Natasza Urbańska przegrana...

Natasza Urbańska, Janusz Józefowicz fot. ONS
Jest piękna, utalentowana i pracowita. A mimo to w życiu zawodowym nie układa jej się najlepiej. Zamiast odnosić sukcesy, Natasza Urbańska wciąż przegrywa. Być może jej los odmieni się, jeśli w końcu nagra własną płytę.
/ 15.04.2008 11:33
Natasza Urbańska, Janusz Józefowicz fot. ONS
Natasza Urbańska jest na kolejnym zawodowym zakręcie. Kilka tygodni temu z brawurowo wykonaną piosenką „Blow Over” zajęła drugie miejsce w polskiej preselekcji do konkursu Eurowizji 2008. Dla wielu wykonawców to drugie miejsce byłoby olbrzymim sukcesem, dla niej było porażką. Na wiele tygodni przed konkursem Natasza była typowana na jego zwyciężczynię! Ale to Amerykanka Isis Gee ze swoją piosenką „For Life” będzie reprezentować Polskę.

Opole na osłodę

Przegrana w preselekcjach do Eurowizji to niejedyny zawodowy cios, jaki w ostatnim czasie spadł na Nataszę. Jeszcze boleśniejsze w skutkach może okazać się dla niej odejście z telewizji publicznej Małgorzaty Raczyńskiej, dyrektor TVP1.
To właśnie Raczyńska dostrzegła potencjał artystyczny Nataszy i dała jej szansę w telewizji publicznej. Natasza podpisała ze stacją kontrakt gwiazdorski (ponoć zarabia 40 tys. zł miesięcznie) i miała być jej czarnym koniem, który przyciągnie widzów przed ekrany. Tak się jednak nie stało. Czy więc teraz, po odejściu Raczyńskiej, telewizja pozbędzie się również jej ulubienicy? – Na razie nie mamy wobec Nataszy Urbańskiej żadnych planów – przyznaje Dorota Macieja, która zastąpiła Raczyńską na stanowisku szefa Jedynki. Dodaje, że być może Natasza wystąpi w koncercie Premiery na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Na razie nie chce jednak zdradzić żadnych szczegółów. Równie oszczędny w słowach jest Piotr Klatt, szef muzyczny festiwalu. – Szczegóły imprezy ogłosimy na specjalnej konferencji prasowej – powiedział „Party”.

Dziennikarze z Woronicza też się zastanawiają, co dalej z Urbańską. – Tego nikt nie wie, ale watpię, by dostała kolejny program. Nie ma już dyrektor Raczyńskiej, więc nikt nie będzie jej promować – mówi dziennikarz Jedynki. Kontrakt Nataszy z telewizją wygasa w maju…

Choć przegrała, to wygrała

Telewizyjna kariera Urbańskiej zaczęła się rok temu od polsatowskiego show „Jak oni śpiewają”. To w nim aktorka pokazała, że potrafi nie tylko pięknie tańczyć, ale też śpiewać. Wielokrotnie jury dawało jej najwyższą punktację – pierwszy komplet szóstek Natasza zebrała już w czwartym odcinku za wykonanie „Niech mówią, że to nie jest miłość”.

Jednak w finale przegrała z Agnieszką Włodarczyk. Po ogłoszeniu werdyktu nie wyszła do publiczności. Złośliwi mówili, że się obraziła. Oburzenia nie krył za to Janusz Józefowicz, ukochany Nataszy, który sugerował nawet, że stacja specjalnie zmanipulowała wyniki show. W odpowiedzi Polsat ujawnił wyniki głosowania widzów. Okazało się, że Agnieszka Włodarczyk dostała ponad 60 proc. głosów, a Natasza – niespełna 40.


Mimo przegranej w „Jak oni śpiewają” Urbańska nie odeszła w zapomnienie. Tak bardzo spodobała się Małgorzacie Raczyńskiej, że zaproponowała jej autorski program w TVP1, w sobotę, w porze największej oglądalności. „To będzie nowa gwiazda, nowa twarz telewizji”, mówiła Raczyńska podczas prezentacji jesiennej ramówki. Kilka tygodni później wystartował show „Przebojowa noc”. Mimo gigantycznych pieniędzy, które włożono w jego produkcję, nie przyciągnął przed telewizory takiej publiczności jak chociażby „Taniec z gwiazdami”. Nie zraziło to jednak dyrektor Raczyńskiej i Natasza dostała nowy program. Niestety, „Złota sobota” również nie zachwyciła wystarczającej liczby telewidzów.

Szkoła życia w Buffo

Choć szerokiej publiczności Natasza Urbańska jest znana od czasu „Jak oni śpiewają”, nie jest nowicjuszką w show-biznesie.  Połowę swojego życia jest związana z teatrem Buffo, gdzie gra m.in. w „Metrze”, „Pannie Tutli Putli” czy w „Romeo i Julii”. Po raz pierwszy trafiła tu w siódmej klasie podstawówki – miała tylko towarzyszyć koleżance, która poszła na przesłuchania do „Metra”, ale w końcu też wzięła w nim udział. Gdy wyszło na jaw, że jest taka młoda, Janusz Józefowicz odesłał ją do domu.

