Ryan Reynolds twierdzi, że gdyby nie był aktorem, jego noga nie postałaby na siłowni. „Nie miałem jednak wyboru – śmieje się mąż Scarlett Johansson. – Na początku reżyserzy uparli się, żebym w każdym filmie pokazywał goły zadek. Byłem wtedy naprawdę chudy i trudno mi było zrozumieć, co oni widzieli w tych moich dwóch flaczkach. Przy kolejnej takiej propozycji zirytowałem się i postanowiłem przekonać ich, że inne części ciała mam bardziej atrakcyjne!”. Aby tego dokonać, Ryan – jak sam twierdzi – bez mała zamieszkał w fitness clubie, a jego ulubioną przyjaciółką została... dieta. Wysiłki się jednak opłaciły! Od kilku lat nikt już nie każe Reynoldsowi świecić przed kamerą gołymi czterema literami.
1
z
6
fot. ONS
Matthew McConaughey - Magia supersetu
Zapewne was zaskoczymy, gdy napiszemy, że Matthew McConaughey od kilku lat nie przestąpił progu fitness clubu. „Siłownia mnie nudzi – tłumaczy Matthew. – Siedzi się tam godzinami, wykonując te same monotonne czynności i przy okazji słuchając postękiwań innych facetów. To nie dla mnie!”. Swoją – z roku na rok coraz bardziej perfekcyjną – muskulaturę gwiazdor zawdzięcza specjalnemu treningowi zwanemu superset. Polega on na wykonywaniu (najlepiej na świeżym powietrzu) dwóch serii ćwiczeń na różne partie mięśni, np. podciągania się na drążku i joggingu. Taki trening trwa jednak o wiele dłużej niż klasyczny na siłowni, jest dość forsowny i w związku z tym niezalecany tym, dla których do tej pory jedynym wysiłkiem fizycznym było sięganie po pilota telewizyjnego. Matthew – od lat fan surfingu, joggingu i wielu innych „-ingów” – na pewno do tego grona się nie zalicza.
Zapewne was zaskoczymy, gdy napiszemy, że Matthew McConaughey od kilku lat nie przestąpił progu fitness clubu. „Siłownia mnie nudzi – tłumaczy Matthew. – Siedzi się tam godzinami, wykonując te same monotonne czynności i przy okazji słuchając postękiwań innych facetów. To nie dla mnie!”. Swoją – z roku na rok coraz bardziej perfekcyjną – muskulaturę gwiazdor zawdzięcza specjalnemu treningowi zwanemu superset. Polega on na wykonywaniu (najlepiej na świeżym powietrzu) dwóch serii ćwiczeń na różne partie mięśni, np. podciągania się na drążku i joggingu. Taki trening trwa jednak o wiele dłużej niż klasyczny na siłowni, jest dość forsowny i w związku z tym niezalecany tym, dla których do tej pory jedynym wysiłkiem fizycznym było sięganie po pilota telewizyjnego. Matthew – od lat fan surfingu, joggingu i wielu innych „-ingów” – na pewno do tego grona się nie zalicza.
2
z
6
fot. ONS
Christian Bale - Na (lekkim) dopingu
Walijczyk Christian Bale słynie z niewiarygodnych metamorfoz. Kiedy na początku lat 90. zaczął szukać szczęścia w Hollywood, prezentował się jak chucherko (obejrzyjcie go choćby w filmie „Idol”). Zdziwienie więc wywołała decyzja o powierzeniu mu roli psychopatycznego mordercy i playboya w obrazie „American Psycho”. Bale wyglądał jednak w nim jak prawdziwy macho, a klaty mogliby mu pozazdrościć nawet i niektórzy kulturyści. Potem fanki aktora przeżyły szok, widząc przedmiot swoich westchnień odchudzony do 54 (!) kilo w obrazie „Mechanik”. Kilka miesięcy później Walijczyk pokazał się na planie „Mrocznego rycerza”, znów prezentując się niczym gladiator. Jak on to robi?! Zdaniem fachowców – posiłkując się farmaceutykami, za które w sporcie pozbawiono by go medalu.
Walijczyk Christian Bale słynie z niewiarygodnych metamorfoz. Kiedy na początku lat 90. zaczął szukać szczęścia w Hollywood, prezentował się jak chucherko (obejrzyjcie go choćby w filmie „Idol”). Zdziwienie więc wywołała decyzja o powierzeniu mu roli psychopatycznego mordercy i playboya w obrazie „American Psycho”. Bale wyglądał jednak w nim jak prawdziwy macho, a klaty mogliby mu pozazdrościć nawet i niektórzy kulturyści. Potem fanki aktora przeżyły szok, widząc przedmiot swoich westchnień odchudzony do 54 (!) kilo w obrazie „Mechanik”. Kilka miesięcy później Walijczyk pokazał się na planie „Mrocznego rycerza”, znów prezentując się niczym gladiator. Jak on to robi?! Zdaniem fachowców – posiłkując się farmaceutykami, za które w sporcie pozbawiono by go medalu.
