Przez kilka lat zamieściłaś na Instagramie może dwadzieścia zdjęć... Inne gwiazdy tyle fotek wrzucają w ciągu kilku dni.
Wiem, nie jestem na czasie... Zupełnie nie odnajduję się w tym zwariowanym świecie, w którym ludzie nieustająco robią sobie zdjęcia udowadniając, że są piękni, szczęśliwi, wysportowani i mają mnóstwo przyjaciół. Ja tego nie umiem robić. Nie widzę większego sensu w robieniu selfie przy każdej okazji a potem zarzucaniu portali społecznościowych moimi zdjęciami. Robię to tylko z ważnych powodów. Od ośmiu lat jestem Ambasadorka Dobrej Woli UNICEF i zawsze angażuję się w ich działania. Ostatnio biorę udział w kampanii "Więcej niż dzień" podczas której zbieramy fundusze przeznaczone na ratowanie zdrowia i życia noworodków. To ogromnie potrzebna akcja, bo nawet nie zdajemy sobie sprawy, że każdego dnia na świecie umiera 7 tysięcy noworodków. Prawie 3 tysiące z nich nie przeżywa pierwszej doby życia... Zakładam więc niebieską koszulkę UNICEF, robię sesję i wykorzystuję swoją popularność, by mówić głośno o tej akcji. Mam nadzieję, że dzięki tym działaniom uda nam się zebrać wystarczająco dużo środków, by zapewnić tym dzieciom i ich matkom odpowiednią opiekę. Serdecznie wszystkich zapraszam, żeby wejść na stronę unicef.pl/ratujedziecko i przyłączyć się do naszej akcji.
UNICEF/B.Muchowska.
Angażujesz się w wiele kampanii, akcji mających na celu dobro dzieci.
Bo dzieci są najbardziej bezbronne, zależne od nas, dorosłych. Kiedy urodziła się moja pierwsza córka, kiedy przytuliłam to kruche, delikatne maleństwo, zrozumiałam, że obydwie mamy wielkie szczęście. Ale co z tymi wszystkimi dziećmi, które takiego szczęścia nie mają? Na przykład niemowlęta oczekujące w Ośrodku Preadopcyjnym w Otwocku na nową rodzinę. Bez mamy, taty, dotyku kochających rąk. Albo noworodki w krajach Trzeciego Świata, które nie mają szansy na przeżycie z powodu braku podstawowej pomocy medycznej.
Jak znajdujesz na to czas? Przecież jesteś ogromnie zapracowaną aktorką i mamą dwóch córek.
Pomaga mi w tym właściwie ustalona hierarchia wartości. Zawsze najważniejsza była dla mnie rodzina. Mnie przede wszystkim zależy na tym, żeby normalnie, spokojnie żyć. Zawód więc traktuję jak... zawód.
To jednak zawód dość specyficzny – grasz czasami role trudne, angażujące emocjonalnie...
Tak, ale od kiedy przyszły na świat moje dzieci, wyciszyłam się, uspokoiłam. Najważniejsze dla mnie stało się dbanie o ich dobro i zdrowie. Zdecydowałam się też w inny, bardziej naturalny sposób zadbać o to co mamy najcenniejszego – o zdrowie moje i najbliższych.
Kto Ci w tym doradza?
Gdy moja córeczka się przeziębiła, poprosiłam o radę mądrą, doświadczoną pediatrę. Od podstaw tłumaczyła w jaki sposób powinnam zadbać o zdrowie i odporność dzieci a także całej naszej rodziny.
To były jakieś niezwykłe rady?
Właśnie nie! Bardzo proste. Tłumaczyła jak ogromne znaczenie dla naszego zdrowia ma dobre pożywienie, jak ważne jest, żeby chronić organizm przed przemarznięciem, jak łagodzić skutki stresu, dbać o jakość snu. To są podstawy. A jednak tak łatwo o nich zapominamy. Jesteśmy tak zagonieni, że nie mamy czasu, żeby poświęcić uwagę temu, co się dzieje z naszym organizmem. Jestem chora? Boli mnie? Nie mogę spać? Biorę tabletkę i pędzę dalej. Ale zaraz, zaraz! Chyba warto się zastanowić dlaczego jestem chora, czemu mnie coś boli i co powoduje problemy ze snem. I dopiero znając przyczynę, zająć się leczeniem. Pani doktor otworzyła mi więc oczy na holistyczne podejście do zdrowia. Zaproponowała nam także naturalne, homeopatyczne leki. Początkowo patrzyłam na nie nieufnie, bo ich nie znałam. Ale szybko się przekonałam, że są bardzo skuteczne. I co było dla mnie równie ważne – bezpieczne, nie powodują żadnych działań ubocznych. Córka rzeczywiście dzięki temu leczeniu błyskawicznie pokonała przeziębienie, a po jakimś czasie podczas epidemii grypy żołądkowej, homeopatyczne granulki postawiły całą rodzinę na nogi w jeden dzień. Od tamtej pory skompletowałam domową apteczkę homeopatyczną i w przypadku różnych dolegliwości z niej korzystam. Po silne, chemiczne leki sięgam tylko wówczas, gdy lekarka uzna, że są naprawdę potrzebne.
W jaki sposób najchętniej wypoczywasz?
Dbanie o rośliny to moje osobista medytacja, zatopienie się w teraźniejszości. Ale na ogrodnika chyba bym się nadawała, bo zachwycają mnie wszystkie zioła, także chwasty. Żal mi ich wyrywać skoro tak pięknie sobie rosną (śmiech).
Jakie masz jeszcze sposoby na rozładowanie stresu?
Mam przepisane przez lekarkę granulki homeopatyczne, dzięki którym łatwiej radzę sobie z tremą, albo które pomagają mi zasnąć. Poza tym pozwalam sobie na dni słabości. Kiedy czuję, że nie mam siły, że mój organizm potrzebuje odpoczynku, odwołuję albo przekładam różne zajęcia. Robię tylko to co konieczne, czyli na przykład zawożę córki do szkoły czy przedszkola. A poza tym leżę i myślę, ze jutro będzie lepszy dzień. I – przysięgam! – świat się od tego jeszcze nigdy nie zawalił. Wszystko się tak czy inaczej układa, a ja kolejnego dnia wracam do pracy czy rodzinnych zajęć z większą dawką energii.
Chociaż unikasz szumu medialnego wokół siebie, grasz coraz więcej...
To prawda (śmiech). Brałam pod uwagę to, że jeśli nie będę pchać się na afisz, to przestanę być... no nie wiem... modna. Że będę miała mniej propozycji. I byłam na to przygotowana. Ale na razie tego nie odczuwam. Wydaje mi się więc, że warto zatroszczyć się o siebie, postawić granice, pokazać że szanuje się własne wartości. Inni też to docenią.
Materiał powstał przy współpracy z PTHK