Marcin Mroczek: Kto nas zna, zawsze wie, czy ja to ja, czy Rafał (uśmiech). Znajomi poznają nas nawet po sposobie chodzenia.
– A jednak podobno własna mama nie mogła Was rozróżnić?
Marcin Mroczek: Raz się tak zdarzyło. Jak się urodziliśmy, mama któregoś dnia postanowiła zdjąć nam opaski z imionami.
Rafał Mroczek: Wtedy rzeczywiście nie wiedziała, który jest który.
Marcin Mroczek: Zaufała Agacie – naszej wówczas trzyletniej siostrze, która pewnie wskazała: „Ten to na pewno Marcin. A tamten Rafał”. To jedyna osoba, która nas nigdy nie pomyliła.
Rafał Mroczek: Potem mama rozróżniała nas bezbłędnie.
– Wykorzystywaliście podobieństwo?
Marcin Mroczek: W życiu czy w serialu?
– W szkole na przykład?
Rafał Mroczek: Jasne. Czasami karaliśmy nauczycieli za to, że nas nie rozróżniali, i zamienialiśmy się rolami.
Marcin Mroczek: Zawsze byłem lepszy od Rafała w przedmiotach ścisłych. Pamiętam, że w ósmej klasie Rafał miał problemy z chemią. Poszedłem za niego na sprawdzian poprawkowy, na którym nie poszło mu najlepiej. Pani była w szoku, bo dostał piątkę.
Rafał Mroczek: Myślę, że może podejrzewała zamianę, ale głupio jej było przyznać się, że nas po prostu nie rozpoznaje.
Marcin Mroczek: Nigdy jednak nie wymienialiśmy się na randkach. Myślę, że z dziewczynami nie poszłoby tak łatwo (śmiech).
– Nie zakochiwaliście się w tych samych dziewczynach?
Marcin Mroczek: To chyba normalne, że na dziewczynę brata nie patrzy się z zainteresowaniem.
Rafał Mroczek: Nawet nie myślisz, że mógłbyś się nią zainteresować, zaintrygować. Gdy Marcin poznaje nową dziewczynę, ja już wiem, że do końca życia nic nie mogłoby mnie z nią łączyć.
– Ale wystawiacie wzajemne recenzje swoim wybrankom?
Rafał Mroczek: Recenzje to nie, ale bez słów wiemy, co brat o niej myśli.
Marcin Mroczek: Zresztą mamy inny gust, więc nie bardzo liczę się z opinią brata.
– To znaczy, że nie liczycie się ze swoim zdaniem?
Marcin Mroczek: Liczymy, chociaż często nie zgadzamy się.
Rafał Mroczek: Patrzymy jeden na drugiego bardzo krytycznie. Wiemy, kiedy brat popełnia błąd.
Marcin Mroczek: Jesteśmy dla siebie wzajemnie najsurowszymi krytykami. Pamiętam, że tydzień przed Eurowizją Rafał wpadł niespodziewanie na mój trening z Edytą (Herbuś – przyp. red.). Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zestresowany. Myślałem, że zaraz wytknie mi błędy. Wiedziałem, że muszę zatańczyć jak nigdy w życiu, choć strach przed jego krytyką mnie paraliżował. Tymczasem gdy skończyliśmy, on zaczął bić głośno brawo. Uśmiechał się i mówił: „Zajebiście!”. Wtedy pierwszy raz poczułem, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty i mamy szansę wygrać.
– Rafał, jesteś zazdrosny, że to akurat Marcin pojechał na Eurowizję?
Rafał Mroczek: Nie jestem zazdrosny, tylko z niego dumny. Świetnie zatańczyli, stworzyli niesamowity show. Czekaliśmy ze znajomymi na Marcina i Edytę na lotnisku z kwiatami i szampanem. Żałowałem, że nie mogłem być tam z Marcinem. Nawet miałem wyrzuty sumienia, że mnie tam zabrakło, bo zawsze w ważnych momentach jesteśmy razem i liczymy na swoje wsparcie.
Marcin Mroczek: To prawda. Trochę mi ciebie brakowało i tego kopniaka, a raczej kopa od ciebie na szczęście. Wiem, że gdyby się nie udało, byłoby na ciebie (śmiech).
– Eurowizja dodała Ci skrzydeł?
Marcin Mroczek: Każdy sukces dodaje pewności siebie i nadaje sens temu, co robisz. Ale najważniejsze jest nie samo zwycięstwo, lecz to, że daliśmy ogromną satysfakcję Polakom w kraju i za granicą. Czasem odnoszę wrażenie, że Polacy są najbardziej smutnym i zakompleksionym narodem. Po wygranej dostałem mnóstwo mai≠li od Polaków mieszkających za granicą, którzy pisali: „Dziękujemy, że wygrałeś. Dzięki tobie dziś czujemy się dumni, że jesteśmy Polakami”. Takie słowa sprawiły mi większą satysfakcję niż sama wygrana.
