Małgorzata Rozenek - Perfekcyjna Pani Domu

Małgorzata Rozenek fot. AKPA
Jej program „Perfekcyjna Pani Domu” cieszy się ogromną popularnością. Kim jest kobieta, która uczy Polki, jak dbać o domowe ognisko?
/ 19.04.2012 07:00
Małgorzata Rozenek fot. AKPA

Na wywiad przychodzi Jak z planu filmowego: świetnie ubrana i umalowana. Mówi szybko, kipi energią. Trudno za nią nadążyć…

- Boi się pani krytyki?
Małgorzata Rozenek:
Nie. Bo krytyczne komentarze są nawet lepsze od pochwał. Z pochwały nic nie wynika, a krytyka może nam coś ważnego uświadomić. Zresztą, skończyłam szkołę baletową. A tam, jak coś popsujesz, nauczyciele o tym mówią. Dla twojego dobra.

- Pytam, bo gdzieniegdzie piszą, że jest pani sztuczna…
Małgorzata Rozenek:
Cóż, ja najlepiej wiem, że przed kamerą jestem w 100 procentach naturalna. Nie mam aktorskiego wykształcenia, więc siłą rzeczy muszę być sobą.

- Wspomniała pani o balecie…
Małgorzata Rozenek:
Tak. Jestem dyplomowaną artystką scen polskich (śmiech). Balet dał mi poczucie, że jeśli się postaram, mogę dokonać, czego tylko pragnę. Nauczył też dyscypliny i planowania.

- Te cechy przydają się teraz w prowadzeniu domu?
Małgorzata Rozenek:
Bardzo. Od 10 lat jestem panią domu i bez dobrej organizacji moje życie rodzinne wyglądałoby inaczej. Mam dwóch synów, męża. Dla nich, ale i dla samej siebie, staram się stworzyć miejsce, do którego zawsze chce się wracać.

- Skąd w pani ta potrzeba?
Małgorzata Rozenek:
W takim domu dorastałam. Mama świadomie zrezygnowała z kariery zawodowej, by najbliżsi czuli, jak są dla niej ważni. Tata też dbał o dom. U nas nie było bylejakości. Obiad podawano w eleganckiej zastawie. Każdy szczegół był ważny. Musiało być czysto, przytulnie, bezpiecznie.

- U pani jest teraz tak samo?
Małgorzata Rozenek:
Staram się dorównać rodzicom. Moi dwaj synowie: 6-letni Stanisław i 2-letni Tadeusz nie mogą narzekać na brak mamy. A ja spełniam się w tym, co robię jako pani domu. Uwielbiam mój dom ozdabiać, sprzątać, gotować dla moich mężczyzn i licznych gości.

- Mówi pani o tym z dumą…
Małgorzata Rozenek:
Bo to jest powód do dumy! Na Boga, przecież pani domu to osoba niezwykła. Wokół niej skupia się cały mikroświat rodzinnego życia. Złości mnie niedocenianie pań zajmujących się prowadzeniem domu. Nazywanie ich kurami domowymi czy kuchtami to coś niegodziwego. Przecież one są niezwykłe! Muszą być lepiej zorganizowane niż niejeden szef  firmy.  Silne, przebojowe, cierpliwe, kreatywne.

- Oj, feministki panią zjedzą...
Małgorzata Rozenek:
Nie dbam o to. Panie domu pracują bardzo ciężko i już choćby z tego powodu należy im się szacunek.

- Chce pani powiedzieć, że uwielbia codzienne obowiązki?
Małgorzata Rozenek:
Tak, bo one są nie celem, ale środkiem. Jeśli w mieszkaniu jest czysto, a na stole coś dobrego do jedzenia, milsza będzie atmosfera w rodzinie. Jedne czynności lubię bardziej, inne mniej. Nie przepadam za prasowaniem. Lubię za to  pranie…

- Mąż docenia pani wysiłek?
Małgorzata Rozenek:
Tak. Jacek chwali mnie na każdym kroku. Synowie też!


- Bardzo chciała pani mieć dzieci…
Małgorzata Rozenek:
…i kiedy okazało się, że to nie takie łatwe, bez wahania skorzystałam z pomocy wspaniałych lekarzy.

- In vitro?
Małgorzata Rozenek:
Tak, przeszłam je dwa razy i zapewniam, że przy odpowiednich procedurach,  jest to etyczne i słuszne. Daję zdecydowany odpór tym, którzynie mają pojęcia na ten temat, a krytykują zdesperowanych rodziców. Łatwo mówić, trudniej zrozumieć.

- Odważna pani.
Małgorzata Rozenek:
Nie odważna, tylko poruszona niewłaściwymi ocenami i nagonką.

- Zmieńmy temat na mniej kontrowersyjny: słynie pani z pysznej i pożywnej kuchni…
Małgorzata Rozenek:
Staram się gotować przede wszystkim zdrowo. Świeże warzywa i owoce to podstawa. Dużo kasz, mało tłuszczu. Po szkole baletowej przez trzy lata mieszkałam we Francji, gdzie skończyłam prestiżową akademię kulinarną. Nauczyłam się tam, że rosół ma smakować rosołem, mięso mięsem, a nie przyprawami
czy jakimiś „ulepszaczami”.

- Nie wierzę, że pani dzieci przepadają tylko za taką kuchnią.
Małgorzata Rozenek:
One po prostu znają tylko takie jedzenie. Dla nich jest ono oczywistością. Nie daję im coli, hamburgerów, chipsów i słodyczy, może z wyjątkiem dobrej czekolady.

- Krążą plotki, że pisze już pani doktorat z prowadzenia domu…
Małgorzata Rozenek:
Doktorat piszę z prawa rodzinnego, bo z wykształcenia jestem też prawnikiem. Niedawno złożyłam rozprawę u mojego promotora…

- Dom, dzieci i jeszcze nauka. Musi pani znać jakieś triki pozwalające zaoszczędzić trochę czasu.
Małgorzata Rozenek:
Pierwsza zasada, to „6 x 15”: sprzątaj 6 razy w tygodniu po 15 minut, zamiast raz przez kilka godzin. Jak bałagan nie narasta, szybciej sobie z nim radzimy. Druga zasada, to „3 x P.” Wyrzućmy to, co nie spełnia jednego z trzech wymagań: potrzebne, piękne lub pamiątkowe. Im mniej rzeczy, tym mniej przy nich zachodu.

- A bez czego dzisiaj pani domu nie może się obejść?
Małgorzata Rozenek:
Bez tradycyjnych środków czystości. Wraca moda na nie. Chemikalia trują środowisko. Lepiej sięgać po: sodę oczyszczoną, ocet, wodę, proszek do pieczenia i mydło.

- Troszczy się pani o ekologię, a jak dba pani o samą siebie?
Małgorzata Rozenek:
Dobrze się odżywiam i wysypiam. Piję dużo wody i ruszam się. Jeżdżę też konno. Jak człowiek oporządzi konia, łącznie z czyszczeniem jego boksu, potem wyczesze go, osiodła i pojeździ, to czuje się, jak po 5 godzinach na siłowni. Zmęczony, ale niebiańsko zrelaksowany.

- Jak po dniu pełnym domowych obowiązków?
Małgorzata Rozenek:
Prawie (śmiech).

Redakcja poleca

REKLAMA