3
z
6
fot. ONS
Brad Pitt - Dzieci jak siłownia
Skoro już zmieniamy wasze wyobrażenia o herosach Hollywood, to nie darujemy sobie także zdradzenia tajemnicy Brada Pitta. Aktor jest... straszliwym leniuchem. Potwierdzają to zgodnym chórem jego byłe partnerki – Juliette Lewis, Gwyneth Paltrow i Jennifer Aniston. Według nich ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu przez Brada jest opychanie się chipsami przed telewizorem. Zawiedzione? Czy raczej zaciekawione, jakim cudem aktor nie prezentuje się jak Ferdynand Kiepski? Proste! Poza tym, że jest leniwy, Brad jest też stuprocentowym profesjonalistą i starannie przygotowuje się do każdej roli. Te zaś z reguły wymagają od niego nienagannej kondycji i zachwycającej prezencji. Pitt spędza więc wtedy godziny na ćwiczeniach. Odkąd zaś został tatą sześciu pociech, ma dodatkowy trening. „Noszenie dzieciaków na rękach wyrobiło mi lepsze mięśnie niż godziny machania hantlami”, zwierza się aktor. Każdy rodzic wie, jak wiele prawdy kryje się w słowach Pitta.
Skoro już zmieniamy wasze wyobrażenia o herosach Hollywood, to nie darujemy sobie także zdradzenia tajemnicy Brada Pitta. Aktor jest... straszliwym leniuchem. Potwierdzają to zgodnym chórem jego byłe partnerki – Juliette Lewis, Gwyneth Paltrow i Jennifer Aniston. Według nich ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu przez Brada jest opychanie się chipsami przed telewizorem. Zawiedzione? Czy raczej zaciekawione, jakim cudem aktor nie prezentuje się jak Ferdynand Kiepski? Proste! Poza tym, że jest leniwy, Brad jest też stuprocentowym profesjonalistą i starannie przygotowuje się do każdej roli. Te zaś z reguły wymagają od niego nienagannej kondycji i zachwycającej prezencji. Pitt spędza więc wtedy godziny na ćwiczeniach. Odkąd zaś został tatą sześciu pociech, ma dodatkowy trening. „Noszenie dzieciaków na rękach wyrobiło mi lepsze mięśnie niż godziny machania hantlami”, zwierza się aktor. Każdy rodzic wie, jak wiele prawdy kryje się w słowach Pitta.
4
z
6
fot. ONS
Hugh Jackman - Mister perfekcji
Hugh Jackman nieustannie nas zaskakuje. Tak jak w czasie tegorocznych Oscarów, kiedy pokazał, że potrafi poruszać się z gracją i zwinnością Johna Travolty z czasów „Gorączki sobotniej nocy”. Łatwizna – powiecie? No to wyobraźcie sobie, jak wyglądałyby taneczne ewolucje Schwarzeneggera albo Stallone’a, którzy podobnie jak Hugh mają prawie 190 centymetrów wzrostu i wagę bliską 100 kilogramom! W czym więc tkwi tajemnica kocich ruchów Jackmana? „Gdy zacząłem pracować z Hugh nad jego sylwetką, usłyszałem od niego: Mogę wyglądać jak kulturysta, ale mam się ruszać zwinnie jak lekkoatleta”, wspomina trener, który dobrał aktorowi zestaw ćwiczeń siłowych przeznaczonych głównie dla... pań. Jackman zaakceptował je bez mrugnięcia okiem i za to ma u nas kolejny plus! Poza tym aktor przestrzega także specjalnie dla niego opracowanej diety. Jego codzienne menu składa się z sześciu posiłków – ubogich w węglowodany, a za to bogatych w białko. Kiedy zaś Hugh łapie chęć na „przegryzkę”, pozwala sobie jedynie na figi, ananasa i brokuły. Najczęściej jednak – jak się zwierza – woli w takiej chwili słabości sięgnąć po białe wino, włożyć do odtwarzacza płytę ze starym, dobrym jazzem i zaprosić swoją żonę do tańca. „Bo taniec, zwłaszcza z ukochaną osobą, to najlepsze i przy okazji najbardziej przyjemne ćwiczenie świata”, komentuje.