Rafał Mroczek: Powinniśmy cieszyć się ze wszystkich dużych i małych rzeczy, które spotykają nas każdego dnia. Musimy bardziej skupiać się na własnym życiu, a nie oceniać innych.
– Dzielicie się kasą z wygranych?
Marcin Mroczek: No pewnie... (śmiech), nie – aż tak wspaniałego brata nie mam.
Rafał Mroczek: Każdy inwestuje sam w siebie i pracuje na własny rachunek. Oczywiście czasami pożyczamy sobie pieniądze.
Marcin Mroczek: Ale potem je oddajemy. Oczywiście z odsetkami (śmiech).
– Zapowiadaliście kiedyś, że nie chcecie być aktorami?
Marcin Mroczek: Uczyliśmy się wtedy aktorstwa i czym jest tzw. show-biznes.
Rafał Mroczek: Może wtedy padło za wiele gorzkich słów pod naszym adresem. Za wiele było takiego czepialstwa. Teraz mamy dużo więcej dystansu do siebie i tego wszystkiego.
Marcin Mroczek: Ale gdy jest się bardzo młodym i nagle padają krytyczne określenia, nasiąka się negatywnymi emocjami. I zadaje się sobie pytania: czy warto? Czy to ma sens? Po co to robić? Ale teraz już wiem, po co. A raczej dla kogo. Dla tych wszystkich ludzi, którzy wysyłali na nas SMS-y, trzymali kciuki, pisali maile, o których mówiłem. Ale też dla tych ośmiu milionów, które w poniedziałki i wtorki oglądają „M jak miłość”.
– Marcin, kręcisz teraz film na Litwie. To Twoja pierwsza główna rola.
Marcin Mroczek: Dla mnie to ogromne wyzwanie. Pierwsza główna rola w fabule, na dodatek gram po rosyjsku. Cieszę się, że ktoś mnie zauważył, kiedy tańczyłem w ukraińskim „Tańcu z gwiazdami”, i zaprosił na casting. To komedia romantyczna napisana na podstawie operetki „Wesoła wdówka”. Gram tam Amerykanina, który szuka swojej miłości.
Rafał Mroczek: Jestem bardzo ciekawy, jak Marcin wypadnie w tym filmie i wiem, że będę twoim najsurowszym krytykiem!
Marcin Mroczek: A nie mówiłem?!
– Zobaczysz, że będzie sukces! A czy sukces jest kwestią przypadku?
Rafał Mroczek: Tak, przypadek w dużej części rządzi naszym życiem.
Marcin Mroczek: A ja sądzę, że sukces to połączenie ciężkiej pracy, determinacji. I talentu. I pasji. (śmiech).
Rafał Mroczek: Każdemu życie daje jakąś szansę. Jak się ją wykorzysta – dobrze czy źle – zależy od nas. Czasami idziesz ulicą, spotykasz kogoś i ta osoba zmienia wszystko.
Marcin Mroczek: Oczywiście, jeśli dasz tej osobie możliwość dokonania tej zmiany. Ale tak naprawdę uważam, że to my kierujemy naszym życiem. Gdybym nie przyłożył się do sztuki tańca, nie wygrałbym na Ukrainie i Eurowizji.
– Niektórzy Was krytykują. Jak na to reagujecie?
Rafał Mroczek: Patrzę na odcinki „M jak miłość” i widzę, jaki postęp zrobiliśmy od tego pierwszego dnia, kiedy stanęliśmy przed obiektywem kamery. Gdybym nie słyszał pochlebnych opinii od producentów, a przede wszystkim od widzów serialu, już dawno bym zrezygnował. Zarzuca nam się, że gramy tylko w jednym serialu. Ale robimy przecież dużo innych rzeczy. „Taniec z gwiazdami” i moja wygrana. Później drugie miejsce w „Tańcu na lodzie”. To są miesiące pracy, wyrzeczeń. I ogromnej satysfakcji jednocześnie. Gdy dostawałem płytę z muzyką do następnego odcinka, spędzałem z nią noce. Puszczałem ją w samochodzie, jeździłem po mieście, wyobrażałem sobie choreografię. Nic nie przychodzi samo.
Marcin Mroczek: Gdy analizuję, co nam się udało przez tych osiem lat pracy, to przecież nie był to tylko serial. Krytyka jak najbardziej jest potrzebna, bo zmusza do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia nad sobą. Nie wiem, jakim byłbym dziś człowiekiem, gdyby życie potoczyło się inaczej. Ale te emocje i doświadczenia, które zdobyłem, są dla mnie wiele warte.
– Myślicie o sobie: Jesteśmy aktorami?
Marcin Mroczek: Tak, taka przypada nam teraz rola.
Rafał Mroczek: Przyjdą jeszcze inne, wierzymy w to.
– A jeśli nie? Macie alternatywny plan na życie?