Wróciła dwa lata później, została przyjęta. „Początki były bardzo trudne. Wcześniej przez 10 lat ćwiczyłam gimnastykę i potem w teatrze – zamiast tańczyć – skakałam. Byłam taka »drewniana«. Zachowywałam się jak lalka”, wspominała w jednym z wywiadów. Jednak sport nauczył ją dyscypliny i pracowitości. Godziny ćwiczeń przyniosły efekty. Urbańska tańczyła coraz lepiej, a gdy przez przypadek wyszło na jaw, że śpiewa – trafiła na przesłuchania do Janusza Stokłosy. Ten jednak stwierdził, że lepiej wychodzi jej taniec, więc niech przy nim zostanie. Ale Urbańska nie odpuściła… Zapisała się na lekcje śpiewu do najlepszych nauczycieli. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw w zastępstwie chorej koleżanki wystąpiła w „Metrze” jako Anka. Potem przyszły kolejne role.

W Buffo odnalazła też miłość swojego życia. Od 10 lat związana jest z 18 lat od niej starszym Januszem Józefowiczem. „Przez te 10 lat nie spotkałam ani jednego mężczyzny, który mógłby się z nim równać. Żaden nie zafascynował mnie tak mocno jak on. Janusz ciągle mnie zaskakuje. Imponuje mi bardzo, a najszczęśliwsza jestem, kiedy jest dumny z moich sukcesów”, zwierzała się ostatnio w „Vivie!”. Ale są tacy, którzy właśnie Józefowicza oskarżają o porażki Nataszy. – Zamiast pomagać, przeszkadza jej w karierze – mówi osoba z otoczenia artystki. – Janusz jest dyktatorski, porywczy, cały czas nią steruje, dziewczyna nie ma własnego zdania.
Czy gdyby pracował z nią ktoś inny, Natasza byłaby w innym punkcie zawodowej drogi?


Mieć swój styl
Dlaczego pięknej artystki nie kochają tłumy? Dlaczego nie może osiągnąć sukcesu, na jaki naprawdę zasługuje? – Nie wiem, skąd biorą się te porażki. Ja uważam, że Natasza jest sprawną piosenkarką – mówi „Party” Elżbieta Zapendowska. – W Polsce jest dużo artystek, które śpiewają znacznie gorzej i wydają płyty. Gdyby Natasza żyła w innym kraju, na pewno zainwestowano by w nią duże pieniądze – uważa Zapendowska. I dodaje, że choć w programie Natasza robiła wrażenie osoby bardzo pewnej siebie, w rzeczywistości jest odwrotnie. – Ta kobieta ma pokorę i jest pracowita. Za granicą na pewno by osiągnęła sukces – dodaje.

Zdaniem Marka Sierockiego, prezentera muzycznego „Teleexpressu”, mimo porażki w konkursie Eurowizji Natasza robi jednak w Polsce karierę. – Stała się gwiazdą programów telewizyjnych, a to niektórych boli. To nasza narodowa przywara. Proszę zobaczyć, co stało się z Piotrem Rubikiem. Od kiedy stał się popularny, od razu znalazło się stado krytyków. Tak samo jest teraz z Nataszą – tłumaczy w rozmowie z „Party”. Prezenter broni Nataszy, bo jego zdaniem ma warunki, żeby zostać gwiazdą. Jest utalentowana, dobrze tańczy i śpiewa. Nie powinna tylko silić się na kopiowanie innych gwiazd.

Wtóruje mu Maryla Rodowicz. – Uroda i talent to dobry początek, ale nie wszystko. Natasza musi mieć jeszcze swój repertuar. To on decyduje, jak publiczność ocenia artystę – tłumaczy. Jej zdaniem Natasza musi nagrać płytę, bo na razie śpiewa jedynie covery. – Utalentowanych i ładnych osób w naszym kraju jest dużo. To pomaga, ale artysta musi mieć jeszcze to „coś”. Musi grać koncerty i porywać na nich tłumy. Dopiero wtedy można powiedzieć, czy ktoś jest gwiazdą, czy nie – mówi Rodowicz.

Wszystko w swoim czasie
Mimo kolejnych porażek Natasza jest pełna optymizmu. W „Vivie!” mówiła: „Mam nadzieję, że teraz jest taki czas, od którego wszystko się zaczyna. Już wcześniej chciałam nagrać własną płytę, ale ciągle coś mi przeszkadzało. Teraz wiem, że nie byłam jeszcze gotowa. Zrozumiałam, że w życiu wszystko się dzieje w swoim czasie”.

Czy po wygaśnięciu kontraktu z telewizją Natasza spełni wreszcie swoje marzenie? – Jest osobą upartą i konsekwentną. Jeśli do czegoś dąży, to osiągnie to. A teraz za cel postawiła sobie nagranie własnej płyty – mówi jedna z jej znajomych.

I to właśnie płyta może odmienić los Natalii. Jeśli nagra ją sama, jak zapowiada, wyjdzie wreszcie spod skrzydeł Józefowicza, dla publiczności będzie to najlepszy dowód, że jest niezależną (i zdolną!) artystką.

Stella Moccheti, współpraca Maciej Kędziak / Party

Redakcja poleca

REKLAMA