Kochanego ciała ...nigdy za wiele! – głosi żartobliwe powiedzenie. Gwiazdy w naszym rankingu najwyraźniej wzięły je na serio i przestały kontrolować swoją wagę. Kto przytył najbardziej?
Kiedy trzy lata temu pojawiła się w serialu „39 i pół” (zresztą u boku swojego byłego już chłopaka Tomasza Karolaka), Magdalena Lamparska z miejsca podbiła serca panów swoim prawdziwie słowiańskim seksapilem. Ot, zdrowa, polska, dorodna „dziewucha” z niej była! I to bynajmniej się nie zmieniło. Tyle że ostatnio seksapil Lamparskiej jest nieco mocniej tu i ówdzie podkreślony. Złośliwi śmieją się, że zawdzięcza to nowemu serialowi „Hotel 52”, w którym aktorka gra… kelnerkę. Wziąwszy jednak pod uwagę, że większość znanych nam kelnerek ma figurę top modelek, chyba jednak nie mają racji…
I jeszcze jedna obok Ewy Farnej młoda dama, która ma dobrze poukładane w głowie. Gwiazda disneyowskiej serii „Camp Rock” przyznaje, że gdy w 2007 roku zawitała w Hollywood, miała obsesję na punkcie swojej wagi. „Wszyscy tu w kółko powtarzali, że bycie chudą jak patyk jest podstawowym obowiązkiem kogoś, kto marzy o sławie”, zdradziła w jednym z wywiadów. Ciągłe pilnowanie, by nie przytyć nawet pół grama doprowadziło Demi Lovato do bulimii. Dzisiaj piosenkarka jest zdrowa i ma w dalekim poważaniu docinki prasy i internautów. „Jestem szczęśliwa i czuję się fantastycznie, a jeśli ktoś nienawidzi mnie za moją nadwagę, to najwyraźniej sam ma problem”, napisała na swoim profilu na portalu Twitter, dodając że prawdziwi fani kochają ją za dobre piosenki, a nie za to, że (zacytujmy) „umie się upchać w ciuchy dla niemowląt”. Za taką postawę Demi ma u nas dużego plusa!
Przez wiele lat podział ról w aktorskim rodzeństwie Wilsonów był taki, że starszy brat Owen był tym zabawniejszym, a młodszy Luke – tym przystojniejszym. Dzisiaj Owen nadal bawi do łez (ostatnio w komedii Woody’ego Allena „O północy w Paryżu), a starszy… stał się – jak to uroczo określa Marek Niedźwiecki – „budyniem”. Kilkanaście kilo dodało Luke’owi lat i pozbawiło seksapilu. Efekt tego jest dla niego niestety dość bolesny. Jeszcze do niedawna rozchwytywany przez producentów Luke Wilson od ponad roku nie otrzymał żadnej propozycji roli filmowej i zmuszony jest chałturzyć w telewizyjnych serialach. Cóż… pora odwiedzić siłownię. Albo dietetyka. Wedle uznania.
Kiedyś była symbolem diety pod hasłem „listek sałaty twoim menu na cały dzień”. Dzisiaj, gdy zaczęła normalnie jeść i nieco się zaokrągliła, aktorka stanowczo twierdzi, że nie należy piękna utożsamiać z figurą a la anorektyczka. „Wiem, jak wyglądam i uwielbiam to! Żal mi dziewczyn, które katują się dla ładnego wyglądu – grzmi teraz Jennifer Love Hewitt i dodaje: Apeluję do dziewczyn z dużym tyłkami, piersiami, biodrami i taliami: włóżcie bikini, noście je z dumą, bądźcie pewne siebie i silne!”. Postawę aktorki z miejsca doceniły organizacje feministyczne, które zaprosiły ją do propagowania akcji „Seksowna w każdym rozmiarze” oraz – i tu zaskoczenie! – magazyn „Playboy”. Ten zaproponował jej milion dolarów za rozbieraną sesję. Jennifer odmówiła. Czyżby więc tak do końca nie była pewna, że dobrze wygląda?
Od muskułów gladiatora do piwnego brzuszora – taką drogę pokonał w ciągu ostatnich dziesięciu lat australijski aktor numer jeden. Jakim cudem udało mu się z jednego z najbardziej atrakcyjnych mężczyzn świata zamienić w podtatusiałego pana z pokaźnym zwisającym biustem? Banalnie prosto. Wystarczyło tylko, aby Russell Crowe zaczął szerokim łukiem omijać siłownię, bez której wcześniej nie mógł się obejść, odpuścił sobie dietę i uzależnił się od dobrego kumpla większości mężczyzn – piwa. Efekt jest imponujący! A główna rola w ewentualnej ekranizacji przygód Rumcajsa – zapewniona!
Stare polskie przysłowie głosi: „Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku…”. Christina Aguilera powinna powiesić je sobie jako przestrogę nad lustrem w sypialni. Kiedy bowiem sama ważyła tyle co piórko, dworowała sobie do woli z nieco bardziej puszystych koleżanek po fachu. Kelly Osbourne nazwała „różową świnką”, a o choreograficznych wyczynach nieco zaokrąglonej Britney Spears wyraziła się z przekąsem, że kojarzą jej się z poranną gimnastyką w obozie dla grubasów. Teraz, gdy w wyniku sowicie zajadanej depresji po rozwodzie z mężem połączonej z efektem jo-jo po zrzuceniu kilkunastu kilo na potrzeby roli w musicalu „Burleska” Aguilera przytyła blisko dwadzieścia kilo, jej koleżanki odpłacają jej pięknym za nadobne. A Christina… Cóż, cierpi w milczeniu i (ostatnio znów) na diecie.