Marcin Mroczek: Jasne, cały czas mamy agencję artystyczną Mroczek House, która się świetnie rozwija i przynosi nam mnóstwo radości. Możemy realizować nasze pomysły.
Rafał Mroczek: To agencja eventowa. Jeśli ktoś potrzebuje, dajmy na to, 40 artystów czy muzyków, wystarczy jeden telefon i wszystko organizujemy. Sami poddajemy pomysły i zajmujemy się nimi od podstaw.
– Prowadziłeś z byłą dziewczyną Agnieszką fundację dla chorych dzieci. Zarzuciłeś to?
Marcin Mroczek: Nie. Fundacja cały czas istnieje. Właśnie zorganizowaliśmy kolejny koncert na rzecz chorych dzieci. To wspaniałe, że tylu artystów bezinteresownie nas wspiera. Bez nich nie dalibyśmy rady. Wielkie dzięki.
– Mówi się, że bliźniaki myślą podobnie i podobnie działają?
Rafał Mroczek: Mimo że jesteśmy podobni, to charaktery mamy zupełnie inne.
Marcin Mroczek: Jesteśmy całkiem różnymi ludźmi.
– To czym się różnicie?
Rafał Mroczek: Na pewno temperamentem.
Marcin Mroczek: Ja jestem dużo spokojniejszy.
Rafał Mroczek: Poukładany.
Marcin Mroczek: Zawsze wszystko przemyślę. A Rafał jest bardziej szalony.
Rafał Mroczek: Ty też uczysz się trochę tego szaleństwa.
Marcin Mroczek: Jakoś tak było, że zawsze musiałem o konsekwencjach myśleć za nas dwóch. Rafała wszędzie było pełno, już zrobił coś, zanim pomyślał. Ja musiałem być ten bardziej odpowiedzialny. W końcu ktoś musiał (śmiech).
Rafał Mroczek: Nieważne, że zrobiłem to ja czy Marcin, zawsze było, że Mroczki.
– Ciekawe, czy ożenicie się w tym samym czasie?
Rafał Mroczek: Ja na razie tego nie planuję, ale już nie mogę się doczekać, kiedy będę drużbą na ślubie Marcina.
Marcin Mroczek: Nie bądź taki pewny, jestem przekonany, że to ty pierwszy będziesz składał przysięgę małżeńską.
Rafał Mroczek: Założymy się?
– Imponujecie sobie? Zaskakujecie?
Marcin Mroczek: Podziwiam w Rafale upór w dążeniu do celu, zawziętość. Jak już się czegoś podejmie, stara się dać z siebie wszystko i zrobić to jak najlepiej.
Rafał Mroczek: Też jesteś uparty.
Marcin Mroczek: Ale są chwile, kiedy mówię stop. W dzieciństwie, kiedy rywalizowaliśmy, często odpuszczałem, bo wiedziałem, że Rafał zrobi wszystko, żeby wygrać.
Rafał Mroczek: A ty zaskakujesz mnie spontanicznością.
– Ciągle mówimy o różnicach, a jakie macie podobne cechy?
Rafał Mroczek: Obaj mamy niebieskie oczy i ten sam rozmiar... stopy.
Marcin Mroczek: I tych samych rodziców (śmiech).
– Bliźniakom nigdy nie grozi samotność?
Marcin Mroczek: Nikomu nie grozi, kto ma rodzinę i przyjaciół.
Rafał Mroczek: Chyba jednak wiele osób chciałoby być na naszym miejscu. Mieć kogoś aż tak bliskiego.
– Dzwonicie do siebie codziennie?
Rafał Mroczek: W ogóle prawie do siebie nie dzwonimy. Chyba że mamy jakąś konkretną sprawę.
Marcin Mroczek: To prawda. Ludzie się dziwią, kiedy witając się rano na planie, pytamy się wzajemnie: „Co u ciebie słychać”. Mówią: „To wy razem nie mieszkacie?”.
Rafał Mroczek: Mieszkamy, tylko jakoś ciągle się mijamy. Tak naprawdę każdy z nas chodzi własnymi ścieżkami.
Marcin Mroczek: Jesteśmy zodiakalnymi Rakami, a podobno Raki, choć indywidualiści, nie znoszą samotności.
– A ja wiem, że Rak robi krok do przodu i dwa do tyłu.
Rafał Mroczek: Krok do przodu i sprint do tyłu, najszybciej jak się da (śmiech).
Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Piotr Porębski/METALUNA
Stylizacja Bartek Michalec/METALUNA
Makijaż Izabela Wójcik/METALUNA
Fryzury Piotr Wasiński
Produkcja sesji Anna Wierzbicka
Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy:
Klubowi PAPARAZZI, ul. Mazowiecka 12, Warszawa, tel. 22 828 42 19
Firmie ABAD.pl SC,
ul. Prawnicza 49, Warszawa,
tel. 22 867 00 88