Wyjście z cienia
Jeszcze niedawno było o niej wiadomo niewiele. – Zawsze chciałam być incognito – mówiła w jednym z wywiadów. Ceniła prywatność, nie udzielała się publicznie. Nawet w dniu swojego drugiego ślubu funkcjonariusze BOR-u szczelnie zabezpieczyli wejście do jej domu, by paparazzi nie zrobili jej zdjęć. Do czasu katastrofy pod Smoleńskiem Kaczyńska nie miała wielu fotografii. Rok 2002 to sesja z mamą dla „Vivy”. 2005 – wspólne zdjęcie z rodziną wykorzystano w kampanii prezydenckiej ojca. Dwa lata poźniej przez chwilę zrobi się o niej głośno, kiedy się rozwodzi, po raz drugi wychodzi za mąż i rodzi córeczkę Martynę. Potem znowu cisza. Kolejne informacje na jej temat pojawiają się dopiero w 2009 roku: „Marta Kaczyńska zdała egzamin adwokacki”. Aż trudno uwierzyć, że Marta, przez lata tak bardzo chroniąca swoją prywatność, nagle zmieniła zdanie...
W świecie celebrytów
Dziś Kaczyńska ma tyle samo zdjęć co niejedna gwiazda. Paparazzi stoją codziennie pod jej domem i wystarczy, że wyjdzie do sklepu, już robią jej zdjęcia. – Na pikniku, spotkaniu z przyjaciółmi, w szkole u córki, a nawet na wakacjach. Marta jest teraz wszędzie pod obstrzałem – mówi „Party” jej znajomy. Jak to znosi? – Nie spodziewała się tego. Teraz żałuje, że udzieliła tych szczerych wywiadów, ale tego wymagała sytuacja – dodaje. Chodzi oczywiście o kampanię prezydencką, w której startował jej stryj. Jednak ten szum medialny szczególnie trudno znoszą dzieci. 3-letnia Martynka jest jeszcze mała, więc niewiele rozumie. Ale 7-letnia Ewa już widzi, co się wokół niej dzieje.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
W rozmowach z przyjaciółmi mąż Marty zwierzał się wielokrotnie, że ta sytuacja jest już dla nich nie do zniesienia. – Denerwują się, że z każdej bzdury gazety robią show. Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bardzo są rozpoznawalni, a ludzie ciekawscy – mówią ich bliscy znajomi. Okazuje się też, że zaproszenia na imprezy dla VIP-ów coraz częściej lądują w ich skrzynce.
– Do tej pory byli zapraszani od czasu do czasu, a teraz wszyscy chcieliby ich zobaczyć na eventach – mówi „Party” przyjaciel pary. Nawet styl ubierania Marty zaczął być komentowany. „Wypiękniała na wybory”, pisały portale. A kiedy pojawiła się w takiej samej sukience jak Justyna Steczkowska, na forach rozgorzała dyskusja, która lepiej wygląda. Wciąż pojawiają się też nowe informacje na jej temat. A to prasa donosi, że odwiedziła grób rodziców, ma ochronę, pomaga powodzianom, otworzyła park czy opublikuje pamiętniki mamy. Ta ostatnia informacja to zresztą plotka. Marta rzeczywiście znalazła wśród rzeczy Marii Kaczyńskiej kalendarz z notatkami, ale nie zamierza go upubliczniać. – Marta i Marcin zaczynają być traktowani jak celebryci, a sami naprawdę się tak nie czują. Nigdy nie mieli takich potrzeb – mówi nam ich dobry kolega. Tylko czy teraz uda im się od tego uciec?
W nowej roli
Tym bardziej że Marcin Dubieniecki (adwokat, który obsługuje głównie biznesowych klientów) już nie ukrywa, że ma polityczne ambicje. Wiadomość z ostatniej chwili: wystartuje w wyborach z pierwszego miejsca w Gdyni z listy PiS-u (wcześniej był związany z SLD). Marta także częściej będzie pojawiać się publicznie. – We wrześniu oficjalnie rusza fundacja im. Lecha i Marii Kaczyńskich. Ich córka będzie prezesem – mówi nam osoba, która pracuje przy projekcie. Wiadomo już, że Kaczyńska odłoży z tego powodu pisanie doktoratu, skupi się na fundacji i rodzinie. Bo mimo tych zawirowań dom wciąż jest dla niej najważniejszy. – Stara się żyć normalnie, choć czasami jest jej ciężko. Marta wie, że jej życie już nigdy nie będzie takie jak kiedyś. Ale jest bardzo silna i powoli wszystko się stabilizuje – mówi nam jej znajoma. Ostatnio pojawiły się informacje, że z racji nowych obowiązków męża Kaczyńska zastanawia się nad przeprowadzką do Warszawy.
– Na pewno nie ma takich planów. Oni mieszkają w Gdyni, Marta i dziewczynki kochają morze, tu jest im dobrze. Jedynie Marcin częściej będzie się pojawiał w stolicy – tłumaczy jego kolega.
Złośliwi mówią, że to Dubieniecki najwięcej skorzysta na medialnym boomie wokół jego rodziny. Ale ostatnio sam się przekonał, że bycie na świeczniku nie zawsze się opłaca. Kiedy okazało się, że ABW odwiedziło jego kancelarię w sprawie dokumentów dotyczących wyłudzeń we wrocławskim oddziale SKOK-u, na drugi dzień wiedziała już o tym cała Polska. Tylko czy to zainteresowanie mediów i chwilowa popularność naprawdę są Marcie i Marcinowi potrzebne? Przecież rany najszybciej goją się w ciszy...
Marta Tabiś-Szymanek / Party