Hugh Jackman nieustannie nas zaskakuje. Tak jak w czasie tegorocznych Oscarów, kiedy pokazał, że potrafi poruszać się z gracją i zwinnością Johna Travolty z czasów „Gorączki sobotniej nocy”. Łatwizna – powiecie? No to wyobraźcie sobie, jak wyglądałyby taneczne ewolucje Schwarzeneggera albo Stallone’a, którzy podobnie jak Hugh mają prawie 190 centymetrów wzrostu i wagę bliską 100 kilogramom! W czym więc tkwi tajemnica kocich ruchów Jackmana? „Gdy zacząłem pracować z Hugh nad jego sylwetką, usłyszałem od niego: Mogę wyglądać jak kulturysta, ale mam się ruszać zwinnie jak lekkoatleta”, wspomina trener, który dobrał aktorowi zestaw ćwiczeń siłowych przeznaczonych głównie dla... pań. Jackman zaakceptował je bez mrugnięcia okiem i za to ma u nas kolejny plus! Poza tym aktor przestrzega także specjalnie dla niego opracowanej diety. Jego codzienne menu składa się z sześciu posiłków – ubogich w węglowodany, a za to bogatych w białko. Kiedy zaś Hugh łapie chęć na „przegryzkę”, pozwala sobie jedynie na figi, ananasa i brokuły. Najczęściej jednak – jak się zwierza – woli w takiej chwili słabości sięgnąć po białe wino, włożyć do odtwarzacza płytę ze starym, dobrym jazzem i zaprosić swoją żonę do tańca. „Bo taniec, zwłaszcza z ukochaną osobą, to najlepsze i przy okazji najbardziej przyjemne ćwiczenie świata”, komentuje.
5
z
6
fot. ONS
Daniel Craig - Na przekór złym słowom
Kiedy cztery lata temu ogłoszono, że Daniel Craig stanie się szóstym odtwórcą roli Jamesa Bonda, natychmiast rozległy się protesty. „Jak wymoczkowaty blondyn z twarzą emerytowanego boksera może stać się seksownym herosem?!”, pytali oburzeni miłośnicy Bonda. Craig pokazał im, że nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedy w kinach pojawiło się „Casino Royale”, nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy aktora musieli pochylić głowy w uznaniu dla jego metamorfozy, zaś scena, w której Craig wyłania się z morza w samych tylko błękitnych slipkach, wywoływała w salach kinowych pełen uznania kobiecy pomruk. „Wiedziałem, że ta sekwencja przejdzie do historii kina – mówi skromnie Craig. – I dlatego solidnie się do niej przygotowałem. Przez trzy miesiące ćwiczyłem na siłowni i pływałem po kilka godzin dziennie. Chciałem wyglądać na faceta, po którym widać, że potrafi bez mrugnięcia okiem i zabić wroga, i zniewolić każdą kobietę.” Jak dla nas, cel został osiągnięty.
Kiedy cztery lata temu ogłoszono, że Daniel Craig stanie się szóstym odtwórcą roli Jamesa Bonda, natychmiast rozległy się protesty. „Jak wymoczkowaty blondyn z twarzą emerytowanego boksera może stać się seksownym herosem?!”, pytali oburzeni miłośnicy Bonda. Craig pokazał im, że nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedy w kinach pojawiło się „Casino Royale”, nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy aktora musieli pochylić głowy w uznaniu dla jego metamorfozy, zaś scena, w której Craig wyłania się z morza w samych tylko błękitnych slipkach, wywoływała w salach kinowych pełen uznania kobiecy pomruk. „Wiedziałem, że ta sekwencja przejdzie do historii kina – mówi skromnie Craig. – I dlatego solidnie się do niej przygotowałem. Przez trzy miesiące ćwiczyłem na siłowni i pływałem po kilka godzin dziennie. Chciałem wyglądać na faceta, po którym widać, że potrafi bez mrugnięcia okiem i zabić wroga, i zniewolić każdą kobietę.” Jak dla nas, cel został osiągnięty.
6
z
6
fot. ONS
Mateusz Damięcki - Wreszcie facet!
W przeciwieństwie do Craiga Mateusz Damięcki zawsze cieszył się opinią „ciacha”. Kochały się w nim jednak głównie licealistki, a jego chłopięcy seksapil zdawał się nie działać na nieco choćby starsze panie. Wszystko to zmieniło się za sprawą roli, jaką otrzymał w filmie „Kochaj i tańcz”. Parę miesięcy intensywnych kilku-, a czasem nawet kilkunastogodzinnych treningów sprawiło, że Mateusz zmężniał, perfekcyjne wyrzeźbił swój tors i stał się facetem, którego każda kobieta, niezależnie od wieku, chciałaby mieć u boku. A tak na marginesie: Damięcki jest jednym z nielicznych rodzimych aktorów, których pojawienie się na ekranie w negliżu nie budzi chichotu politowania...
W przeciwieństwie do Craiga Mateusz Damięcki zawsze cieszył się opinią „ciacha”. Kochały się w nim jednak głównie licealistki, a jego chłopięcy seksapil zdawał się nie działać na nieco choćby starsze panie. Wszystko to zmieniło się za sprawą roli, jaką otrzymał w filmie „Kochaj i tańcz”. Parę miesięcy intensywnych kilku-, a czasem nawet kilkunastogodzinnych treningów sprawiło, że Mateusz zmężniał, perfekcyjne wyrzeźbił swój tors i stał się facetem, którego każda kobieta, niezależnie od wieku, chciałaby mieć u boku. A tak na marginesie: Damięcki jest jednym z nielicznych rodzimych aktorów, których pojawienie się na ekranie w negliżu nie budzi chichotu politowania...