co się będzie działo. Dużo o tym myślę, ale jestem przekonana, że rzeczywistość okaże się zupełnie inna od moich wyobrażeń. Zamierzam w tym roku wystąpić na festiwalu Heineken Open’er w Gdyni. Koncert zaplanowany jest na czas, gdy moja córka będzie miała miesiąc, co jest oczywiście pewnym szaleństwem, ale nie jest niewykonalne. Nie mam pojęcia, co wtedy ze mną będzie, jak się będę czuła, jak będę wyglądała. Najbliższe tygodnie to dla mnie wielka niewiadoma.
– Porozmawiajmy przez chwilę o tym, co już za Tobą. Jesteś dumna ze swojej płyty "Tricks of life"?
O Boże, co to za pytanie. Jestem dumna z tego, że ten krążek w ogóle pojawił się na rynku. Ta płyta jest dla mnie bardzo ważna, bo autorska. To nie są kompilacje cudzych utworów, ale moje własne kompozycje. Od strony tekstowej chciałam opowiedzieć o relacji między kobietą a mężczyzną, ale nie w momencie zakochania, tylko na późniejszym, dojrzalszym etapie. Fascynują mnie te huśtawki, kiedy najpierw wydaje się, że wszystko jest w najlepszym porządku, a po chwili okazuje się, że się kompletnie nie rozumiemy.
– Twoim zdaniem jest jakaś recepta na udany związek?Trzeba umieć pójść na kompromis. Ale to wcale nie jest łatwe. Kiedyś sama tego nie umiałam i potem od swoich byłych partnerów dowiadywałam się, jak trudny mam charakter.
– Co Ci zarzucali?
Mówili, że wprowadzam do życia niepotrzebną nerwowość i zamęt. Potrafię też zupełnie bez powodu wpaść w histerię i rozpaczać na przykład dlatego, że nie mogę znaleźć miejsca do zaparkowania samochodu. Na szczęście jednak z wiekiem staję się coraz spokojniejsza. Dużo też nauczyłam się od Maćka. Mój partner jest typowym introwertykiem, a ja wprost przeciwnie. Przy nim uczę się odpuszczać pewne sprawy, nie zamartwiać się za dużo, szczególnie na głos. Oczywiście nie można w sobie blokować emocji, ale czasem warto je przeczekać.
– I Ty, i Twój partner jesteście artystami. Wspólnie pracujecie, koncertujecie. Nie boisz się, że dziecko będzie tak absorbujące, że na sztukę nie starczy już czasu?
Myślę, że to bardzo dobrze, że wykonujemy wolne zawody. Bo dzięki temu będziemy mogli być więcej w domu i opiekować się córką. Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza, że całymi dniami przewijam, karmię, sprzątam, a ojciec dziecka pracuje gdzieś w biurze i wcale nie ma ochoty wracać do domowego kieratu. Nie chciałabym tak żyć.
– Masz już imię dla małej?
Tak, chociaż bardzo trudno było mi podjąć decyzję. Wybraliśmy jej imię Nina. Bardzo podoba mi się zdrobnienie Ninka, a pozytywne skojarzenie to chociażby Nina Simone. Może być jednak tak, że kiedy już zobaczę moją córkę, to zupełnie zmienię zdanie. Bo teraz przecież nawet nie wiem, jak ona wygląda. Codziennie marzę o tym, żeby już dotknąć jej ciałka, przytulić, poznać tego małego człowieka, którego tak długo nosiłam w sobie.
Rozmawiała: Iza Bartosz/ Viva!