Małgorzata Socha: Ja tu tylko gram

Małgorzata Socha fot. ONS
Intrygi, kłamstwa i kariera przez łóżko? Tak, ale... tylko w „BrzydUli”. Rolą Violi podbiła serca czytelników „Party”. A jaka jest naprawdę Małgorzata Socha?
/ 06.01.2010 13:53
Małgorzata Socha fot. ONS
Blond treska, wysokie szpilki, legginsy w modną panterkę i obcisła koszula z głębokim dekoltem. Oto Violka Kubasińska – mało rozgarnięta sekretarka domu mody Febo & Dobrzański. Znak rozpoznawczy? Zabawne powiedzonka w stylu: „Kłamstwo ma krótkie ręce”, „Ale ty jesteś w słodkiej wodzie kąpany” czy „Uczepiłeś się jak rzep psiego tyłka”. Karierowiczka, intrygantka, plotkara. Ale jeśli ktoś myśli, że Małgorzata Socha (29), która gra Violkę w „BrzydUli”, jest do swojej bohaterki choć trochę podobna, to się grubo myli.

Lolitka czy wariatka?
Kiedy aktorka zmyje makijaż, odczepi sztuczne rzęsy i przestanie wtrącać: „Dasz wiarę?” w każde wypowiadane zdanie, w niczym już nie przypomina szalonej Violki. Prywatnie Małgosia jest delikatna i naturalna. A jednak od 10 lat gra w polskich serialach postaci przerysowane, jak choćby lolitkę Kate Wąs z serialu „Złotopolscy” czy skrzywdzoną przez los Zuzę z „Na Wspólnej”. Tak samo będzie i tym razem. W pierwszym przedstawieniu prywatnego teatru Michała Żebrowskiego i Eugeniusza Korina Szóste Piętro Socha właśnie dostała główną rolę. Znów wielowątkową, zaskakującą. – W sztuce Woody’ego Allena „Zagrajmy to jeszcze raz” gram siedem kobiet. To cała galeria postaci, każda inna, intrygująca. Będę się przebierać, przeobrażać – mówi „Party” podekscytowana aktorka. To właśnie lubi najbardziej: zmieniać się, za każdym razem być kimś innym. – W pracy Małgosia szaleje, bawi się, uwielbia przebieranki. Im dziwniejsza bohaterka, tym większy dla niej fun. Ale kiedy gasną światła, Soszka zaczyna znów być sobą – mówi „Party” jej znajoma.

Plan na życie 
Gdyby kręcono o niej film, powinna ją zagrać... Sandra Bullock. Ot, taka roztargniona, sympatyczna, zawsze uśmiechnięta dziewczyna z sąsiedztwa, która – kiedy trzeba – ugotuje rosół chorej sąsiadce. Skandale, plotki, gwiazdorskie zachcianki są nie w jej stylu. Małgosia Socha chciała zostać aktorką nie dla sławy, tylko dla... babci, która przed wojną marzyła o karierze na scenie. Wnuczce się udało: dostała się do warszawskiej Akademii Teatralnej już za pierwszym razem. Ale nie prowadziła szalonego studenckiego życia. Mieszkała z rodzicami i po uszy była zakochana w sympatii z młodzieńczych lat.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


Trzy lata starszego Krzyśka Wiśniewskiego poznała, kiedy miała 16 lat. Był ratownikiem w Darłówku, a ona spędzała tam wakacje. Zaiskrzyło. Choć jako inżynier od instalacji i klimatyzacji dostał propozycję pracy za oceanem, wybrał Warszawę, zamieszkał z Małgosią. Potem były zaręczyny w wigilijny wieczór, trzymany w tajemnicy ślub (żaden z gości nie zdradził paparazzim daty ceremonii).

– Nie chciałam ślubu w stylu Las Vegas, gdzie jedynym gościem jest urzędnik stanu cywilnego przebrany za Elvisa Presleya – mówi „Party” aktorka. – Pochodzę z tradycyjnej rodziny i w ten sam sposób chcę projektować własne życie. Ślub był dla bliskich, a nasze wesele to najlepsza impreza, na jakiej byłam w życiu – dodaje.

Małżeństwo poleca. Twierdzi, że dzięki niemu jej życie stało się jeszcze fajniejsze. – W małżeństwie dba się o siebie bardziej, relacje są głębsze. Czuję, że jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Nieważne, co myślą inni. Liczy się tylko to, jak on mnie widzi, jak on mnie ocenia – uśmiecha się Małgosia. Przyznaje, że na początku Krzysiek miał problem z tym, że jest aktorką. Dziś jest z niej bardzo dumny. – On był największym fanem „BrzydUli”. Oglądał każdy odcinek, a kiedy wracałam z pracy, mówił: „Ale byłaś dzisiaj śmieszna. Co ty powiedziałaś Uli!” – wybucha śmiechem Socha. Jest żoną kumpelką. – Mój mąż to fan sportu. Ja nie mam takiego zacięcia, ale chcę z nim spędzać jak najwięcej czasu, więc wspólnie biegamy, uczę się grać w tenisa – opowiada. A dzieci? – Jest taki plan, ale na razie... tylko się najadłam – śmieje się aktorka, gładząc się po brzuchu.

Talent to za mało

Życie jak z bajki? Nie zawsze. Kiedy po studiach nie mogła znaleźć pracy, przez miesiąc pracowała w agencji nieruchomości. – Nikt nie ma idealnego życia, nie ma idealnych związków. Nie mówię o porażkach, ale to nie znaczy, że ich nie mam – tłumaczy Socha. Nie marzy. Woli, kiedy życie ją zaskakuje. Tak jak ostatnio, kiedy stała się popularna. – Małgosia jest pracowita i utalentowana – mówi Robert Wieczorek, producent „BrzydUli”. Michał Żebrowski to potwierdza. – Ona ma trzy najważniejsze cechy dla każdego reżysera: talent, inteligencję i urodę – mówi „Party”. Ale czy to wystarczy, by Socha utrzymała się na szczycie, skoro serial, który dał jej popularność, właśnie się skończył? Jakby powiedziała jej bohaterka: „Zawsze sobie powtarzam: trzeba patrzeć na światełko w tunelu. Może to nie pociąg jedzie”.                         

Marta Tabiś / Party

Redakcja poleca

REKLAMA